Żołnierskie groby w Iłży – mauzoleum

Żołnierskie groby w Iłży – mauzoleum

Mauzoleum to monumentalny grobowiec, któremu nadawane są różne formy od okazałych budowli i piramid po ziemne kopce. Iłżeckie mauzoleum nie odpowiada książkowej definicji, a termin ten przyjął się w lokalnym środowisku i odnosi się do kwatery grobów żołnierskich i partyzanckich, wydzielonej na Nowym Cmentarzu w 1969 r. Jak doszło do powstania mauzoleum w Iłży?

Po zakończeniu bitwy pod Iłżą 8-9.09.1939 r. przystąpiono do pochówków poległych. Żołnierze niemieccy chowani byli w pierwszej kolejności, dopiero po trzech dniach Niemcy wyrazili zgodę na pogrzeby żołnierzy polskich. Gorąca aura sprawiła, że ciała szybko zaczęły się rozkładać, wpłynęło to niekorzystnie na rzetelność przeprowadzanych identyfikacji.

Nagrobek z mogiły zbiorowej żołnierzy polskich pozostawiony na cmentarzu przy kościele Panny Marii po ekshumacji w 1948 r. [fot. P. Nowakowski]

W 1940 r. Polski Czerwony Krzyż, po zgromadzeniu informacji pochodzących od zarządów gmin powiatu iłżeckiego[1], sporządził wykaz mogił i żołnierzy poległych w 1939 r. Zabici w iłżeckiej bitwie zasadniczo pochowani byli na terenie czterech gmin: iłżeckiej, błazińskiej, rzeczniowskiej i mirzeckiej. Oprócz tego pewna ilość rannych zmarła w przygodnych miejscach, czasami w znacznej odległość od pola bitwy.[2]  Wykaz wymienia 53 nazwiska poległych na terenie Gminy Iłża i określa tylko cztery ogólne lokalizacje grobów: teren Iłży, „przedmieście Piłatki”, „przedmieście Kotlarki” (cmentarz przy kościółku św. Franciszka) i góra zamkowa. Wykaz nie zawiera żadnych informacji o poległych nieznanych. Uzupełnieniem wykazu jest dokument pt. Informacje zebrane w Iłży w sprawie poległych żołnierzy W.P. w okolicy, sporządzony przez pracownika Polskiego Czerwonego Krzyża E. Meissnera. Szacuje on, że w promieniu 1 km od Iłży poległo ok. 80 żołnierzy, z tego 67 zostało pochowanych na cmentarzu koło kościoła św. Franciszka. Rozszerza także listę lokalizacji mogił o cmentarz parafialny, na którym znajdowała się mogiła zbiorowa (z 5 hełmami) i kilka pojedynczych mogił żołnierzy NN oraz dziedziniec szpitala, na którym pochowano 2 żołnierzy NN. Meissner wymienia poległych pod Piłatką: kpt. Radomira Bereszyńskiego, ppor. Karola Glińskiego z 51 ppSK, ppor. Józefa Starkszala i kpr. Stanisława Moskwę. Zamieszcza także nazwiska 6 żołnierzy, którzy po bitwie leczyli się w iłżeckim szpitalu. Jeden z nich Cebul lub Cybul Stanisław zmarł i został pochowany na cmentarzu parafialnym. 

W gminie Błaziny wykaz informuje o 26 mogiłach, w tym 2 zbiorowych. Pochowano w nich 42 żołnierzy, z których 14 zidentyfikowano. Natomiast na terenie gminy Rzeczniów, 158 poległych było pogrzebanych w 18 mogiłach (w tym 2 zbiorowych, w Lesie Aleksandrowskim 138 żołnierzy i w Kolonii Pasztowej Woli 4 żołnierzy).   Zidentyfikowano tam ponad 140 poległych. Niestety 117 nieśmiertelników z Lasu Aleksandrowskiego zarekwirowali Niemcy zanim zostały one zarejestrowane przez stronę polską. Z tego powodu wykaz wymienia jedynie 25 nazwisk żołnierzy, pochowanych w gminie Rzeczniów.[3]  

Płyta, która znajdowała się na mogile zbiorowej żołnierzy polskich w Lesie Aleksandrowskim [fot. P. Nowakowski]
Grób polskiego żołnierza na wzgórzu zamkowym [źródło: zdjęcie
ze zbioru Michała Chudzikowskiego]

Dane o poległych z 1940 r. zawarte w wykazie i informacji Meissnera nie były kompletne. W 1941 roku Polski Czerwony Krzyż ponownie podjął starania o ustalenie liczby mogił w powiecie iłżeckim. Tym razem zwrócono się do księży proboszczów z prośbą o wypełnienie kwestionariusza, zawierającego pytania dotyczące obecności w parafiach mogił żołnierskich, danych osób w nich pochowanych oraz ewentualnego  posiadania depozytu po poległych. Nie zachował się kwestionariusz z parafii iłżeckiej, natomiast szczegółowo zostały wyliczone i zlokalizowane mogiły w parafii rzeczniowskiej. Tamtejszy proboszcz skorzystał z pomocy Zarządu Gminy, który wykonał inwentaryzację. Z tego powodu wykaz nie ograniczył się do obszaru parafii, ale dotyczył gminy Rzeczniów.  W tym czasie wyszczególniono aż 31 mogił, w których miało spoczywać 173 żołnierzy.

Największą mogiłą na terenie gminy Rzeczniów był grób zbiorowy w Lesie Aleksandrowskim (Rzechowskim). Zawierał szczątki 138 żołnierzy głównie z 12 DP, poległych 9 IX 1939 r. W 1948 r. przeniesiono pochowanych tam żołnierzy na cmentarz parafialny w Grabowcu. Prawdopodobnie w tym samym roku zlikwidowano także pozostałe groby rozrzucone po całym obszarze gminy, a szczątki z nich pochowano na cmentarzach parafialnych. Obszar gminy Rzeczniów przynależał aż do trzech parafii: rzeczniowskiej, iłżeckiej i grabowieckiej. Wiemy na pewno, że żołnierze, którzy leżeli w Kolonii Pasztowa Wola znaleźli się na cmentarzu iłżeckim. Natomiast nie znamy losu mogił z okolic Rzeczniowa. Można przypuszczać, że szczątki z nich zostały przeniesione na tamtejszy cmentarz parafialny.Ekshumacja w Lesie Aleksandrowskim w 1948 r. została przeprowadzona pobieżnie. Przez kolejne lata w okolicach dawnej mogiły odnajdywano ludzkie szczątki i fragmenty wojskowego ekwipunku. W 2018 r. na zlecenie IPN wykonano badania archeologiczne  i odnaleziono liczne drobne kości (kręgi, paliczki, żebra), kilka czaszek i nieliczne kości długie. Wydobyto także elementy umundurowania (guziki, buty) i wyposażenia (skórzane paski, bagnet) oraz rzeczy osobiste (monety, grzebienie, portmonetki, medalik, zegarek).

Artefakty odnalezione w mogile zbiorowej żołnierzy polskich na cmentarzu w Grabowcu [fot. P. Nowakowski]
Artefakty odnalezione w byłej mogile zbiorowej w Lesie Aleksandrowskim [fot. P. Nowakowski]

Odnaleziono również kilka połówek nieśmiertelników i 1 cały, z których odczytano nazwiska: Barylski Marcin, Moroziński Józef, Kozłowski Józef (zmobilizowany w Brzeżanach), Kierniew?, Galiski Józef.[5] Wszystkie kości i artefakty  umieszczono w zbiorowej  mogile z 1948 r. na cmentarzu w Grabowcu. Zanim to jednak nastąpiło przebadano jej zawartość.  Znajdowały się tam szczątki żołnierzy pochowane w 8 dużych trumnach, które uległy już prawie całkowitemu rozkładowi. Oprócz kości zachowały się elementy umundurowania (guziki, buty, fragmenty skórzanych pasków), wyposażenia (fragmenty masek przeciwgazowych, ładownice, hełmy, wycior do karabinu, menażka) i uzbrojenia (4 granaty, amunicja, bagnet). Odnaleziono także  dwa  nieśmiertelniki z nazwiskami Michał Diakowicz i Leon Szymków.[6]

Nowe trumienki, w które przełożono szczątki z mogiły zbiorowej w Grabowcu. [fot. P. Nowakowski]

Analizując dokumentację archiwalną i opracowania historyczne, obecnie można wymienić  ponad dwadzieścia nazwisk żołnierzy pochowanych w mogile bratniej w  Grabowcu, są to: Buczyński Michał, Barylski Marcin, Barylski Tadeusz (strz. 51 ppSk), Chamza Hrynko, Chruszcz Jan (strz. 54 ppSK), Diakowicz Michał, Dus Jan, Gąsowski Stanisław (sierż. 3 ppLeg.), Gutowski Roman (mjr), Iwaniuk Marian (Brzeżany), Kierniew, Kosiński Józef (Brzeżany), Kozłowski Józef (Brzeżany), Krupa, Mihilewicz Ignacy, Mroziński Józef, Osowski Jan, Psutka Józef (Złoczów), Szymków Leon (Brzeżany), Szwec Leon (Brzeżany), Zorniak Leon (strz., Jarosław).[7]   

W 1948 r. uporządkowano także groby wojenne w gminie Iłża i Błaziny.   W lutym wspomnianego roku, Zarząd Miejski w Iłży sporządził wykaz grobów żołnierskich i partyzanckich.[8]  Według wykazu w mieście i okolicach znajdowały się następujące mogiły:

  1. Dwie zbiorowe mogiły na cmentarzu przy kościółku p.w. św. Franciszka (ok.100 poległych).
  2. Na tym samym cmentarzu grób pojedynczy por. W. Rogosia
  3. Na „przedmieściach” Piłatki – jeden grób zbiorowy (ok. 25 żołnierzy o nieznanych nazwiskach).[9]
  4. Na „przedmieściu” Piłatki – 5 grobów pojedynczych.
  5. Na dziedzińcu szpitala – jeden grób zbiorowy (7 osób w tym dwóch żołnierzy).
  6. Na cmentarzu parafialnym – dwa groby zbiorowe (po kilku ludzi).
  7. Na cmentarzu koło kościoła Panny Marii – jeden grób zbiorowy i jeden pojedynczy.
  8. Na polu obok zamku – jeden grób pojedynczy.[10]
  9. Przy drodze do figury św. Jana – jeden grób zbiorowy z 3 poległymi.
  10. Na polu obok cmentarza parafialnego – dwa groby pojedyncze.

