Uwagi do uzasadnienia heraldyczno-historycznego projektów symboli Gminy Iłża

Uwagi do uzasadnienia heraldyczno-historycznego projektów symboli Gminy Iłża

Herb Gminy Iłża [źródło: Uzasadnienie …]

16 kwietnia 2022 r. na stronie https://herby.manifo.com/strona-glowna/get/7ef19500e93d3f9ef9d87dc4284d289f ukazał się dokument pt. „Uzasadnienie heraldyczno-historyczne projektów symboli Gminy Iłża”, autorstwa Kamila Wójcikowskiego i Roberta Fidury. Opracowanie miało na celu przekonanie Komisji Heraldycznej do akceptacji przedłożonego projektu herbu i innych insygniów dla Gminy Iłża. Należy podkreślić, że zgodnie z tytułem dokumentu projekty dotyczą  symboli gminy, a nie miasta.  Najważniejszą częścią  dokumentu, która miała wykazać słuszność przyjętej koncepcji projektów są  dwa rozdziały – Rys historyczny Iłży i Tradycje heraldyczne i sfragistyczne Iłży. Pierwszemu z nich, autorzy poświęcają  1,5 strony.  Niestety, przedstawiony materiał prezentuje  niski poziom merytoryczny oraz czerpie z ograniczonego i niepewnego  zasobu źródłowego.  Skutkuje to   popełnieniem   szeregu  błędów rzeczowych, o których  poniżej:

  • wzniesienie zamku  przypisano Iwonowi Odrowążowi w 1239 r.,

(w tym czasie biskup Iwo już nie żył; w historiografii iłżeckiej funkcjonuje  błędny przekaz, iż budowniczym zamku był Radosław Odrowąż w 1139 roku)

  •  wskazano rok 1567 jako datę budowy ratusza, natomiast  1821 rokiem jego rozbiórki,

(obiekt zbudowany został w 1576 r., a rozebrany w 1822 r.)

  • stwierdzono, że fabryka fajansu działała  od 1821 r. do 1903 r.,

(fabryka została założona w 1823 r. i funkcjonowała do 1885 r.)

  • autorzy sytuują Zębiec w Starachowicach,

Jeszcze jedną błędną datację można odnaleźć w rozdziale Charakterystyka Gminy Iłża:

  • autorzy wskazują, że  siedziba powiatu znajdowała się w Iłży do 1918 r.

(w rzeczywistości do 1915 r.)

Wyszczególnione pomyłki mogą wydawać się błahe lecz nie powinny pojawić się  w tego typu dokumencie, przeznaczonym dla Komisji Heraldycznej. Uzasadnienie powinno być świadectwem rzetelnej wiedzy i staranności, szczególnie, że zostało ono sporządzone za pieniądze podatników.

Pieczęć Gminy Iłża [źródło: Uzasadnienie …]

W rozdziale Tradycje heraldyczne i sfragistyczne Iłży zawarta jest istota uzasadnienia.  Autorzy przyznają, że swoją wiedzę o przedrozbiorowej sfragistyce Iłży czerpali z książki Henryka Seroki pt. Heraldyka miast małopolskich do końca XVIII w.  Seroka zwięźle i merytorycznie wyjaśnił  genezę herbu Iłży i wpływ biskupstwa na jego wizerunek. Już w pierwszym zdaniu podał kluczową informację  – „Herb Iłży, należącej do biskupstwa krakowskiego…” Seroka zauważa, że  przynależność  miasta do biskupstwa miała odzwierciedlenie w heraldyce.  Najpierw wyrażano to postacią biskupa, a od połowy XVII w. infułą biskupią.  Uważa, że „uprawnienia do decydowania o herbach miast biskupich leżały, przede wszystkim w gestii biskupa, niezbyt chętnie sięgającego po herb kapituły.” W uzasadnieniu heraldyczno-historycznym nie znajdziemy jednak odniesienia do spostrzeżeń Seroki, który wyraźnie akcentuje znaczenie biskupa w kwestiach heraldycznych.  Autorzy uzasadnienia nie dostrzegają  (albo nie chcą dostrzec) tych ważkich konkluzji ponieważ burzy to ich koncepcję prymatu kapituły nad biskupstwem. W tym celu  gotowi są nawet wyartykułować „nowatorskie”, stwierdzenie, że to właśnie kapituła była właścicielką i założycielką miasta Iłża.  Autorytet i znawca średniowiecznej historii Polski, Jan Długosz w Liber beneficiorum wyraził odmienny pogląd, wskazując, że „Biskup krakowski jest jedynym ofiarodawcą i opiekunem, do którego należy majątek wspomnianego miasta [Iłża] i zamku.” Kapituła rzeczywiście współrządziła z biskupem, ale w ściśle określonych ramach prawnych. Samodzielnie  zarządzała dobrami biskupimi w okresach wakatu na katedrze. Stwierdzenie, że była właścicielką i założycielką Iłży nie znajduje potwierdzenia w źródłach.

Autorzy pomijając  kwestię wpływu biskupstwa na heraldykę iłżecką  fałszują jej przekaz.   Z tego powodu w uzasadnieniu brak jest oceny znaczenia infuły w heraldyce miasta i gminy. Pogłębiona analiza roli infuły winna znaleźć się w dokumencie przede wszystkim dlatego, że projekt nowego herbu gminy powinien opierać się na dawnej heraldyce  gminnej, której istnienia autorzy nawet nie są świadomi. Po utracie praw miejskich Iłża stała się gminą od roku 1869 i była nią do 1925, używając wtedy  herbu trzy infuły.   