Oprócz tego na cmentarzu parafialnym znajdowało się ok. 30 grobów pojedynczych i zbiorowych cywilnych ofiar zbrodni hitlerowskich, przy Szosie Radomskiej była zbiorowa mogiła 13 żołnierzy radzieckich i 8 osób cywilnych i na ul. 11 Listopada (dziś Kochanowskiego) mogiła zbiorowa 4 partyzantów.

W 1948 roku w gminie Iłża odbyły się dwie ekshumacje. Pierwsza miała miejsce w połowie maja, druga na przełomie listopada i grudnia.[11] Podczas obu akcji wykopano ciała 100 żołnierzy, z tego 46 zidentyfikowano. Szczątki wydobyto z następujących lokalizacji: 71 żołnierzy z cmentarza przy kościele św. Franciszka, 25 żołnierzy z Piłatki, 2 z zamku i 2 z dziedzińca szpitala.[12]

            Na przełomie listopada i grudnia (1948 r.) odbyły się także ekshumacje na terenie gminy Błaziny, gdzie wykopano 34 ciała żołnierzy września, z których osiem zidentyfikowano.[13] Ponieważ Błaziny należały do parafii iłżeckiej i nie posiadały własnego cmentarza, ekshumowane szczątki pochowano w Iłży.  Wspólną uroczystość pogrzebową wyznaczono na 2 XII. Z kościoła p.w. Św. Ducha, gdzie zgromadzono wszystkie trumny, o godz. 11.00 wyruszył na cmentarz parafialny kondukt pogrzebowy prowadzony przez orkiestrą. Trumny były niestandardowe, większe od normalnych. Kilka z nich zawierało w sobie szczątki nawet 15 ciał. Trumny zostały złożone w trzech mogiłach na Nowym Cmentarzu. Pierwszą z nich przeznaczono dla dwóch trumien ze szczątkami 16 żołnierzy i 3 partyzantów narodowości rosyjskiej. W drugim grobie złożono ekshumowanych z gminy Błaziny- 34 żołnierzy poległych we wrześniu 1939 r. (5 trumien), 72 partyzantów, w większości poległych w bitwie pod Piotrowym Polem w październiku 1944 r.  (6 trumien) oraz pięcioosobową rodzinę Łodejów (1 trumna).[14] W trzeciej mogile pochowano szczątki 74 żołnierzy września (10 trumien) i 3 trumny indywidualne partyzantów poległych w 1944 r.

Podsumowując, 2 grudnia odbył się pogrzeb 108 żołnierzy września ze 134 ekshumowanych w 1948 r. 27 żołnierzy zostało wydobytych podczas pierwszej ekshumacji w maju (z Piłatki i zamku) i wtedy też zostali pochowani na Nowym Cmentarzu.[15]

Ilość grobów, trumien i szczątków żołnierzy i partyzantów pochowanych 2.12.1948 r. na Nowym Cmentarzu w Iłży

Nie posiadamy danych o ekshumacjach z grobów przy drodze do figury św. Jana, czy mogił koło cmentarza, które wymienia wykaz z lutego 1948 r.  Na pewno takie ekshumacje odbyły się przed końcem 1948 r., gdyż pismo Zarządu Miasta z 08.01.1949 r. informuje: Zarząd Miasta w Iłży komunikuje, że liczba ekshumowanych żołnierzy polskich na terenie Iłży wynosi 99 osób[16], ekshumowanych żołnierzy radzieckich 16 osób, mogił zbiorowych żołnierzy polskich znajduje się 7, mogił zbiorowych żołnierzy radzieckich 1. Mogiły znajdują się na cmentarzu parafialnym i przy kościółku P. Marii w Iłży. Do ekshumacji na tutejszym terenie nic nie pozostało. (…)[17]

Kolejne działania upamiętniające żołnierzy września miały miejsce w latach 1968-1969. Koło Miejskie w Iłży Związku Bojowników o Wolność i Demokrację (ZBOWiD) wystąpiło z inicjatywą wybudowania na cmentarzu parafialnym mauzoleum dla poległych żołnierzy i partyzantów czasu II wojny światowej. Powołano w tym celu Społeczny Komitet Upamiętnienia Miejsc Walki i Spoczynku Poległych Żołnierzy i Partyzantów w Walce z Hitlerowskim Okupantem w Latach 1939-1945 w Rejonie Iłży. Pierwsze posiedzenie Komitetu odbyło się 27.10.1968 r. W jego skład weszło 19 osób z pięcioosobowym zarządem: Radwan Aleksander (przewodniczący), Pasternak Bogdan (z-ca przewod.), Wójtowicz Halina (sekretarz), Szmit Kazimierz (z-ca sekre.), Barszcz Kazimierz (skarbnik). Kluczowym problemem przed, którym stanął Komitet było ustalenie ilości i tożsamości poległych żołnierzy. Nie przyniosły rezultatów poszukiwania w archiwach i księgach parafialnych. Zdecydowano się więc na emitowanie ogłoszeń w lokalnych i ogólnopolskich środkach przekazu zachęcających do przesyłania do iłżeckiego oddziału ZBOWiD-u informacji o biorących udział w bitwie pod Iłżą we wrześniu 1939 r. Odzewem były listy, które napłynęły z różnych stron Polski, ale ilość pozyskanych nazwisk uczestników bitwy była niewielka.

Lokalizacja mauzoleum została wyznaczona na Nowym Cmentarzu gdzie podczas II wojny znajdowały się groby żołnierzy niemieckich. Na mocy ówczesnych przepisów, państwo mogło nieodpłatnie zawłaszczyć część cmentarza wyznaniowego na urządzenie żołnierskich kwater. Komitet chciał jednak aby przejęcie zostało załatwione polubownie z ówczesnym iłżeckim proboszczem ks. Józefem Dziadowiczem. Miał on w ekwiwalencie otrzymać ogrodzenie metalowe, jednak obietnica nie została dotrzymana. W 1973 r. ks. Dziadowicz skarżył się, że ogrodzenia nie otrzymał, a na dodatek wypomniał, że został wprowadzony w błąd co do powierzchni mauzoleum.

W lipcu 1969 r. żołnierze Obrony Terytorialnej Kraju z jednostki w Zębcu przeprowadzili ekshumacje w trzech lokalizacjach: na cmentarzu parafialnym, na cmentarzu przy kościółku Panny Marii oraz z mogiły przy Drodze Strażowej (okolice Zębca). W sumie wydobyto szczątki żołnierzy i partyzantów z 15 mogił i rozłożono je w 15 ciągach grobów tworzących mauzoleum, które zostało uroczyście otwarte 19 października 1969 r. Według listy ZBOWiD-u pochowano tam 150 żołnierzy z września 1939 r., w tym 103 zidentyfikowanych, 56 partyzantów AK, 5 partyzantów BCh, 3 partyzantów AL i 10 partyzantów radzieckich.[18] Istnieją jednak poważne rozbieżności co do liczby pochowanych tam żołnierzy i partyzantów. Przypomnijmy, że w 1948 r. na Nowym Cmentarzu pogrzebano szczątki 134 żołnierzy września ekshumowanych z Gminy Iłża i Błaziny. Złożono je w 3 zbiorowych mogiłach (jedna mogiła powstała w maju, dwie w grudniu).  Na tym samym cmentarzu istniały już 2 zbiorowe groby, w każdym po kilku żołnierzy, a na cmentarzu przy kościele Panny Marii jeden zbiorowy (20 żołnierzy) i jeden pojedynczy.[19] Dodać należy jeszcze dwóch żołnierzy wydobytych z grobu znajdującego się przy kolejce wąskotorowej i drodze Strażowej (Lasy Iłżeckie), podczas  ekshumacji w 1969 r. Po podsumowaniu powyższych liczb możemy oszacować, że w rzeczywistości iłżeckie mauzoleum kryje ok. 170 poległych w 1939 r.

Analiza dokumentów z 1940, 1948 i 1969 r. wskazuje na różnice zarówno co do ilości zwłok jak i brzmienia nazwisk. We wszystkich wykazach przewija się 118 nazwisk poległych, którzy byli pochowani na terenie gmin Iłża i Błaziny. Wśród nich są także nazwiska kilku żołnierzy, którzy pierwotnie pochowani byli w gminie Rzeczniów, lecz ostatecznie znaleźli się na iłżeckim cmentarzu. Lista z 1940 r. zawiera 82 nazwiska, wykaz z 1948 r. 54, a z 1969 r. aż 103 nazwiska[20]. Oprócz zidentyfikowanych osób każdy wykaz posiada pewną liczbę NN.  Jedynie 47 nazwisk powtarza się we wszystkich wykazach. W 1969 r. pojawiają się aż 32 nowe nazwiska, które nie były rejestrowane na wcześniejszych listach. Wykaz z 1940 r. zawiera 7 nazwisk, które nie pojawiają się w innych latach, wykaz z 1948 r. zawiera 4 takie nazwiska.[21] Podsumowując, w wykazach z 1969 r. brakuje aż 15 nazwisk, które występowały we wcześniejszych zestawieniach. Obecność niektórych nazwisk jedynie w 1940 r., można wytłumaczyć ekshumacjami, które przeprowadzały rodziny poległych, jeszcze podczas wojny.  Tak było w przypadku ppor. Karola Glińskiego czy prawdopodobnie inż. Mariana Chyca. Trudno natomiast wytłumaczyć zniknięcie nazwisk wyszczególnionych na listach w 1948 r. Wtedy dokładnie określono ilość pochowanych i przyporządkowano ich do określonych trumien. Nie było możliwości, by zostali ekshumowani ze zbiorowej mogiły między 1948 a 1969 r.[22]  Najbardziej zasmucającą konstatacją wynikającą z analizy dokumentów i informacji nagrobnych jest stwierdzenie, że nie możemy być pewni czyje szczątki rzeczywiście kryje dany grób. Podczas ekshumacji w 1969 r. przy 26 czaszkach odnaleziono tabliczki z numerami identyfikacyjnymi, którym nie przyporządkowano nazwisk. Popełniono liczne pomyłki przy instalacji tabliczek na krzyżach np. na liście ZBOWiD-u w grobie nr 13 powinny znajdować się szczątki partyzanta Lucjana Luzaka „Kosa”, tymczasem tabliczka informuje, że jest to mogiła kpr. Bolesława Pietrusińskiego; wg listy w grobie 140 spoczywa Bronisław Puchała (partyzant), na tabliczce natomiast wymieniony jest NN żołnierz WP z 1939 r.; na liście strzelec Edward Koffler pochowany jest w grobie 214, a jego tabliczka znajduje się na grobie 215.

W 1948 r. ekshumowani żołnierze byli przekładani do zbiorczych trumien (od 5 do 10 osób w jednej) i ponownie grzebani. Ich zwłoki już wtedy (9 lat po bitwie) były w znacznym rozkładzie, który postępował przez kolejnych 21 lat, do momentu budowy mauzoleum. Z pewnością w 1969 r.  właściwa identyfikacja nie była już możliwa, a ekshumujący określali liczbę pochowanych głównie na podstawie ilości czaszek. W niewielkim stopniu zachowano porządek pochówku z 1948 r. Żołnierze, którzy złożeni byli w jednej trumnie powinny być grzebane na mauzoleum w sąsiadujących ze sobą grobach, wynika to z logicznych i praktycznych przesłanek. W rzeczywistości odnajdujemy ich w różnych miejscach mauzoleum. Wyjątkiem są szczątki z trumny nr 2, należące do 6 żołnierzy, 5 z nich leży w kolejnych grobach. 

Poniżej zamieszczono tabele z nazwiskami żołnierzy wymienianych w dokumentach związanych z pochówkami w Iłży.


Plan mauzoleum w Iłży z zaznaczonymi na niebiesko mogiłami żołnierzy z 1939 r.

Trzecim miejscem pod względem liczebności pochówków uczestników bitwy pod Iłżą jest cmentarz w Ostrowcu Świętokrzyskim przy ul. Denkowskiej. Znajdują się tam groby ok. 30 żołnierzy, którzy jako ranni trafili do szpitala ostrowieckiego i tam zmarli.[27]

  1. Laurenty Babicz †6 IX1939 r., strz. 7 pp.
  2. Bolesław Balwierz †1 X 1939 r. żoł. 74 pp.
  3. Czwaczka Antoni †10 IX 1939 r. kapelan WP ze Lwowa
  4. Gawron †8 IX 1939 r. plut. 54 pp.
  5. Haczkiewicz Józef † 3 XI 1939 r. strz. 51 pp. z Brzeżan
  6. Kowalczuk Mitrofan † 1 X 1939 r. żoł z pow. łuckiego
  7. Loranty  †1939 r.,
  8. Łaba Jerzy † 10 IX 1939 r. żoł. 3 komp. 7 pp.
  9. Łataj Leon † 1939 r.
  10. Maliński Antoni †17 IX 1939 r.
  11. Marusik Wacław †14 XI 1939 r., strz. 54 pp.
  12. Mazurek Jan † 14 IX 1939 r., kpr. 75 pp.
  13. 3 NN żołnierzy † IX 1939 r.
  14. 5 NN żołnierzy † 10 IX 1939 r.
  15. Ostrowski Józef † 9 IX 1939 r. strzelec
  16. Rosół Edmund † 19 X 1939 r.
  17. Szafraniec Czesław † 30 IX 1939 r.
  18. Szeleżyński Franciszek † 5 X 1939 r. żoł. z garnizonu Tarnopol
  19. Turczyn Mikołaj † 6 X 1939 r., kanonier 12 pal
  20. Turecki Ludwik † 8 IX 1939 r. por. 8 pp.
  21. Wójtowicz Stanisław † 19 X 1939 r. kanonier z Podhajczyk
  22. Zakrzewski Piotr † 15 IX 1939 r. por. z Bercznicy (?) k/Zbaraża
  23. Żurzkowski Julian † 14 IX   1939 r.

Paweł Nowakowski


[1] APK, PCK Zarząd Wojewódzki w Kielcach, Listy poległych żołnierzy polskich w czasie działań wojennych 1939 na terenie Powiatu Iłża, s. 84, k. 16-18.

[2] Rannych żołnierzy transportowano do szpitali w Iłży, Ostrowcu, Wierzbniku i Radomiu. Niektórzy ranni umierali w miejscach odległych, np. Wojczuk Tadeusz przetransportowany został do Garbatki gdzie zmarł. Pochowany został w zbiorowej mogile w Molendach k/Garbatki; por. Roman Lucjan Charzewski ranny w bitwie, zmarł 7.10.1939 r. w Chełmie Lubelskim.

[3] Waleszczuk Kazimierz, Sołotki Mikołaj (Brzeżany), Gąsowski Stanisław (Hrubieszów), Mihilewicz Ignacy, Krzemiński Karol (Tarnopol), Psutka Józef (Złoczów), Poniecki Edward (54 pp.), Doliński Kazimierz (54 pp.), Zawadzki Stanisław, Dudek Wojciech, Zieliński Mikołaj, Osowski Jan, Iwaniuk Marian (Brzeżany), Adamski Jan Franciszek (52 pp.), Cuchus Stanisław (54 pp.), Kazkow Karol, Nalepa Kazimierz (Tarnopol), Bednarz Józef (Tarnopol), Plewniak Jędrzej (Złoczów), Wilczyński Jan, Duda Józef, Zak Marian, Skowroński Stanisław (lekarz), Zając Michał, Zorniak Leon.

Do pochowanych w Gminie Rzeczniów należy zaliczyć jeszcze lekarza Stanisława Kozakowskiego (pochowany w Pasztowej Woli) i  mjr. Romana Gutowskiego pochowanego w Lesie Aleksandrowskim. Nazwiska poległych pochodzą z dokumentu E. Meissnera –  AP w Kielcach, PCK Zarząd Wojewódzki w Kielcach, Listy poległych żołnierzy polskich w czasie działań wojennych 1939 na terenie Powiatu Iłża, sygn. 84.  k. 10-11.

[4] Prawdopodobnie powinno być  7

[5] B. Marczyk-Chojnacka, Sprawozdanie z prac ekshumacyjnych w Lesie Aleksandrowskim zleconych przez IPN, s. 9.

[6] Przed badaniami archeologicznymi przy grobie w Grabowcu znajdowała się tabliczka z nazwiskami 10 żołnierzy: por. Kazimierz Gliński, ppor. Jaroszyński Stanisław, strz. Barylski Tadeusz, Łopańczuk Eufemiusz, strz. Żornak Leon, strz. Wołowicz Jan, st. strz. Walus Adolf,  Kopaniecki Michał, strz. Szwec Leon, strz. Nowak Jan.

[7] Zob. artykuł internetowy Tomasza Glińskiego, Śpij kolego w ciemnym grobie  http://strzelcy-kresowi.pl/art,17,spij_kolego_w_ciemnym_grobie-0.html  (dostęp 10.12.2021). Według dokumentacji E. Meissnera z 1940 r. w zbiorowej mogile pochowany został także mjr R. Gutowski (APK, Polski Czerwony Krzyż Zarząd Wojewódzki w Kielcach sygn. 84, k. 5)., który błędnie wymieniany jest wśród pochowanych na mauzoleum w Iłży.

[8] Archiwum Państwowe w Kielcach, Zarząd Miejski w Iłży, sygn. 75, k. 3.

[9] Podczas ekshumacji ustalona nazwiska 5 z nich: (Płaszczewski Aleksander? [Płaszczyński, przypuszcza P.N.], Wolanin Stanisław, Zalejski Kazimierz, Drucker Leopold, ppor. Winkler Wacław), 20 pozostało NN.

[10] Podczas ekshumacji okazało się, że było w nim pochowanych 2 żołnierzy, kpr. Pałkowski Franciszek i NN)

[11] Jeden z dokumentów archiwalnych wskazuje konkretne daty – 15 maja i 2 grudzień. Są to raczej daty zakończenia ekshumacji, które mogły trwać kilka dnia. Tak było w przypadku ekshumacji grudniowej, która w rzeczywistości rozpoczęła się 30 listopada a zakończyła pogrzebem 2 grudnia.

[12] Na cmentarzu przy kościele św. Franciszka znajdowały się dwie mogiły zbiorowe i jeden grób pojedynczy por. W. Rogosia. W I mogile zbiorowej spoczywali: Dudziec Wojciech, Ozga Stanisław, Kinasz Michał, Dudiuk Jakub, Marynia Jan, ppor. Biłeńki Stanisław, Tomczyna Paweł, Grześkowiak Ignacy, kpr. podch. Ziółkowski Zygfryd, Maciejewski Adam Marian, Barszczowski Edward, Płaszczewski Aleksander, Harapiński Florian oraz 4 żołnierzy nieznanych; w II mogile spoczywali: Powalski Stanisław, Biskupski Józef, Koffler Edward, Gawęcki Mieczysław, ppor. Oberc Tadeusz Walenty, Opałka Henryk, Buda Władysław, Ilków Miron, Kuczera Aleksander, Zieliński Kazimierz, Hrebenyk Emilian, Niemczal Michał, Wojtakowski Bernard, Zieliński Józef, Zwolański Józef, Bilski Józef, Białkowski Tadeusz, Popiołek Jan, Dwornik Józef, Ptak Wawrzyniec, Urbaniak Wojciech, Kołtowski Kazimierz, Szuper Stanisław, Konarski Jan, Derleta Wacław Kazimierz, Dochajda Stefan oraz 27 żołnierzy NN.

[13] Z Prędocina przeniesiono ppor. Jakubowskiego i 6 NN żołnierzy; z terenu Leśnictwa Seredzice,  z oddziałów 5, 10, 18, 29, i 47 ekshumowano 7 NN żołnierzy;  z Kolonii Seredzice zabrano szczątki  Grajewskiego Alojzego i Wacha Jana; w Błazinach leżał 1 żołnierz NN; w Leśnictwie Kruki, oddział 105 spoczywał Ancarski Kazimierz; w Maziarzach, oddział 55 pochowany był Głowacki Franciszek i 8 żołnierzy NN; w Leśnictwie Bekowiny, oddział 213 leżało 2 żołnierzy NN, a w oddziale 285 Kuchta Józef; w Leśnictwie Jasieniec, odział 112 wydobyto szczątki 2 żołnierzy, Barczuka i Bojczuka i z Leśnictwa Borsuki wydobyto 2 NN żołnierzy.

[14] 21.12.1942 r.  w okolicach Marcul została rozstrzelana, prawdopodobnie na polecenie Krugera, rodzina Łodejów, matka i czworo dzieci: Wiktoria 38 l., Edward 14 l., Janina 10 l., Władysław 7 l., Stanisław 4 l.  Była to kara za działalność ojca rodziny Władysława Łodeja.