Odcisk pieczęci z 1778 r. [źrdódło: Archiwum Diecezji Sandomierskiej]
Herb Iłży z okresu międzywojennego [źródło: Archiwum Państwowe w Kielcach]

Tworząc uzasadnienie autorzy najczęściej czerpali z  opracowań przekrojowych , takich jak  Leksykon miast polskich, Miasta polskie w tysiącleciu, Herby miast polskich, Herbarz miast polskich.  Z racji rozległości tematu nie zwierają one szczegółowych informacji o interesujących nas herbach. Wiele opracowań, które wykorzystano pochodzi z lat 60. XX w. i nie uwzględnia nowych ustaleń.   Jedynie wspomniany już H. Seroka  w Heraldyce miast małopolskich i K. Głowacki w Heraldyce historycznych miast regionu sandomiersko-kieleckiego bardziej  przybliżają heraldykę iłżecką.  Autorzy w ogóle nie odnieśli się do najnowszych źródeł regionalnych, które  przecież istnieją i stanowią jak dotąd jedyne, szczegółowe opracowania poświęcone heraldyce lokalnej.  Gdyby do nich sięgnęli, nie musieliby dywagować nad zawartością odcisku pieczęci  z 1778 i 1789 r. Odnaleźliby wyraźny odcisk tej pieczęci, a nawet odczytali  jej legendę. Ze współczesnych źródeł regionalnych można również dowiedzieć się jaki był herb miasta w okresie międzywojennym, którego wizerunku  autorzy nie są pewni, pisząc –  Płaskorzeźba na budynku magistratu z tego okresu podpowiada jak mógł w owym czasie wyglądać iłżecki herb.  Lokalna heraldyka nie obfituje w mnogość opracowań. Zapoznanie się z całą literaturą jej poświęconą nie  nastręcza większych trudności, a co niewątpliwie należało do obowiązku autorów uzasadnienia, jako warunek  gruntownej znajomości tematu. Biorąc pod uwagę fakt, iż zarówno treść opracowania jak i przypisy nie zawierają żadnych odniesień do regionaliów można wysnuć wniosek, iż autorzy nie podołali temu zadaniu.  Ponadto, należy wskazać na kuriozalny, pseudonaukowy sposób tworzenia niektórych przypisów. Wiele z nich to w rzeczywistości uzupełnienie podpisu grafik.

Medal Honorowy Gminy Iłża [źródło: Uzasadnienie …]

Uzasadnienie oprócz tekstów zawiera również projekty graficzne. W stosunku do pierwotnych projektów poprawiono formę koron i zmieniono grot drzewca sztandaru gminy. W pierwszym założeniu miał on kształt infuły, ostatecznie jest stylizowanym herbem miasta. W mojej ocenie, najsłabszym elementem insygniów jest Medal Honorowy Gminy Iłża, którego forma nie koresponduje z jego przeznaczeniem.

Należy  jednak zauważyć, że  opracowanie zawiera dobrej jakości zdjęcia najstarszych odcisków pieczętnych,  znanych do tej pory z niewyraźnych fotografii i przecierek.

                                                                                                              Paweł  Nowakowski

Tragiczny dzień 3 maja 1945 r.

Tragiczny dzień 3 maja 1945 r.

Postument  na iłżeckim mauzoleum  posiada  dwie mosiężne tablice wyliczające  23 nazwiska  osób zamordowanych przez Niemców podczas II wojny światowej. Choć nazwiska zostały utrwalone, wiedza o tych, którzy je nosili jest bardzo nikła. Tylko w przypadku kilku wymienionych osób możemy powiedzieć nieco więcej o ich życiu i śmierci.  Tablica poświęcona ofiarom obozów koncentracyjnych upamiętnia m.in. Antoniego Nobisa (ur. 30.12.1903 r. w Krępie Kościelnej, syn Jana i Tekli z Kozłów). Przed wybuchem II wojny światowej był nauczycielem w Elementarnej  Szkole Powszechnej im. Marszałka Józefa Piłsudskiego w Iłży. Pracował tam wraz ze swoją żoną Leokadią. Podczas okupacji pierwszy raz został aresztowany 10.11.1939 r.  Niemcy zatrzymali wtedy grupę iłżeckich inteligentów w celu zapobieżenia ewentualnym obchodom Święta Niepodległości. Po pewnym czasie wrócił do domu. Ponownie został aresztowany 10.06.1940 r., prawdopodobnie  z powodu działalności  konspiracyjnej. Niemcy jednak nie dołączyli go do grupy 10 iłżan, zatrzymanych kilka dni wcześniej, których wkrótce rozstrzelano na Brzasku koło Skarżyska, lecz  wysłany został do obozu w Sachsenhausen-Oranienburg. Jeszcze w 1940 r. przekazany  został do drugiego obozu Hamburg-Neuengamme gdzie otrzymał nr 3249. Udało mu się przetrwać całą wojnę mimo tragicznych warunków bytowych, katorżniczej pracy i ciągłego zagrożenia życia. Kiedy do Hamburga zbliżyły się jednostki alianckie rozpoczęto ewakuację obozu. Od 18.04. więźniów z Neuengamme transportowano do Lubeki skąd przewożeni byli  na pokłady trzech  statków Cap Arcona, Thielbek i  Athen. W sumie na statkach znalazło się ok. 9.400 więźniów. Antoniego Nobisa przydzielono na największy z nich, dawny transatlantyk Cap Arcona.