[15] Byli to: Płaszczyński Aleksander, Wolanin Stanisław, Zalejski Kazimierz, Drucker Leopold, Winkler Wacław, Pałkowski Franciszek i 21 żołnierzy NN. Z dokumentów wynika, że znaleziono 27 żołnierzy lecz pochowano 26. Zniknięcie jednego żołnierza wynikło prawdopodobnie z podobieństwa nazwisk dwóch poległych, którzy być może zostali uznani za tę samą osobę – Płaszczewski Aleksander i Płaszczyński Aleksander.

[16] Według list szczegółowej ekshumowano 100 żołnierzy.

[17] Archiwum Państwowe w Kielcach, Zarząd Miejski w Iłży, sygn. 75, k. 1.

[18] W wykazie z 1948 r. wymieniono tylko 1 partyzanta radzieckiego, w 1969 r. mamy ich aż 10.

[19] Jedną zbiorową mogiłę na Nowym Cmentarzu opisał w 1940 r. E. Meissner, pracownik PCK: Bratnia mogiła, w której umieszczono 5 hełmów żołnierskich, napis „Polnischer soldat 8” (APK, Polski Czerwony Krzyż Zarząd Wojewódzki w Kielcach sygn. 84, k. 13). Nie wiadomo czy treść tabliczki wskazuje na datę śmierci czy na liczbę pochowanych.

[20] Żadna z list nie wymienia nazwiska Jan Łęcki, które widnieje na grobie nr 213.

[21] Nazwiska 4 żołnierzy przeniesionych na Nowy Cmentarz w 1948 r., nie ujęte podczas ekshumacji w 1969 r.: Barczuk, Jakubowski Bernard, Ancarski Kazimierz, Wach Jan.

[22] Jedynie w 1951 r. ekshumowano żołnierzy radzieckich, których przeniesiono na prawosławny cmentarz w Radomiu. Partyzanci radzieccy pozostali na cmentarzu w Iłży.

[23]AP w Kielcach, Polski Czerwony Krzyż Zarząd Wojewódzki w Kielcach, Lista poległych żołnierzy polskich w czasie działań wojennych 1939 na terenie Powiatu Iłża, sygn. 84

[24] AP w Kielcach, Zarząd Miejski w Iłży, Ekshumacja zwłok żołnierzy poległych w czasie II wojny światowej, 1948 r., Wykazy imienne oraz ilościowe zestawienia żołnierzy poległych, sygn. 75.

[25] Wykaz żołnierzy Wojska Polskiego i partyzantów poległych w rejonie Iłży w okresie 1939-1945 r. [wraz z numerami grobów], fotokopia dokumentu ZBOWiD-u Iłża w posiadaniu autora.

[26] Wykaz poległych żołnierzy w dniach 8/9 września 1939 r. pod Iłżą, AP w Kielcach, Prezydium Miejskiej Rady Narodowej w Iłży, Akta Komitetu Budowy Pomnika Mauzoleum w Iłży 1968-69, sygn. 266, k.14 oraz Protokół z ekshumacji zwłok żołnierzy i partyzantów poległych w latach 1939-1945 w walkach z hitlerowskim okupantem [kopia dokumentu w posiadaniu autora]

[27] Dane żołnierzy pochodzą z książki Teresy i Zdzisława Sabatów, Cmentarz ostrowiecki w Ostrowcu Świętokrzyskim, s. 91-93. Dziękuję Panu Zbigniewowi Pękali za udostępnienie materiału.

Mieczysław Pluciński miłośnik żagli i skrzydeł

Mieczysław Pluciński miłośnik żagli i skrzydeł

Do ludzi, którzy zrobili najwięcej dla sportów wodnych w Polsce należał wybitny konstruktor jachtowy Mieczysław Pluciński, (Jacek Sieński, Mieczysław Pluciński konstruktor jachtowy)

Mieczysław Pluciński w okresie służby w lotnictwie [źródło: Żeglarz nr 10 październik 1988 r.]

Mieczysław Franciszek Pluciński, urodził się w Iłży 1 października 1898 r. o godz. 9 rano. Jego ojcem był Władysław, w tym czasie urzędnik zajmujący się utrzymaniem dróg, matką Jadwiga z Wójcickich. Mama prawdopodobnie pochodziła z Iłży lub bliskiej okolicy gdyż chrzestnymi Mieczysława byli Franciszek i Walentyna Wójciccy, członkowie jej rodziny, a chrzest odbył się nazajutrz po narodzinach. Nie wiemy czy Plucińscy po narodzeniu syna mieszkali w Iłży. Mieczysław w swoim życiorysie wskazał, że ojciec był pomocnikiem inspektora Powszechnego Zakładu Ubezpieczeń Wzajemnych w Jędrzejowie. Nie oznacza to jednak, że rodzina musiała tam mieszkać. Ojciec stracił pracę na skutek zaangażowania się w działalność rewolucyjną w 1905 r., był członkiem PPS, a wiadomo, że rewolucja 1905 r. w powiecie iłżeckim miała burzliwy przebieg. Po tym wydarzeniu Plucińscy przenieśli się do Warszawy.  W nowym miejscu zamieszkania Władysław kontynuował pracę w ubezpieczeniach. Z pewnością piął się po szczeblach zawodowej kariery, bo przed swoją śmiercią w 1920 r. pełnił funkcję inspektora na Warszawę w PZUW. Jego zarobki pozwalały na posłanie Mieczysława do prestiżowych szkół.  Najpierw do gimnazjum Konopczyńskiego, a następnie rozpoczął naukę w Szkole Mechaniczno-Technicznej H. Wawelberga i S. Rotwanda. Tam poznał m.in. Janusza Meissnera, przyszłego pilota i literata. Później spotkali się jeszcze w szkole oficerskiej. W listopadzie 1918 r. Mieczysław jako ochotnik został żołnierzem I Lotniczego Batalionu Uzupełniń w Warszawie. Stamtąd skierowano go do Oficerskiej Szkoły Obserwatorów Lotniczych w Toruniu. Wziął udział w wojnie polsko-bolszewickiej. Jednak w październiku 1920 r., mimo chęci, musiał zrezygnować z latania ze względu na dużą wadę wzroku.

Śmierć ojca uniemożliwiła mu dalszą edukację. Na jego barki spadła odpowiedzialność za utrzymanie mamy i młodszego brata. 26 kwietnia 1921 r. rozpoczął pracę jako pomocnik referenta policji budowlanej oraz rysownik w Wydziale Budownictwa Miejskiego Magistratu w Toruniu. Był to czas wielkich zmian w życiu Plucińskiego. W 1923 r. poślubił Gertrudę Sadowską, a w 1927 r. przyszedł na świat ich syn Janusz. Od początku 1925 r. znalazł zatrudnienie w Instytucie Badań Technicznych Lotnictwa w Warszawie jako asystent na Wydziale Foto-Optycznym. Po pięciu latach przeszedł do Państwowych Zakładów Lotniczych na Okęciu. Pracował na stanowisku kierownika Działu Graficzno-Wydawniczego i Foto. Do zakresu jego obowiązków należało: wykonywanie zdjęć reporterskich i technicznych, rysunków technicznych i odręcznych, wykonywanie reklam, projektów dekoracyjnych, katalogów, opisów technicznych, korekt drukarskich. W 1939 r.  zwrócono się do niego z propozycją wykonania modelu polskiego samolotu pasażerskiego „Wicher” w skali 1:25  na wystawę w Nowym Yorku. Pluciński wraz z modelarzem podjął się tego zadania i w ciągu 42 dni makieta powstała. Pluciński był cenionym pracownikiem, świadczą o tym jego zarobki. W 1935 r. zarabiał 450 zł a 1938 r. 500 zł. Stać go było nawet na zakup samochodu.

Zdjęcie modelu samolotu Wicher, wykonanego na wystawę do Nowego Yorku [źródło: zbiory Muzeum Miasta Gdyni, fot. A. Bałuch]
Grafika Plucińskiego reklamująca Państwowe Zakłady Lotnicze
Grafika Plucińskiego zamieszczona w miesięczniku Lot i Obrona Przeciwlotniczo Gazowa Polski nr 4/1939
Grafika Plucińskiego zamieszczona w Lot i Obrona Przeciwlotniczo Gazowa Polski nr 6/1938

Oprócz lotnictwa Pluciński interesował się szkutnictwem. W wolnym czasie zajmował się konstrukcją kajaków, kajaków żaglowych i łodzi. Opracował kilka projektów, które stały się bardzo popularne i były wytwarzane przez indywidualnych żeglarzy jak i firmy zajmujące się szkutnictwem. Pluciński dążył to tego, aby jego konstrukcje były łatwe do wykonania i tanie. Zajmując się lotnictwem rozumiał doskonale podobieństwo między ruchem cząstek powietrza i wody, przenosił do szkutnictwa zasady aerodynamiki. Dzięki temu jego konstrukcje były smukłe, eleganckie i laminarne. Wziął udział w kilku kursach szkutniczych zorganizowanych przez Ligę Morską i Kolonialną oraz Światowy Związek Polaków z Zagranicy. Szkolenia te odbywały się Brasławiu nad jeziorem Drywiaty. W 1932 zaprojektował i zbudował pierwszy kajak. Kolejny projekt, kajak P-2 przyniósł Plucińskiemu rozgłos. Przyczyniły się do tego walory konstrukcyjne, ale także fakt zakupu tego kajaka przez prezydenta RP Ignacego Mościckiego, który w dodatku dał się w nim sfotografować. Wykorzystał to w celach reklamowych producent P-2 Szomański.

Prezydent Ignacy Mościcki na kajaku w Spale [źródło: NAC]

Pluciński nawiązał współpracę z kilkoma wytwórniami, które rozpoczęły produkować jego łódki. Wspomniana już firma Szomański zajmowała się głównie produkcją doskonałych śmigieł oraz płóz do samolotów.  W 1934 r. współpracował z warsztatem inż. Ramczykowskiego z Torunia. Wykonano tam kilkanaście sztuk kajaka żaglowego P-7. Łódka stała się tak popularna, że projektant zdecydował się na opublikowanie jej planów w książce wydanej przez Główną Księgarnię Wojskową. Popularną konstrukcją był także kajak P-17. Jego plany zostały dołączone do książki A. Heinricha „Budowa kajaków”, a wytwórnia A. Brewińskiego z Wilna wyprodukowała 350 szt. P-17. Do wybuchu II wojny światowej zaprojektował 26 różnego rodzaju jednostek pływających: 9 kajaków, 9 kajaków żaglowych, 6 łodzi żaglowych, 1 łódź motorową i 1 jacht motorowy. Pluciński opatrywał swoje konstrukcje znakiem firmowym,  literą „P” ze skrzydełkiem. Logo uzupełniał numerem  przypisanym do danego projektu. Z tego powodu jego konstrukcje zostały nazwane Petkami. Zanim logo pojawiło się na żaglach, projektant oznaczał nim swoje grafiki reklamowe. Pierwsze znaczki  wyglądały nieco inaczej, niektóre z nich składały się ze skrzydełka i dwóch liter, M i P, inne z kolei miały skrzydełko faliste.