Cap Arcona transatlantyk wybudowany w 1927 r., uważany za najpiękniejszy niemiecki statek pasażerski. W 1940 r. przejęty został przez Kriegsmarine w celach transportowych. W ostatnich tygodniach swojego istnienia był pływającym obozem koncentracyjnym. [fot. strona: https://www.warhistoryonline.com/]

02.05.1945 r. dowództwo alianckie wystosowało ultimatum do floty niemieckiej o treści – „Wzywamy wszystkie jednostki morskie pływające pod banderą III Rzeszy do natychmiastowego zawinięcia do portu. Wszystkie statki niemieckie spotkane na morzu po godz. 14.00 dnia 3 maja zostaną zbombardowane. Powtarzam….” Kapitanowie Cap Arcona i Thielbek choć zamierzali opuścić bandery i wejść do portu, pod presją dowództwa oddziałów wartowniczych, pozostali na wodach zatoki. Kapitan Athen nie uległ naciskom, opuścił banderę i wpłynął do portu ratując w ten sposób statek i więźniów. Zgodnie z zapowiedzią atak samolotów RAF-u rozpoczął się ok. 14:30. Cap Arcona i Thielbek zostały trafione przez kilkadziesiąt  rakiet, które wywołały zniszczenia i pożary. Atak lotniczy był jedynie pierwszym aktem w łańcuchu tragicznych zdarzeń. Część więźniów zdołała wydostać się na pokład z płonącej Cap Arcona. Tam zostali ostrzelani przez strażników próbujących opanować sytuację i chronić szalupy. Więźniowie skakali do lodowatej wody, niektórzy nie umiejąc pływać. Ten moment tragedii tak wspomina Zbigniew Foltyński:

Skoczyłem do wody. Musiałem najpierw walczyć w tej wodzie. Walczyć dlatego, że raz człowiek miał szczęście, jak nie wskoczył na innych będących w wodzie; i dwa – nie dać się innym utopić, bo każdy się ratował i chwytał się czego mógł. Więc jeszcze walczyłem w wodzie z innymi, żeby odpłynąć od okrętu i swobodnie płynąć do brzegu.

To nie koniec zagrożeń. Powróciły angielskie samoloty, które z broni pokładowej ostrzeliwały więźniów-rozbitków. Piloci posiadali informacje, że atakują transportowce wojskowe. Wkrótce na wodach zatoki pojawiły się niemieckie statki  ratownicze, ale wyławiały przede wszystkim ss-manów i członków załóg.  Ostatni akt tragedii  rozegrał się na plaży koło Neustadt. Wyziębieni, wycieńczeni i często poranieni rozbitkowie po dotarciu do brzegu byli ostrzeliwani przez  marynarzy, esesmanów oraz członków Hitlerjugend i Volkssturmu. W ten sposób zginęło ok. 700 więźniów. Resztkę rozbitków uratowali  żołnierz 5 brytyjskiego pułku rozpoznawczego, którzy  zlikwidowali oprawców.

Na dwóch zatopionych statkach zginęło ok. 7000 więźniów, ocalało ok. 500 w tym ok. 300 Polaków. Przez kilka następnych  tygodni morze ustawicznie wyrzucało na brzeg ciała ofiar tragedii.  Zostały one pochowane na kilkunastu cmentarzach rozsianych wzdłuż wybrzeża zatoki. Ofiary pochodziły z 24 krajów. Liczną grupę stanowili Polacy, wśród nich  uczestnicy pierwszego transportu do Auschwitz i więźniowie KL Stutthof.

Pomnik upamiętniający ofiary katastrofy z 3.05.1945 r., na cmentarzu w Neustadt in Holstein [fot.: wikipedia]

Niestety wśród ocalałych nie było Antoniego Nobisa. Nie wiemy, w którym momencie tragicznego ciągu wydarzeń stracił życie. Na procesie sądowym, który miał orzec o jego zgonie zeznawało  trzech świadków katastrofy Bronisław Abramczyk z Łodzi, Marian Przęda z Krakowa i Jan Karcz ze Skalbmierza. Żaden z nich nie znał osobiście Antoniego, choć nie wykluczali że mogli go kiedyś spotkać bo był on „starym więźniem”.  Jan Karcz jako jedyny podał pewne informacje związane bezpośrednio z Antonim Nobisem. Oto fragment jego zeznania złożonego  4 czerwca  1947 r. w Sądzie Grodzkim w Kazimierzu Dolnym.

Ocaleni Polacy zgrupowali się w porcie Neustadt, a po wkroczeniu wojsk kanadyjskich do tego portu – ocaleni Polacy utworzyli biuro rejestracyjne wszystkich uratowanych Polaków, oraz na podstawie różnych zeznań uratowanych sporządzono kartotekę zatopionych kolegów w morzu. Będąc na kuracji w Szwecji wraz z moim kolegą Stanisławem Osiką z Grybowa, który pełnił funkcję sekretarza biura rejestracyjnego w Neustadt, odpisałem od niego listę wszystkich uratowanych kolegów oraz wszystkich zaginionych, których nazwiska koledzy uratowani podali. Na liście zatopionych w morzu pod pozycją 173 figuruje Antoni Nobis, pochodzący z Iłży z zawodu nauczyciel, nr obozowy 3249, o czym ja zawiadomiłem rodzinę Nobisa w dniu 18 maja 1946 r. Na skutek napisania do mnie listu wnioskodawczyni [Leokadii, żony Antoniego] , która prawdopodobnie dowiedziała się o moim nazwisku z  prasy, która opisywała ważniejsze szczegóły o katastrofie na morzu. Ja osobiście Antoniego Nobisa nie znałem, choć możliwe jest, że go znałem, bo był starym więźniem , na co wskazuje jego numer. Ja z powodu dużej ilości więźniów i upływu długiego czasu, dzisiaj sobie tego nazwiska nie przypominam”.

Wrak Cap Arcona pocięty został na złom w 1949 r.

Śmierć sama w sobie jest tragicznym wydarzeniem. W przypadku Antoniego Nobisa i  innych, którzy 3 maja 1945 r. podzielili wspólny los, tragizm ten został spotęgowany  przez dwie okoliczności. Pierwsza z nich to czas wydarzenia, koniec wojny, a właściwe dzień wyzwolenia. Drugą okolicznością, która musiała goryczą napełniać serca bliskich ofiar, była rola jaką w tragedii odegrali angielscy piloci. Szwedzki Czerwony Krzyż przekazał wywiadowi brytyjskiemu informacje o „ładunku” statków w Zatoce Lubeckiej. Z nie wyjaśnionych przyczyn samoloty RAF-u nie zostały powstrzymane przed akcją. Dochodzenie prowadzone po wojnie, nie odpowiedziało na najważniejsze pytania, a dokumentacja dotycząca sprawy została utajniona do 2045 r.