Znak graficzny M. Plucińskiego z płyty
nagrobnej [fot. P. Nowakowski]

W Państwowych Zakładach Lotniczych pracował do 05.09.1939 r. Następnie przez rok był bezrobotnym. Od 1 września 1940 r. zatrudniony został w Państwowej Koedukacyjnej Szkole Fotograficznej II ° przy ul. Konwiktorskiej 2. Równocześnie prowadził do spółki zakład fotograficzny . W szkole pracował do 1 sierpnia 1941 r., a w lutym 1942 z powodu nieporozumień ze wspólnikiem zrezygnował z zakładu fotograficznego. Na wiosnę tego samego roku spotkał przypadkowo inż. Więckowskiego, który zaproponował Plucińskiemu prowadzenie warsztatu szkutniczego na prawach współwłaściciela. Konstruktor nie wahał się z przyjęciem propozycji. Łączyła ich dobra znajomość jeszcze sprzed wojny. Więckowski znał Plucińskiego jako świetnego konstruktora kajaków i łodzi. W 1933 r. zlecił mu zaprojektowanie łodzi motorowej do silnika Scripps 45 KM. Jacht został wykonany w Zakładach Przemysłowych „Bielany”. Więckowski był tak zadowolony z motorówki, że zapłacił projektantowi więcej niż było ustalone.

Mimo wojny, popyt na łodzie był duży. Warsztat posiadał także dobre zaopatrzenie materiałowe, pochodzące z firmy Szomański. Od wiosny 1942 r. do wybuchu Powstania Warszawskiego w warsztacie przy ul. Senatorskiej 33 wykonano ok. 50 łodzi. Zdarzyło się także nietypowe zamówienie, zaprawione  strachem i niepewnością. Pewnego dnia do warsztatu wtargnęli Niemcy poszukując nielegalnej produkcji na rzecz konspiracji. Ostatecznie zamówili łódź, na którą przysłali nawet materiały. Wybuch powstania nie pozwolił na realizację zamówienia, a warsztat wraz ze wszystkim co się w nim znajdowało został zniszczony. Prawdopodobnie tuż przed wybuchem powstania Pluciński w wyniku jakiegoś zdarzenia doznał wstrząsu mózgu i zamieszkał w podwarszawskiej wsi Klarysew. W październiku 1944 został przez Niemców stamtąd wysiedlony. Zatrzymał się w Grójcu gdzie zarabiał na życie prowadząc zakład fotograficzny. We wrześniu 1945 r. wyjechał do Gdyni. Z marszu przyłączył się do grupy aktywistów żeglarstwa skupionych w Centralnym Ośrodku Morskim Ligii Morskiej, których zadaniem była odbudowa polskiego żeglarstwa. Od 8 października rozpoczął pracę jako starszy konstruktor w Stoczni Rybackiej. W 1949 r. zdał egzamin i otrzymał dyplom mistrza szkutnictwa. W marcu 1951 r. uległ wypadkowi, poważnie złamał nogę. Przez długi okres był niezdolny do pracy i w końcu został zwolniony. Nie walczył o pozostanie w stoczni ze względu na bardzo złe relacje międzyludzkie jakie tam panowały. Pracując w Stoczni Rybackiej zaprojektował 3 łodzie rybackie i 1 kuter. We wrześniu 1951 r. otrzymał posadę w Młodzieżowym Domu Kultury, jako kierownik pracowni szkutniczej. Pracował tam aż do 1974 r. W ten sposób pozyskał dla żeglarstwa setki młodych ludzi.

(…) Konstruktor [M. Pluciński] był wielkim przyjacielem młodzieży. Jeszcze wówczas gdy prowadził Biuro Projektowe „Szkutnik”, wiele planów wysyłał młodym żeglarzom za darmo, nie biorąc nawet zwrotu kosztów powielania. Jego adres Biuro Projektowe „Szkutnik”, Gdynia ul. Sienkiewicza 25 znały na pamięć tysiące, zwłaszcza młodych żeglarzy. (Leszek Błaszczyk red. Żagle i jachting motorowy)

Za działalność edukacyjną i wychowawczą otrzymał wiele nagród i wyróżnień: Złoty Krzyż Zasługi, Nagrodę I ° Ministra Oświaty i Wychowania, Złotą Odznakę Polskiego Związku Żeglarskiego, Odznakę Zasłużony Pracownik Morza.

Dom przy Sienkiewicza 25, w którym blisko 40 lat Mieszkał M. Pluciński i gdzie była siedziba “Szkutnika”, wygląd współczesny [fot. P. Nowakowski]

W 1957 r. założył wraz ze Zbigniewem Milewskim firmę projektową „Szkutnik”. Chcieli konstruować jachty pełnomorskie. Zamówienie na taki jacht przyszło z krakowskiego środowiska żeglarskiego. W 1958 r. powstał pierwszy jacht z serii Ametystów (PM 7), któremu nadano nazwę „Lajkonik”. Wziął on udział w konkursie ogłoszonym w szkockiej gazecie The Herald na tani, rodzinny i turystyczny jacht pełnomorski. Ametyst nie zdobył pierwszej nagrody lecz otrzymał wyróżnienie i wzbudził zainteresowanie. Żeglarz amerykański Willcox, najpierw na próbę zakupił jedną jednostkę, a następnie 20 dalszych. Ametyst zyskał na popularności w 1963 r. gdy Stanley Jablonowski przepłynął na nim samotnie Atlantyk. Produkcję jachtu zlecono Stoczni Jachtowej w Gdańsku. Przez 9 lat wybudowano 98 jednostek, które sprzedawano do USA, Kanady, Niemiec, Szwecji, Belgii i Anglii. Ta sama stocznia produkowała także kajaki P-36. Pluciński w swoich konstrukcjach stosował niekiedy nowatorskie rozwiązania. Niektóre z nich opatentował. Najbardziej znanym jego wynalazkiem była płetwa kompensacyjna, opatentowana w 1968 r. Dopiero w latach 80 ubiegłego wieku rozwiązanie to zaczęli stosować konstruktorzy z krajów zachodnich.

Po opuszczeniu Szkutnika przez Milewskiego na krótko wszedł do spółki (01.01.1967) inż. Norbert Patalas. W przyszłości okaże się największym popularyzatorem wiedzy o Plucińskim i jego spuściźnie. Jest autorem książki wydanej w 2015 r. pt. Mieczysław Pluciński jego łodzie i jachty.

Mieczysław Pluciński [źródło: profil FB Aleksandra Boćkowska]

W swojej projektanckiej działalności Pluciński współpracował z wieloma zakładami i szkutnikami wytwarzającymi sprzęt pływający. Wspomniano już wyżej o Stoczni Jachtowej w Gdańsku. Dużym kooperantem były Ostródzkie Zakłady Przemysłu Terenowego w Ostródzie, w których produkowano seryjnie różne typy kajaków oraz łodzie motorowe Alga. Chętnie współpracował z warsztatem szkutniczym Włodzimierza Chełmickiego, który realizował wiele projektów Plucińskiego m.in. kanadyjkę „Tilikum”.

Swoje doświadczenie konstrukcyjno-szkutnicze Pluciński popularyzował na łamach wielu branżowych periodyków: Morze, Światowid, Młody Żeglarz, Żeglarz, Modelarz,  Horyzonty Techniki, Żagle i Jachting Motorowy. Napisał 7 książek dotyczących szkutnictwa. Najpopularniejszą z nich Sam zbuduj łódź, samodzielnie wydał w 1964, a w roku 1974 wspólnie ze współautorem Stefanem Workertem sfinalizował drugie wydanie. Za popularyzację żeglarstwa tym wydawnictwem, autorzy w 1975 r. otrzymali Nagrodę im. Leonida Teligi. Podczas 50 lat konstruowania zaprojektował ok. 80 jednostek pływających i jeżdżących po lodzie. Możemy wyróżnić następujące typy: kajaki (Eskimo, turystyczne, wyścigowe, składane), kajaki żaglowe, kanadyjka, łodzie wiosłowe, punty, gigi, katamarany, łodzie motorowe, małe żaglówki, kabinowe jachty śródlądowe i balastowe jachty morskie.

Rysunek poglądowy konstrukcji M. Plucińskiego [źródło: Narodowe Muzeum Morskie w Gdańsku, fot. A. Bałuch]

Rysunek katamarana P-56 [źródło: Muzeum Miasta Gdyni, fot. A. Bałuch]
Rysunek łodzi żaglowej P-37 [źródło: Muzeum Miasta Gdyni, fot. A. Bałuch]

Wyczytane między wierszami

Pluciński unikał zaangażowania politycznego. Jako uczestnik wojny polsko-bolszewickiej w powojennych życiorysach z oczywistych powodów nie wspominał o tym. Nie należał do żadnej organizacji młodzieżowej ani partii. Jedynie podczas pracy w PZL był członkiem Związku Zawodowego Pracowników Lotnictwa i na początku lat 30 był członkiem Klubu Sportowego Związku Urzędników Kolejowych.

Możemy przypuszczać, że podczas II wojny światowej miał kontakt z konspiracją. Zakład inż. Więckowskiego, na terenie którego znajdował się warsztat szkutniczy, oficjalnie wytwarzał gaśnice, a nielegalnie części do granatów dla struktur Armii Krajowej. Pluciński jako wspólnik Więckowskiego musiał o tym wiedzieć. Z kolei młodszy brat Mieczysława należał do Armii Ludowej i w 1944 został zabity przez Niemców.

Po wojnie z pewnością nie był entuzjastą nowej władzy, która krępowała rozwój żeglarstwa i zwalczała własność prywatną. Swoje zapatrywania utrzymywał jednak w tajemnicy. Zarabiał na życie własną pracą i nie potrzebował wikłać się w układy towarzysko-polityczne. Poglądy Plucińskiego sygnalizuje jeden z listów Stefana Workerta, w którym ten nie obawiał się przedstawiać mu swoich krytycznych uwag o trudach życia w socjalistycznej rzeczywistości i mrzonkach zmian na lepsze.

Z pewnością Pluciński miał kontakty z zachodem. W jakiś sposób dowiadywał się o konkursach ogłaszanych w tamtejszej prasie czy pozyskiwał plany zachodnich jachtów. Andrzej Perry z Londynu otrzymał pełnomocnictwo do dysponowania jego patentem na terenie Wielkiej Brytanii.

Pod koniec lat 70 jego stan zdrowia pogorszył się. Pogłębiła się choroba oczu i z biegiem czasu nie był już w stanie rysować, a później nawet czytać. W 1967 r. zmarła żona, z którą przeżył ponad 40 lat. Wkrótce ponownie ożenił sięi. Druga żona Izabela pomagała mężowi w administracji i prowadzeniu pokaźnej korespondencji z klientami i entuzjastami żeglarstwa. Niestety poważnie zachorowała na serce  i musiała poddać się leczeniu. Ojcu nie był w stanie pomóc także syn Janusz, który borykał się z poważnymi problemami zdrowotnymi. W grudniu 1982 r. Pluciński pozbawiony opieki, zwrócił się do Wydziału Zdrowia i Opieki Społecznej Urzędu Woj. w Gdańsku z prośbą o przyjęcie do Państwowego Domu Rencistów. Prawdopodobnie pomógł mu w tym Jerzy Romaszkiewicz, także konstruktor jachtów. Mieczysław Pluciński zmarł 28.03.1983 r. i pochowany został przy boku swojej pierwszej żony na Witomińskim Cmentarzu w Gdyni. W 1988 r. przy rodzicach pochowano syna Janusza. Na płycie nagrobnej oprócz imion i nazwiska widnieje logo Mieczysława Plucińskiego, litera P ze skrzydełkiem.

Płyta na grobie Plucińskich [fot. P.Nowakowski]
Grób Plucińskich na Witomińskim Cmentarzu w Gdyni [fot. P. Nowakowski]

Upamiętnienia

Już w roku śmierci konstruktora redakcja miesięcznika Żagle i Jachting Motorowy zwróciła się do Polskiego Związku Żeglarskiego o ustanowienie nagrody im. Mieczysława Plucińskiego. Związek przystał na tę inicjatywę. Miała być wręczana twórcy najlepszego małego jachtu turystycznego w danym roku. Niestety nagroda w 1983 r. nie została przyznana ze względu ba brak takich projektów. Rozpoczął się trend budowy większych jachtów.

Próbę upamiętnienia M. Plucińskiego podjął Stefan Workert. W 1986 r. przez łamy miesięcznika Morze zwrócił się do władz Gdyni o uczczenie tego zasłużonego gdynianina tablicą pamiątkową na domu, w którym mieszkał. Jego propozycja nie ziściła się.

W 2015 r. została wydana książka Norberta Patalasa Mieczysław Pluciński jego łodzie i jachty. W 2025 r. ukazała się książka Aleksandry Boćkowskiej, Gdynia Pierwsza w Polsce. Autorka jeden z rozdziałów poświęciła Mieczysławowi Plucińskiemu.

Niniejszy artykuł jest także formą upamiętnienia tej niezwykłej postaci. Być może niegdyś w Iłży, gdy w tamtejszej wypożyczalni były jeszcze  kajaki drewniane, można było odnaleźć jakiś związki z konstrukcjami Plucińskiego. Po koniec lat 70 pływał po iłżeckich jeziorach jeden osobliwy kajak (prywatny), który miał wyższe burty, był cięższy i miał otwór na maszt. Może był to jeden z kajaków żaglowych naszego Pana Mieczysława? Kto wie?

M. Pluciński ze swoim kotem [fot. z profila FB Wyliczanki]

Dziękuję Dyrekcji Narodowego Muzeum Morskiego w Gdańsku i Muzeum Miasta Gdyni za udostępnienie zasobów związanych z Mieczysławem Plucińskim.

Dziękuje Koledze Adamowi Bałuchowi za osobiste pozyskanie materiałów z wyżej wymienionych muzeów i gdyńskie spotkania.

W artykule wykorzystano informacje pochodzące z:

  1. Kancelaria Parafii Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny w Iłży
  2. Muzeum Miasta Gdyni
  3. Narodowe Muzeum Morskie w Gdańsku
  4. Narodowe Archiwum Cyfrowe
  5. Biblioteka Cyfrowa UMCS
  6. Opolska Biblioteka Cyfrowa
  7. Biblioteka Gdynia
  8. Aleksandra Boćkowska, Gdynia Pierwsza w Polsce
  9. Norbert Patalas, Mieczysław Pluciński jego łodzie i jachty
  10. Żeglarz, magazyn morski nr 10/1988, 12/1988, 1/1989
  11. Morze, miesięcznik nr 7(665) lipiec 1986, 1(671) styczeń 1987
  12. Żagle i Jachting Motorowy nr 5/1983, 11/1983
  13. Strona FB Wyliczanka
  14. Strona FB Aleksandra Boćkowska

Paweł Nowakowski

Zvi Faingenbaum, Iłża początek plagi

Zvi Faingenbaum, Iłża początek plagi

W dniu wybuchu wojny, 1 września 1939 roku (w wigilię szabatu) byłem w polskim mieście Warszawa. Przyjechałam tam ze szwagierką Rivką Zoberman (dziś w Bnei-Brak), towarzysząc mojemu szwagrowi Shmuelowi Zobermanowi, którego lekarze skierowali na operację do warszawskiego zakładu stomatologicznego. Byłem tam od piątku wieczorem do niedzieli. Moja żona i dzieci, nieświadomi mojego miejsca pobytu, martwili się o mnie.

Tej nocy wiedziałem już o niemieckim bombardowaniu, które rozpoczęło się w piątek. Powiedziano mi również, że okoliczni mieszkańcy opuszczają miasto. Logika podpowiadała, żebym szukał schronienia w niestrategicznych miejscach, dopóki zagrożenie nie minie, z dala od fabryk i linii kolejowych, które były pierwszymi celami bombardowań.

O świcie wyszedłem na zewnątrz, żeby porozmawiać z sąsiadami i dowiedzieć się o sytuacji, ale większość z nich opuściła miasto. Poszedłem do bejt ha-midraszu na modlitwę i spotkałem tam trzy osoby (z których pamiętam tylko Akiwę Szeflę), które powiedziały mi, że wszyscy wyjeżdżają i że też dzisiaj pójdą za nimi. Ludzie rozeszli się w różnych kierunkach, ale większość wyjechała do Iłży. Modliłem się. Nigdy nie przypuszczałem, że po raz ostatni będę się modlił w tej synagodze.

Kiedy skończyłem modlitwę, usłyszałem brzęczenie samolotów, po którym natychmiast nastąpiły silne eksplozje, które pokryły cały obszar chmurą pyłu, zasłaniając słońce. Pobiegłem do domu i zauważyłem krater po bombie, której odłamki rozeszły się aż po mój dom. Z ciekawości podniosłem fragment, którego nigdy wcześniej nie widziałem, ale szybko zorientowałem się, że nie ma czasu na czekanie i od razu pojechałem wypożyczyć pojazd (wóz i konie), aby zabrać rodzinę do Iłży.

Po wielu trudach dotarliśmy do Iłży w nocy i zastaliśmy spokój i życie toczące się normalnie. Co ciekawe, sytuacja faktycznie doprowadziła do pewnego dobrobytu. Ludzie wynajmowali pokoje, sprzedawali towary i zarabiali mnóstwo pieniędzy. Ja też wynająłem pokój dla rodziny i zaczęliśmy się urządzać… Naiwnie wierzyliśmy, że ta sprawa nie potrwa dłużej niż kilka tygodni, więc uparłem się aby przedłużyć wynajęcie pokoju o kolejne dwa miesiące ponad miesiąc, za który zapłaciłem. Wszyscy czuliśmy, że działamy zgodnie ze zdrowym rozsądkiem. Z wyjątkiem jednej osoby… godnego podziwu i honoru Chanocha Bidermana i jego czcigodnej żony Ryfki. Podczas gdy kilku dzielnych młodych mężczyzn zostało w tyle, by pilnować swojej własności, on był jedynym zamożnym człowiekiem, który nie ustąpił. Nie chciał słuchać rad. Nigdy też nie mówił innym ludziom, co mają robić. Ale on nie chciał jechać do Iłży.

Wtorek minął, a środa była normalna do południa… słuchaliśmy radia, skupieni na każdej wiadomości. Wiadomości o wydarzeniach w naszym mieście otrzymywaliśmy również od posłańców, młodzieńcy podróżowali w tym celu między Wierzbnikiem a Iłżą.

W środę w południe… radio zamilkło! Nie było więcej wiadomości. Wyobrażaliśmy sobie, że w stację w Warszawie uderzyła bomba. I oto nadchodzą posłańcy… dywizja czołgów dotarła aż pod wejście do Wierzbnika! 42 działa przeciwlotnicze, które otaczały fabryki, otworzyły do ​​nich ogień, Trzy zostały trafione i uszkodzone pozostawiono

Szybko dowiedzieliśmy się, że radiostacji nic się nie stało, ale cała polska obrona była zagrożona. Przyszłość była już jasna, ale bitwa pancerna potwierdziła też, że nasz wyjazd do Iłży był mądrym posunięciem.

Czwartek: wiadomości szły za wiadomościami. Niemcy posuwali się na wszystkich frontach, zdobyli też Kielce i pobliską Słupię. Część osób z Wierzbnika uciekła do Słupi. Jego niewinni mieszkańcy nie wyobrażali sobie, że Niemcy przybędą tak szybko. „Eksperci” uznali, że była to francuska siła pancerna, idąca z pomocą polskiej armii. Przywitano ich ciastami i kwiatami… błąd, który uchronił ich (a wśród nich uciekinierów z Wierzbnika) przed pogromami. Te szczegóły byłyby zabawne, gdyby nie były tak tragiczne. Nie wiedzieliśmy jeszcze, czy czeka nas przyszłość. Wiedzieliśmy już ponad wszelką wątpliwość, że za kilka dni i my znajdziemy się w paszczy wściekłej niemieckiej bestii, ponieważ nieuzasadnione było zakładanie, że ich natarcie zostanie zatrzymane u bram Iłży.