Kadr z fabularnego filmu Człowiek z Cap Arcona z 1982 r. [fot.: https://eastgermancinema.com/]

Paweł Nowakowski

Jak Zenon Kiepas świętował Dzień Walki o Pokój

Jak Zenon Kiepas świętował Dzień Walki o Pokój

W okresie tworzenia zrębów PRL-u próbowano wykreować nowe święto państwowe – Międzynarodowy Dzień Walki o Pokój, które obchodzono 1 i 2 października.  Władze państwowe czyniły wiele starań by nadać mu rangę zbliżoną do 1 majowego Święta Pracy. Powoływano w tym celu Komitety Obrońców Pokoju na szczeblach administracji rządowej i samorządowej (ogólnopolski, wojewódzki, powiatowy, miejski i gminny).  Ówczesna prasa ukazuje rozmach przedsięwzięć w organizacji święta.

Będziemy nieugięcie walczyć o pokój, imponująca manifestacja społeczeństwa kieleckiego przed Domem Kultury i na ulicach miast. Sztafety i meldunki ze wszystkich powiatów. Gołąb pokoju nad 15 – tysięcznym tłumem Kielczan.

Ponad 15 – tysięczna rzesza społeczeństwa kieleckiego manifestowała wczoraj nieugiętą wolę polskich mas pracujących oddania wszystkich sił sprawie walki o Pokój. Na placu przed Domem Kultury Robotniczej ustawiono trybunę honorową. Dom Kultury bogato udekorowany  barwami narodowymi, czerwienią i portretami Marksa, Lenina, Stalina i Prezydenta Bieruta. Już od 16.00 ze wszystkich stron na plac wkraczają grupy i kolumny robotników, pracowników i młodzieży, niosących liczne transparenty i czerwone szturmówki. (…) Od strony stadionu wkracza barwna grupa sportowców.(…) Jako pierwsza przybiega pod trybunę witana burzą oklasków sztafeta Miejskiego Komitetu Obrońców Pokoju. Zobowiązania przyniesione przez nią przyrzekają wytężenie wszystkich sił dla polepszenia bytu kieleckich robotników …..

Zenon Kiepas, zdjęcie ze świadectwa dojrzałości -1949 r. [źródło: zbiory T. Pietrzykowskiego]

W 1949 r. w miastach powiatowych województwa kieleckiego odbywały się wielotysięczne pochody i wiece. W mniejszych ośrodkach ograniczono się do organizacji odczytów i akademii.  W Iłży 2 października  1949 r. obchody Dnia Walki o Pokój miały wyjątkowy i nieplanowany przebieg.  W remizie strażackiej o godzinie 10 rozpoczęła się uroczysta akademia, w której wzięło udział ok. 150 osób.  Odpowiedzialnym za uroczystość  był Feliks Kolbicz, przewodniczący Miejskiej Rady Narodowej. Po przywitaniu zebranych i wprowadzeniu w ideę obchodzonego święta,  Kolbicz  przekazał głos Janowi Kowalskiemu, który wygłosił referat na temat walki o pokój. Kolejna mówczyni, p. Maria Ciepielewska, przedstawicielka Ligii Kobiet, odczytała odezwę skierowaną do kobiet. Następnie głos zabrał obywatel Kurzępa Władysław, który rzeczowo i gruntownie naświetlił obecne położenie państwa polskiego w orbicie polityki świata, określając znaczenie i zmiany struktury gospodarczej odrodzonej Polski oraz znaczenie pokoju dla Polski. Wywody niniejsze publiczność przyjęła oklaskami. Po tym wystąpieniu przewodniczący Kolbicz odczytał rezolucję, która także została nagrodzona oklaskami, a nawet wywołała (kontrolowany) entuzjazm  zebranych, którzy zaczęli wznosić okrzyki  – Chcemy pokoju, niech żyje pokój, precz z wojną.  W następnej części spotkania do głosu dopuszczono osoby z sali. Piasek Stanisław przypomniał swoje przeżycia wojenne. Kolejny mówca Zenon Kiepas, 21 letni iłżanin, wprawił w niemałą konsternację organizatorów  uroczystości i zebranych w sali. Mówił głośnym i zdecydowanym głosem o prawdziwej sytuacji w kraju.  – Co tu wiele mówić na temat pokoju na arenie międzynarodowej, kiedy u nas w Polsce nie ma pokoju. Strzela brat do brata i znęca się nad nim. W Polsce buduje się więzienia i obozy, w których osadza się ludzi niewinnych, a wtedy jak bat nad głową wisi, to wtedy chce się pokoju. Walczyliśmy wszyscy o Polskę Ludową, ale nie o taką jak jest obecnie – tylko na papierku. Gdyby była rzeczywiście Polska Ludowa to każdy by miał prawo swego głosu i wypowiedzi. Natomiast w tej demokracji każdy obawia się swojej wypowiedzi, bo  za to zaraz go zamkną do więzienia. Mówcie ludzie to co was boli, nie bójcie się nikogo.

To zaskakująco odważne wystąpienie Zenona Kiepasa wywołało oklaski  części zebranych. Jak najszybciej chciał je stłumić przewodniczący Kolbicz, odnosząc się krytycznie do wypowiedzi młodego mówcy.

Jak można było przewidzieć , wystąpienie Zenona miało dla niego przykre konsekwencje. Jeszcze tego samego dnia komendant posterunku MO w Iłży sierżant Szczepanek złożył pisemny meldunek do Komendy Powiatowej w Starachowicach. Przedstawił w nim nie tylko przebieg wydarzenia, ale także nakreślił sytuację rodziną i materialną występnego młodzieńca. Nie omieszkał wspomnieć, że obwiniony jest bratem zastępcy „Szarego” i nazwał „Krzyka” bandytą, który po wyzwoleniu zaginął bez wieści. W meldunku komendant prosi swojego przełożonego by skontaktował się z szefem Powiatowego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego w celu wyciągnięcia konsekwencji wobec śmiałka. Ruszyła machina działająca według stalinowskiej zasady – dajcie mi człowieka a paragraf się znajdzie. Dwa dni później, tajny współpracownik „Leszcz” doniósł swoim przełożonym o wydarzeniu i otrzymał zadanie zbierania informacji o Zenonie  i echach jego  przemowy w środowisku robotniczym. Po paru dniach rozpoczęły się przesłuchania świadków. Przytaczali oni identyczny przebieg zdarzenia i podobną treść wypowiedzi Zenona. Byli  również skłaniani przez śledczych do oceny czynu i motywów winowajcy. Na pięciu świadków tylko jeden wyraźnie uniknął oceny mówcy oraz imputowania jego zamiarów. Pozostali świadkowie usłużnie spełnili intencje śledczych, a  jeden z nich oświadczył  –  Wypowiedzi te skierowane były przeciwko obecnemu ustrojowi w czym sposobem dwuznacznym Kiepas chciał oficjalnie wykazać, że Rząd nasz rządzi po dyktatorsku, że spycha niewinnych ludzi do więzień i obozów pracy, że obecna władza strzela do niewinnych osób, że Ameryka stanowi dla nas ten bat, którego się obawiamy. Mówiąc, że nie o taką demokrację walczyliśmy miał na myśli siebie i swych braci, którzy byli członkami AK i po wyzwoleniu jeszcze prowadzili wrogą robotę, za co zostali aresztowani i osadzeni. Sam on jest wrogiem obecnego ustroju, posiada orientację wrogą Polsce Ludowej i to skłoniło go do tych wypowiedzi . Chcę nadmienić, że pewna część osób przyjęła jego słowa za prawdziwe, co potwierdziło się w oddanych oklaskach po zakończeniu przezeń tych wypowiedzi. Tym sposobem Kiepas wykorzystując taką okazję, zebranych chciał wykorzystać to do swych niecnych planów. Zaszczepić spokojnej ludności jad nienawiści do Polski Ludowej i obniżyć powagę naczelnych organów i zmierzać do zmiany ustroju. Taki jest z mego punktu widzenia sens jego wypowiedzi.

Działania operacyjne polegały także na prześwietleniu rodziny  Zenona  – ojca  Stanisława, siostry Leokadii i trzech braci: Zygmunta, Kazimierza i Franciszka. Notatka wywiadowcza tak  charakteryzuje Kiepasów: Cała rodzina należała do AK. Franciszek należał do AK i AL.-u. Cała rodzina ustosunkowana do obecnego ustroju jest wrogo. Rzeczywiście wszystkie wymienione dzieci Stanisława,  włącznie z Zenonem „Małym” należały do AK.   

Po ponad roku od incydentu (21.10.1950 r.), Urząd Bezpieczeństwa Publicznego w Starachowicach wydał decyzję o tymczasowym zatrzymaniu podejrzanego Zenona Kiepasa oraz postanowienie o zarządzeniu rewizji  domowej i osobistej. O co był właściwie podejrzany Zenon ? Na pewno nie o to co powiedział bo było to faktem i pewnikiem, ale nie podlegającym sankcjom karnym. Postanowiono więc znaleźć odpowiedni paragraf. Zdecydowano się na zarzut nielegalnego posiadania broni.  Liczono być może na to, że w rodzinie partyzanckiej zawieruszył się gdzieś w obejściu  jakiś pistolet lub granat. Takie znalezisko  usprawiedliwiało by w pełni  działania UB. W dniu 22 października  1950 r., o  godz. 4:30 rano  do domu Kiepasów  weszli  towarzysze z grupy operacyjnej. Nie znaleziono jednak żadnej broni  i nie zatrzymano podejrzanego, który przebywał poza domem.   Zenon prawdopodobnie aresztowany został  jeszcze tego samego dnia  w miejscu pracy tj. w Górach Pińczowskich gdzie w Szkole Przysposobienia Rolniczego był nauczycielem zawodu. Według relacji rodziny przesiedział 3 miesiące, które odcisnęły na nim piętno. Była to dotkliwa kara. Władza ludowa dopięła swego, karząc za to, za co legalnie nie można było karać. Sprawę zamknięto dopiero w kwietniu 1955 r., kiedy  akta przesłano do archiwum.

Dokumenty Zenona Kiepasa: Patent nadania tytułu Weterana Walki o Wolność i Niepodległość Ojczyzny, Legitymacja Kombatancka, pośmiertne mianowanie na na stopień podporucznika [fot. ze zbiorów T. Pietrzykowskiego]

Pod koniec lat czterdziestych XX w. opór zbrojny grup niepodległościowych był już zdławiony. Komuniści tłumili także wszelkie przejawy oporu mentalnego. Krytykę swoich poczynań traktowali jako działalność wywrotową i reakcyjną. Bezwzględnie karcili tych, którzy łamali tę zasadę. Zenon Kiepas przekonał się osobiście co znaczy przeciwstawić się władzy ludowej. Na tle powszechnego tłamszenia i zakłamania, wyrażenie oczywistej prawdy wymagało odwagi, a niekiedy heroizmu. Jaka więc była przyczyna przełamanie strachu i odważnego wystąpienia młodego człowieka.  Można sądzić, że głównym powodem był sposób traktowania braci. Zygmunt „Krzyk” po ucieczce z obozu NKWD w Rembertowie musiał ukrywać się, podobny los dzielił Kazimierz „Oset” .  Kroplą, która przelała czarę goryczy było aresztowanie trzeciego z braci Franciszka. Wszyscy oni podczas wojny byli w konspiracji i walczyli z Niemcami. Zamiast należnego szacunku i wdzięczności stali się „bandytami”. Ta niesprawiedliwość zrodziła gorycz i gniew, które znalazły ujście w publicznym wystąpieniu.