Modliliśmy się o jedną rzecz – przejście bez wydarzeń. Fakt, że Iłża była podrzędną, znikomą miejscowością, dawał nadzieję, że miejsce to przejdzie z rąk do rąk w stosunkowo spokojny sposób, ponieważ wierzyliśmy, że strategiczna lub militarna wartość tego miejsca była kluczowym czynnikiem. Polskie dowództwo myślało jednak inaczej i zdecydowało się na zorganizowanie obrony regionu w Iłży…

Pochowany na linii frontu

Wśród uciekinierów z Wierzbnika byli dwaj rabini z Wierzbnika, rabin Ben Zion Rabinowicz i rabin Menachem Tenenbaum. Ten ostatni, stary, wątły człowiek, został dotknięty trudami i przerażeniem, a jego stan się pogorszył. Wieczorem przyszedł posłaniec z wiadomością o jego nagłej śmierci. Pospieszyłem do jego mieszkania, gdzie zastałem Lejbisza Herbluma (obecnie w Stanach), jego zięcia (męża jego córki Rachel) Akiwę Szeflę i Shmuela Tenenbauma, który zmarł później w Rzymie i został pochowany w Jerozolimie. Natychmiast skontaktowaliśmy się z miejscową Hewra Kadisza i ustaliliśmy miejsce pochówku oraz godzinę pogrzebu, który miał się odbyć z samego rana.

Ogólna sytuacja była już napięta i na pogrzeb zebraliśmy ledwie dziesięć osób, w tym czterech członków gminy Wierzbnik: Akiva Shefla, jeszcze jednego mężczyznę, którego nie pamiętam, Leibish Herblum i autor. Cmentarz, który zwykle znajdował się poza miastem, znajdował się na zboczu wzgórza. Po drodze natknęliśmy się na linie frontu polskiej armii. Linia frontu pod wzgórzem szczyciła się żołnierzami uzbrojonymi w karabiny maszynowe przyczajonymi w rowach, stojącymi końmi i rozciągniętymi liniami telefonicznymi. Zanim dotarliśmy do otwartego grobu, usłyszałem, jak obserwator wykonał telefon: „Halo, sierżancie, czołgi nadjeżdżają z lewej strony!” Polscy żołnierze nie sprawiali nam kłopotu, ale zdawałem sobie sprawę, że jesteśmy dokładnie pomiędzy dwoma frontami a zbliżającym się starciem. Powiedziałem: „Musimy wykonać nasze zadanie tak szybko, jak to możliwe, bo nie ma czasu do stracenia.” Grób wciąż był kopany i staraliśmy się osiągnąć niezbędne minimum. Opuściliśmy zmarłego, zapieczętowaliśmy, wszystko zasypaliśmy ziemią i zgodnie z tradycją prosiliśmy o przebaczenie. Następnie udaliśmy się do miasta. Powiedziałem ponownie: „Panowie, musimy jak najszybciej dostać się do miasta, nawet jeśli oznacza to ucieczkę, unikając głównych dróg, po których poruszają się czołgi, zamiast tego wybierając boczne ścieżki”.

postrzelana wieża główna
Postrzelana wieża główna i grób polskich żołnierzy

Moim pierwszym aktem było zgromadzenie rodziny, żony i dzieci. Moim drugim aktem było poszukiwanie domu z betonowym stropem. Jedynym takim budynkiem jaki znalazłem była łaźnia i tam się udaliśmy z braku innego wyjścia. Ci, którzy byli w mieście, nie mieli pojęcia, co się za chwilę wydarzy. Powiedziałem im, że muszą natychmiast znaleźć schronienie. Łaźnia wypełniła się ludźmi, a wkrótce potem zaczęła się strzelanina. Najpierw broń lekka, potem ciężka. Najpierw karabiny maszynowe, potem lekka artyleria, eskalacja coraz większa… pociski spadały między domy! Słyszeliśmy coraz więcej eksplozji. „To już nie jest żart” – mówili niektórzy. Ale nagle łaźnia stanęła w płomieniach, płonęła wokół nas… poczuliśmy, że musimy opuścić budynek teraz, inaczej nigdy tego nie zrobimy. Wylegliśmy, kule świszczały nad głowami. Moja córka Faiga została ranna. Wskoczyliśmy do rzeki, przepływającej przez miasto. Biegliśmy w wodzie, aż znaleźliśmy się między domami. Zauważyłem kamienny dom i wpadliśmy do środka. Dom był pełen mieszkańców Wierzbnika, wśród nich rabin. Przyjęto nas z otwartymi ramionami. Ale strzelanina trwała nadal. Nagle zdałem sobie sprawę, że nie ma z nami mojej najstarszej córki Chavy. Nie mogłem przezwyciężyć lęku o nią. Po dwóch godzinach otrzymaliśmy wiadomość o jej lokalizacji na innej ulicy. Skorzystałem z krótkiej przerwy w strzelaninie i pobiegłem do niej. Znajdujemy się w ciemnym pokoju Żyda imieniem Holtz, który był żołnierzem podczas wojny japońskiej. Śmiał się z eksplozji. W sąsiednich domach wybuchły pożary. Stawałem w drzwiach i po każdym wybuchu wystawiałem głowę, by zbadać naszą sytuację. Polscy żołnierze stali pod murami na ulicy obok nas i strzelali. Poszedłem i rozmawiałem z nimi pomiędzy ujęciami. I tak było aż do świtu. Niemcy musieli zauważyć ogień wychodzący z naszej pozycji i skierować ogień w tę stronę. Uciekliśmy, moja córka i ja, i razem dotarliśmy do domu, który opuściłem, by jej szukać. Znowu byliśmy wszyscy razem, szczęśliwi, ale przestraszeni.

O godzinie 10 rano armia polska wstrzymała ogień. Cicho, ale tylko na krótką chwilę. Brzęczenie samolotów ogłuszyło nas. Latali falami, zrzucając bomby na domy Iłży i nas w nich. Nowa fala zrzuciła bomby na naszą ulicę. Domy tuż obok nas się trzęsły. Zebrani ludzie zaczęli płakać Szma Izrael! Wszyscy byli zdenerwowani, przestraszeni i czujni. Rabin zwraca się do mnie i pyta: „Czy mamy wybiegać?” Ale zanim zdążę wymyślić odpowiedź, pojawia się odpowiedź „z nieba”… bomba uderza w ścianę domu i wszyscy wybiegli na zewnątrz.

Na ulicy zamieszanie. Ludzie biegną we wszystkich kierunkach. Kolejna fala samolotów strzela w tłum z karabinów maszynowych. Ogień jest skierowany prosto na nas. Napieramy na ściany i chowamy się pod nimi, przerwa. Znów biegniemy poza domy. Dotrzy

j do małego zagajnika, połóż się na ziemi wśród drzew. Wokół nas płoną domy i słychać odgłosy wystrzałów z karabinów maszynowych. Najwyraźniej znów jesteśmy blisko linii frontu. Późnym popołudniem, po bombardowaniach, mieliśmy kilka ofiar. Część to mieszkańcy Wierzbnika – Michael Gutholtz, córka Noego Gutvila i jej męża, syna Shmuela Vakselmana z Lipia.

Hala produkcyjna zakładów starachowickich

Niedziela rano, a jeszcze nie widzieliśmy niemieckiego żołnierza. Nie odważą się jeszcze wejść do miasta. Ale sprawy są ciche. Pojazdy wiozące uchodźców z Wierzbnika, prowadzone przez odważnych, ruszają w drogę powrotną do domów. Yaakov Kornwaser wynajął wóz. Ja też do niego dołączyłem. W lesie Marcule spotkaliśmy dwóch mężczyzn z Hewra Kadisza z Wierzbnika, Pinchasa Manelę i Kalmana Lebmana, którzy za zgodą władz niemieckich przybyli pochować żydowskich żołnierzy poległych na froncie. Setkami przejeżdżały czołgi. Nikt się do nas nie odezwał. Dopiero na skrzyżowaniu dróg w Lubieni spotkaliśmy strażników, którzy kazali nam zejść na dół. Przeprowadzili rewizję, szukając broni. Znaleźli u mnie nóż, którego używałem do rozbioru drobiu. Zabrali mnie na bok i wszyscy wpadli w panikę, ja też. Strażnik zapytał mnie „Co to jest?” Udało mi się udzielić odpowiedzi, która wydawała się go satysfakcjonować, a on mnie puścił. Ale nie zdawałem sobie z tego sprawy, dopóki ludzie w wagonie nie powiedzieli mi: „Wracaj!”

Kiedy dotarliśmy do domu, byliśmy zaskoczeni. Dzięki Bogu, wszystko nadal stało. Nie było żadnych zmian. Okazało się, że taktyka Niemców nas przerosła. Byli zainteresowani pozostawieniem fabryk w całości i przejęciem nad nimi kontroli. Starali się wykorzystać bombardowania, aby przestraszyć ludzi i wywołać panikę. Aby upewnić się, że nikt nie usunie maszyn. Bombardowania nie dotknęły też ludności, na wypadek gdyby byli wśród niej inżynierowie i rzemieślnicy niezbędni do prowadzenia fabryk. Dlatego pozostawili nasze miasto bez szwanku, po tym jak wszyscy z wyjątkiem Chanocha Bidermana uciekliśmy z niego. Okazało się, że miał rację, jego intuicja była trafna.

Z woli Bożej wróciliśmy, ale nie wszyscy. Spośród tych, którzy tego popołudnia opuścili Iłżę, około 100 aresztowano, pobito i wywieziono do obozu w Kielcach. Trzymano ich tam przez trzy dni bez jedzenia i wody. Przeszli ciężkie tortury. Dopiero czwartego dnia pozwolono im również wrócić do domu.

Powoli przyzwyczailiśmy się do nowego trybu życia, reżimu niemieckiego, którego pierwszym aktem było spalenie synagogi, o czym gdzie indziej. Czas na powiedzenie „Och, gdyby już był wieczór!” o poranku i „O, gdyby to był poranek!” wieczorem. I choć nowe trudności przeważyły ​​nad starymi, nie mogliśmy zapomnieć początku plagi, Iłży…

Ciekawą i zapomnianą postacią powstania styczniowego jest Piotr Derengowski[1] vel Deręgowski, naczelnik cywilny miasta Iłży przez cały okres powstania styczniowego, który przez dziesięć lat był tamtejszym notariuszem. Aresztowany pod koniec 1864 r. został zesłany na 12 lat katorgi nad Bajkał, gdzie brał udział w powstaniu zabajkalskim. Zostawił po sobie bardzo ciekawe zapiski z okresu zesłania, szczegółowo opisujące wydarzenia zrywu polskich katorżników z 1866 r.