Należy zauważyć, że pierwsze dni października były czasem przełomowym dla Zenona. Od 01.10.1949 r. rozpoczął pracę w Szkole Przysposobienia Rolniczego w Górach Pińczowskich, 02.10. wypowiedział się podczas Dnia Walki o Pokój, 03.10. odebrał  świadectwo dojrzałości w Liceum Gospodarstwa Wiejskiego w Wośnikach.  Okoliczności te pozwalały Zenonowi żywić nadzieję, że zmieniając miejsce zamieszkania, opuszczając Iłżę, sprawa jego wypowiedzi nie będzie miała poważniejszych reperkusji. Stało się jednak inaczej.

Świadectwo dojrzałości Zenona Kiepasa [żródło: zbiory T. Pietrzykowskiego]
Zenon odbiera świadectwo dojrzałości w Wośnikach, 03.10.1949 r. [fot. ze zbiorów T. Pietrzykowskiego]

                                                                                                            Paweł Nowakowski

W artykule wykorzystano materiały:

1. IPN, teczka o sygn. Ki 013/1807

2. Słowo Ludu, 2 października 1949 r.

3. dokumenty i zdjęci ze zbiorów Tomasza Pietrzykowskiego, któremu serdecznie dziękuję za udostępnienie.

Iłżanin zostanie upamiętniony w Gdańsku

Iłżanin zostanie upamiętniony w Gdańsku

Zygmunt Kiepas ps. „Róg”, „Krzyk” vel Józef Wróbel vel Zygmunt Kwieciński ur. 02.04.1917 r. w Iłży, zm. 29.01.1989 r. w Gdańsku. Syn Ziemi Iłżeckiej, harcerz – drużynowy i instruktor, strażak, żołnierz, konspirator, dowódca partyzancki, nauczyciel z powołania, kombatant, inwalida wojenny. W swoim życiu kilkukrotnie więziony, torturowany przez Gestapo, NKWD i UB. „Posługiwał się wieloma nazwiskami. Na Jego piersi przypięto najwyższe odznaczenia wojskowe: Srebrny Order Virtuti Militari, Krzyż Walecznych, Medal Zwycięstwa i Wolności. Był ciężko ranny – stracił jedno oko. Walczył za Polskę i za Nią siedział w Polskim Więzieniu”. Tak pisano o Nim niegdyś w jednej z gazet.[1]

Fot. 1 Szary i Krzyk podczas okupacji

W latach okupacji był najbliższym współpracownikiem i przyjacielem Antoniego Hedy „Szarego”. Sukcesy oddziału partyzanckiego, którym razem dowodzili były Ich wspólnym osiągnięciem. Wieloma działaniami tej grupy leśnej Kiepas dowodził osobiście często zastępując Hedę. A jednak w przeciwieństwie do „Szarego” nie wybudowano Mu pomnika, Jego nazwiskiem nie nazwano: ronda, ulicy, izby pamięci, szkoły itp. Mimo swoich zasług przez wiele lat nie został w żaden sposób indywidualnie, imiennie, należycie uhonorowany, zarówno w Jego rodzinnej Iłży, jak i w żadnej innej miejscowości, w której walczył ramię w ramię z legendarnym dziś „Szarym”.

Fot. 2 Antoni Heda i Zygmunt Kiepas w trakcie uroczystości kombatanckich.

Ten stan rzeczy postanowiło zmienić społeczeństwo jednej z dzielnic Gdańska, z którą iłżecki bohater związał się po wojnie, fundując Mu pamiątkową tablicę. W Oruni – Świętym Wojciechu – Lipcach, Zygmunt Kiepas dał się poznać przede wszystkim jako nauczyciel  i wychowawca młodzieży. Ukrywając się przed komunistyczną władzą pod fałszywym nazwiskiem – Wróbel Józef, w 1945 r. osiedlił się na przedmieściach Gdańska gdzie wraz z nauczycielami pochodzącymi z Wilna współorganizował i tworzył Szkołę Podstawą nr 40, która istnieje do dzisiaj. W szkole tej uczył do 1953 r., do momentu gdy został aresztowany za działalność w Armii Krajowej. W trakcie pokazowego procesu sądowego został skazany na 3 lata wiezienia. Po wyjściu na wolność powrócił do prawdziwego nazwiska. Początkowo nie mógł wykonywać zawodu nauczyciela ze względu na swoją przeszłość. W 1956 r. po ogłoszeniu kolejnej amnestii przez sejm PRL, kara sądowa Kiepasa została mu darowana w całości. Dzięki temu, w 1957 r. mógł powrócić do pracy w szkolnictwie. W Gdańsku pracował w Szkole Podstawowej nr 10, Szkole Podstawowej nr 40 i Szkole Podstawowej nr 41. Dnia 1 września 1977 r. przeszedł na zasłużoną emeryturę.

Fot. 3 Tablica upamiętniająca Zygmunta Kiepasa na budynku dawnej Szkoły Podstawowej nr 10 przy ul Gościnnej.

Z pewnością wielu z Jego podopiecznych siedząc w szkolnej ławie nie znało  wojennych dokonań swojego nauczyciela. Niechętnie wracał on pamięcią do lat wojny i okupacji. Był skromny. Pomimo tego iż w 1939 r. bronił Warszawy, a w kolejnych latach okupacji został partyzanckim dowódcą, nigdy nie lubił się wywyższać. Nie chciał też by Go wywyższano. Jednak wraz z upływem lat Jego podopieczni poznali kim był naprawdę. Dziś z pewnością mają pełną świadomość tego, iż uczył ich prawdziwy bohater, który swoim życiem udowodnił co znaczy hasło „Bóg, Honor i Ojczyzna”. Kiepas zwykł mawiać „Twarde życie wychowuje twardego człowieka”. Z pewnością nikt bardziej niż On sam nie poznał znaczenia tej sentencji. Wielokrotnie patrzył śmierci prosto w oczy. Epizodami jego życiowych, często tragicznych doświadczeń, można by obdzielić dziesiątki osób. Z pewnością jako „belfer” zajmuje szczególne miejsce w sercach i pamięci wychowanków skoro zostanie upamiętniony na budynku dawnej Szkoły Podstawowej nr 10, w której uczył i pracował. Sama data odsłonięcia tablicy również nie jest przypadkowa ponieważ poprzedzi Dzień Edukacji Narodowej – Święto Nauczyciela. Inicjatorem i pomysłodawcą stworzenia pamiątkowej płyty jest mieszkaniec Oruni Krzysztof Kosik – regionalista i miłośnik tej dzielnicy Gdańska, były radny miasta Gdańska i oczywiście w dzieciństwie uczeń Zygmunta Kiepasa. Środki na ufundowanie tablicy pomogła zorganizować Rada Dzielnicy Orunia – Św. Wojciech – Lipce.

Tak lata szkolne i swojego nauczyciela wspomina Krzysztof Kosik: „Pan Zygmunt uczył mnie i mego starszego brata w latach 60-tych w Szkole Podstawowej nr. 10 w Oruni. Uczył matematyki, fizyki i tzw. prac ręcznych. Dał się poznać jako nauczyciel z wielkim autorytetem, był surowym ale sprawiedliwym wychowawcą. Spokojny, opanowany, dla oruńskich „chuliganów” miał ojcowskie podejście. Jak nic nie skutkowało sięgał po argument, który niejednego wyprostował przy całkowitej aprobacie rodziców. Dziś to by było nie do pomyślenia. Uczył mnie i kolegów na zajęciach technicznych sztuki introligatorskiej. Uważał, że mężczyzna oprócz wykształcenia ogólnego powinien posiadać umiejętności techniczne, które w trudnych nawet czasach pozwolą na uczciwe zarobienie na chleb. Łagodniejszy, ale tak samo sprawiedliwy stosunek miał do dziewczyn. Klasy gdzie był wychowawcą stały za Nim murem. Przykład – uczeń z klasy niższej pozwolił sobie na drwiny z wojennej kontuzji Pana Zygmunta zza drzwi krzyczał: „Pirat, pirat”. Paru uczniów dorwało delikwenta, na klatce schodowej. Kara była mocna i zasłużona, odechciało się mu głupich zachowań. Był to człowiek szanowany również przez rodziców uczniów, kolegów i koleżanki z pracy. Nie spotkałem nigdy osoby, która niechętnie wyrażałaby się o nauczycielu Zygmuncie Kiepasie. Taki był. Po latach poznałem dramatyczną a zarazem heroiczną biografię Pana Kiepasa i uznałem iż jego postać zasługuje na upamiętnienie. Raz, że mamy taki obowiązek moralny jako uczniowie, dwa mamy obowiązek jako mieszkańcy Oruni”.

Uroczyste odsłonięcie tablicy nastąpi 13 października 2021 r. o godzinie 11.00 w dzielnicy Gdańsk – Orunia, przy ulicy Gościnnej 17, na budynku dawnej Szkoły Podstawowej nr 10. Organizatorzy zapraszają poczty sztandarowe i środowiska kombatanckie. (Spotkanie organizacyjne oficjeli i pocztów sztandarowych o godz. 10.15 pod wyżej wskazanym adresem).

Jest mi niezwykle miło przypomnieć, iż biogram Zygmunta Kiepasa publikowany był na stronie Iłżeckiego Towarzystwa Historyczno-Naukowego, w setną rocznicę urodzin „Krzyka”, w 2017 r. Była to pierwsza internetowa odsłona przedstawiająca całościowo Jego życie. Dla osób zainteresowanych Jego biografią dołączam link do wspomnianego artykułu:

 http://www.ilzahistoria.pl/aktualnosci/100-lecie-urodzin-zygmunta-kiepasa-krzyka/

W latach kolejnych życiorys „Krzyka” publikowany był również na stronie AK Okręg Kielce:

http://www.akokregkielce.pl/kiepas-zygmunt-krzyk.html oraz na stronie Ośrodka Myśli Patriotycznej i Obywatelskiej (OMPiO Dawne Więzienie w Kielcach):

http://ompio.pl/wiezniowie/kiepas-zygmunt/

W latach ubiegłych powstało również kilka innych publikacji internetowych bezpośrednio związanych z Zygmuntem Kiepasem. ITHN opublikował artykuł dotyczący potyczki w Edwardowie 26 lutego 1944 r., podczas której „Krzyk” został ciężko ranny: https://www.ilzahistoria.pl/?s=edward%C3%B3w

Jeden z artykułów publikowany był na portalach w Polsce i w Wielkiej Brytanii. Dotyczył jednego z ostatnich żyjących przyjaciół i towarzyszy broni „Krzyka” – Sergiusza Paplińskiego „Kawki”. Jest to prawdopodobnie ostatni żołnierz wyklęty, który wciąż żyje w Anglii:

http://ponury-nurt.blogspot.com/2020/06/ojcowska-przyjazn-zygmunta-kiepasa.html

                                                                                   Tomasz Pietrzykowski 


[1] C. Mączka: Nieuchwytni. „Wieczór Wybrzeża” 1988/89, nr 254 (943), s. 4

W artykule wykorzystano:

1. Mączka C., Nieuchwytni, „Wieczór z Wybrzeża” 1989, nr 254 (9453), s.4.

2. Pietrzykowski T. Cień „Szarego” Zygmunt Kiepas ps. „Krzyk”, (obszerny maszynopis w trakcie opracowywania w posiadaniu autora).

3. Portal mojaorunia.pl, Był więziony przez hitlerowców i prześladowany przez komunistów. Nauczyciel z Oruni i Św. Wojciecha doczekał się upamiętnienia. P. Olejarczyk, [on-line], 20.09.2021, http://mojaorunia.pl/index.php?option=com_orunia&Itemid=24&task=artykul&id=14696&fbclid=IwAR2MF9HHnu6_33lc9XHi7JyfyykcawE3AuHqJjfk0AJPkyYz02WQLJnKa4M

Major Bolesław Wodecki

Major Bolesław Wodecki

Por. B. Wodecki w 1927 r. [fot ze zbiorów autora]

Bolesław Wodecki urodził się w Iłży [1897 r.] w rodzinie Marcelego i Marianny, z domu Jakubowskiej. Ukończył szkołę powszechną w Iłży oraz gimnazjum w Radomiu. W 1914 r. w wieku 17 lat, rozpoczął naukę w 1. Rosyjskim Korpusie Kadetów Księcia Konstantina Konstantynowicza w Kijowie, którą ukończył w stopniu chorążego (praporszczyk) w 1917 r. W 1918 r., awansowany do stopnia podporucznika, rozpoczął służbę w 3. pułku ułanów wchodzącym w skład dywizji ułanów I Korpusu Polskiego w Rosji gen. Józefa Dowbór-Muśnickiego.

W latach 1928 – 1934 był wykładowcą w Szkole Podchorążych Piechoty w Komorowie – Ostrowi Mazowieckiej. Był tam dowódcą kompanii szkolnych oraz instruktorem broni maszynowych. Przyczynił się do wychowania i wyszkolenia sześciu roczników przyszłych polskich oficerów piechoty. W 1935 r ukończył kurs dowódcy batalionu w Centrum Wyszkolenia Piechoty Rembertowie. W latach 1936 – 1937 dowodził Dywizyjnym Kursem Podchorążych Rezerwy 25 Dywizji Piechoty przy 29 Pułku Strzelców Kaniowskich w Szczypiornie pod Kaliszem.

Odznaka pułkowa 29 pSK

Od roku 1919 związany z 29. Pułkiem Strzelców Kaniowskich w Kaliszu, początkowo jako dowódca pułkowego plutonu pionierów a następnie, od 1923 r. pułkowego plutonu łączności. Walczył w wojnie polsko – bolszewickiej w szeregach 29 pSK, podczas której został ranny.

W okresie od 20.11.1937 r. do 02.05.1938 r. pełnił obowiązki dowódcy III batalionu 29 pSK. Na stopień majora został mianowany ze starszeństwem z 19 marca 1939 i 38. lokatą w korpusie oficerów piechoty. W samym czasie objął dowództwo III batalionu 29 pSK.

Uczestnik kampanii wrześniowej, walczył m.in. w Bitwie nad Bzurą, Bitwie pod Młocinami/Placówką oraz w obronie Warszawy.

W bitwie pod Młocinami/Placówką – Warszawskie Termopile – I batalion 30 pSK mjra Bronisława Kamińskiego i III batalion 29 pSK mjra Bolesława Wodeckiego, w całodziennym boju i za cenę rozbicia obu batalionów, umożliwiły przedarcie się jednostek Armii Poznań i Armii Pomorze do Warszawy. W bitwie tej mjr Wodecki został ranny w prawe przedramię.

Żonaty z Jadwigą Wodecką ze Szczepańskich, miał dwoje dzieci: Włodzimierza (1928-1988) i Krystynę (1934-2009).

Kpt . B. Wodecki [fot. ze zbiorów autora]

Odznaczenia

Medal Zwycięstwa (za I wś)

Odznaka za Rany i Kontuzje

Krzyż Walecznych (za wojnę polsko-bolszewicką)

Srebrny Krzyż Zasługi

Medal Pamiątkowy za Wojnę 1918–1921

Medal 10-lecia służby – brązowy

Srebrny Medal za Długoletnią Służbę

Krzyż Walecznych (za obronę Warszawy)

Order Virtuti Militari V klasy nr DK-0365 (pośmiertnie)

Awanse

Mjr B. Wodecki [fot. ze zbiorów autora]

1917 r. – chorąży (praporszczyk) w armii rosyjskiej

1918 r. – ppor.

1919 r. – por. – starszeństwo z dn. 01.06.1919 r. (?)

1931 r. – kpt. – starszeństwo z dn. 01.01.1931 r.

1939 r. – mjr – starszeństwo z dn. 19.03.1939 r.

2018 r. – ppłk – pośmiertnie

Upamiętnienie

Grób w kwaterze wojskowej (10B-1) na Cmentarzu Wojskowym na Powązkach w Warszawie.

Grób na cmentarzu św. Antoniego przy ul. Solec w Łodzi. – niestety, mimo, że była to mogiła wojskowa, został zlikwidowany kilka lat temu – skandal.

Tabliczka pro memoriam na nagrobku rodzinnym na Cmentarzu Miejskim w Kaliszu przy ul. Górnośląskiej. Niejasne są okoliczności śmierci oraz miejsce pochówku Bolesława Wodeckiego. Według oficjalnych dokumentów zmarł 3 stycznia 1940 r. na skutek odniesionej rany w szpitalu w Łodzi. Mamy te dokumenty. Jednak według informacji PCK Bolesław Wodecki zmarł w Szpitalu Ujazdowskim w Warszawie również 3 stycznia 1940 roku. Mamy tę informację. Najprawdopodobniej został przemycony (przez personel szpitalny) do struktur polskiego państwa podziemnego – stąd szeroka akcja dezinformacyjna. Dalsze jego losy pozostają niestety nieznane.

Dwóch szwagrów – kpt. Bolesław Wodecki i por. Teodor Fox (zginął w Katyniu). Chłopiec z lewej to Ryszard Fox, który większą część okupacji spędził w Iłży, chłopiec po prawej to Włodzimierz Wodecki. [fot. ze zbiorów autora]

Wojciech Miller