Urodził się 29 kwietnia 1829 r. w Czarnym Lesie jako najmłodsze dziecko Mateusza i Marianny z Kretkowskich[2], a akt urodzenia sporządzono 14 sierpnia w kościele parafialnym w Sobikowie. Miał siedmioro rodzeństwa, trzech braci i cztery siostry, ale dwie z nich zmarły w wieku niemowlęcym: Kajetana Katona[3] (ok. 1805-?, żonaty z Konstancją Biernacką), Annę (1804-1804), Józefę (1806-1806), Józefę (1811-?), Zuzannę (1814, zamężna z Aleksandrem Wiśniewskim), Antoniego (1817-?) i Klemensa Józefa (1819-?).

Mateusz, ojciec Piotra, najmował się do pracy ekonoma i leśniczego, w związku z czym rodzina co kilka lat zmieniała miejsce zamieszkania. Kolejne miejscowości gdzie zamieszkiwali Derengowscy to: Łagiewniki k. Zgierza w (1804), Jasienin w parafii Jeżów (1806), Zalesie w parafii Brzeziny (1814, gdzie Mateusz pracował jako ekonom), Sobików (1817, posada nadleśnego), Czaplinek (1819, ekonom), Czarny Las (1825, ekonom) i Zawady (1828, ekonom). Jednakże zmarł 19 czerwca 1828 r. kiedy Piotr miał trzy lata. Akt zgonu został sporządzony w kancelarii parafialnej w Jedlińsku. Prawdopodobnie matka z młodszymi dziećmi został w okolicach Jedlińska, gdyż pięć lat później odnajdujemy tutaj Kajetana, najstarszego z rodzeństwa, który przeniósł się tu ze swoją rodziną i objął posadę ekonoma w Jedlance.

Przed 1846 r. Piotr znalazł zatrudnienie jako pisarz w kancelarii rejenta w Radomiu. Ożenił się 28 stycznia 1846 r. z Barbarą Marianną Ostrowską, córką Antoniego i Marcjanny z Krzemińskich a ceremonia zaślubin odbyła się w kościele pw. św. Jana w Radomiu.

Mieli pięcioro dzieci:

  • Justynę Brygidę, ur. 8 października 1846 r. w Radomiu, tam też zmarła 18 sierpnia 1848 r.;
  • Anielę Barbarę, ur. 2 sierpnia 1848 r. w Radomiu;
  • Władysława, ur. 20 września 1850 r. w Radomiu;
  • Mariana, ur. 15 sierpnia 1853 r. w Radomiu, chrzest odbył się w kościele parafialnym w Chmielniku. Ożenił się 16 października 1897 r. w Radomiu z Marianną Białecką, prowadził aptekę w Lublinie w latach 1897-1898[4];
  • Henryka, ur. 19 stycznia 1856 r. w Iłży.

W lipcu 1850 r. zamieszkał w Warszawie w domu zajezdnym skąd 22 września oddalił się nie wiadomo gdzie, jak donosiła „Gazeta Policyjna”. Prawdopodobną przyczyną nagłego wyjazdu z Warszawy była informacja o narodzinach syna Władysława, który to urodził się dwa dni wcześniej.

Na początku 1854 r. objął posadę rejenta na okręg szydłowski, o czym informowała prasa: Praktykant przy Rejencie Kancellaryi Ziemiańskiej w Radomiu Piotr Derengowski, Rejentem Kancellaryi Okręgu Szydłowskiego[5]. Ale po rocznym urzędowaniu w Chmielniku[6] objął podobną posadę w Iłży i prowadził w latach 1856-1865 kancelarię notarialną obejmującą okręg solecki i szydłowiecki[7] – zachowały się akty sporządzone i podpisane przez niego[8]. Być może wpływ na przeprowadzkę do Iłży miał fakt, że jego brat Kajetan około 1853 r. zamieszkał z liczną rodziną w kolonii Seredzice leżącej dwa i pół kilometra od iłżeckiego rynku. W tym czasie wyróżniano Seredzice[9] Bliższe i Seredzice Dalsze, a nazwa odnosiła się do odległości od miasteczka. Piotr był świadkiem na ślubie swojego bratanka Władysława z Ksawerą Golczewską jaki odbył się w kościele w Iłży w 1857 r.

Kiedy synowie Władysław i Marian osiągnęli wiek szkolny zostali wysłani do szkoły w Kielcach prowadzonej przez Hermana Hillera i prawdopodobnie zamieszkali w internacie tejże szkoły mieszczącym się przy obecnej ul. Sienkiewicza.

Informacja o nagrodzie dla Mariana i Władysława Derengowskich za wyniki w nauce w szkole Hermana Hillera w Kielcach, „Kurjer Warszawski” nr 168, Warszawa 13/25 lipca 1864, s. 2

Nie wiemy w jakim stopniu Derengowski zaangażował się w rozwój lokalnej organizacji narodowej, ale wkrótce został mianowany naczelnikiem cywilnym władz powstańczych w mieście. W jego domu 10 stycznia 1863 r. zorganizowano naradę w której brali udział: naczelnik wojenny województwa sandomierskiego Marian Langiewicz, Tomczyński, Lewkowicz, Maciejowski, pruski oficer i dzierżawca Chwałowic Dąbrowski. Radzono nad organizacją ataku na jednostki rosyjskie stacjonujące w Iłży. Atak z nieznanych przyczyn nie doszedł do skutku[10]. Derengowski mógł liczyć na współpracę miejscowych oficjeli: Franciszka Ochińskiego, burmistrza Iłży, ks. Michała Bartosika, miejscowego wikarego oraz wielu mieszczan. Do zadań naczelnika miasta należało m. in.: informowanie dowódców powstańczych o ruchach nieprzyjacielskich wojsk, aresztowanie ludzi podejrzanych o zdradę i dostarczenie ich do najbliższego oddziału, zatrzymywanie dezerterów i rozbitków i kierowanie do oddziałów, ostrzeganie przed aresztowaniami, wydawanie paszportów, ewidencjonowanie start powstańczych, informowanie władz zwierzchnich o nadużyciach i represjach moskiewskich, udzielanie pomocy oddziałom powstańczym, przechowywanie broni, dostarczanie zaopatrzenia, ściągania podatków do kasy narodowej, organizowanie pomocy dla kobiet opiekujących się rannymi powstańcami[11].

                W kwietniu 1863 r. został wykonany wyrok na Janie Kurpiku, posądzonym o szpiegostwo na rzecz władz moskiewskich, a egzekucji dokonali prawdopodobnie powstańcy z oddziału mjr. Faustyna Grylińskiego. W maju 1863 r. Piotr został mianowany przez Józefa Prendowskiego, nowego komisarza województwa sandomierskiego, na komisarza powiatu radomskiego. Na przełomie czerwca i lipca w okolicach Iłży zlikwidowano Józefa Przybysławskiego, ekspozytora poczty, również podejrzewanego o donoszenie do władz carskich. W maju 1864 r. w celach represyjnych w związku z wcześniejszymi wyrokami na Krupiku i Przybysławskim na iłżeckim rynku zostało straconych przez władze carskie pięciu wcześniej aresztowanych powstańców: Wincenty Woszczalski, Aleksander Kosiński, Szymon Taras, Antoni Głombicki i Paweł Kozubski[12]. Mimo takich represji Derengowski nie wyjechał z Iłży i niestety pod koniec 1864 r. został aresztowany na podstawie donosu Wajsmana, iłżeckiego młynarza, który miał za złe władzom powstańczym wcześniej nałożoną na niego kontrybucję. Piotr został oskarżony o udział w zabójstwie Józefa Przybysławskiego[13] i był sądzony w tzw. procesie szesnastu. Sąd wojenno-polowy ogłosił wyroki 17 czerwca względem następujących osób:

  1. Piotr Derengowski oskarżony o bycie naczelnikiem powstańczym miasta Iłży i współudział w powieszeniu ekspozytora Przybysławskiego skazany na śmierć przez powieszenie;
  2. Franciszek Ochiński oskarżony o dostarczenie Langiewiczowi do Wąchocka całej kasy miejskiej z magistratu iłżeckiego, zbieranie podatków na cele powstania i przyczynienie się do powieszenia Przybysławskiego skazany na śmieć przez powieszenie;
  3. Tomasz Grajewski, ławnik iłżecki, oskarżony o współudział w dostarczeniu kasy miejskiej Langiewiczowi, werbowanie ludzi do oddziałów, przekazanie dokumentów urzędowych powstańcom, przyczynienie się do powieszenia Przybysławskiego skazany na sześć lat katorgi w kopalniach syberyjskich;
  4. Walenty Stocharski, także ławnik miejski, oskarżony j.w. oraz odesłanie do Langiewicza dwóch schwytanych kozaków, skazany na sześć lat katorgi w kopalniach syberyjskich;
  5. Kajetan Gantner[14] oskarżony o wspieranie finansowe powstańców, dostarczanie paszy dla koni w oddziale Łady, współudział w zamordowaniu Przybysławskiego, wydanie oddziałowi Grylińskiego urlopowanego carskiego żołnierza Jana Kurpika, który został później powieszony przez powstańców, na poczet kary zaliczono mu czas spędzony w więzieniu, zasądzono poręczenie i nadzór policyjny;
  6. Franciszek Niziński, urzędnik, oskarżony o doniesienie do władz powstańczych na młynarza Wajsmana, na którego nałożono kontrybucję, o współudział w powieszeniu Przybysławskiego, udział w napadzie na Szydłowiec i dostarczanie kos powstańcom, na poczet kary zaliczono mu czas spędzony w więzieniu, zasądzono poręczenie i nadzór policyjny;
  7. Kazimierz Boszczyński oskarżony o werbowanie do oddziałów powstańczych i wydanie Langiewiczowi dwóch schwytanych kozaków, na poczet kary zaliczono mu czas spędzony w więzieniu, zasądzono poręczenie i nadzór policyjny;
  8. Kazimierz Krokowiński oskarżony o przyczynienie się do powieszenia Krupika, który oddalił się z powstańczego oddziału bez zezwolenia skazany na osiem lat ciężkich robót w twierdzach;
  9. Józef Kielak jw., skazany na osiem lat ciężkich robót w twierdzach;
  10. Ignacy Myszko[15] jw., skazany na osiedlenie;
  11. Stanisław Myszko[16] jw., skazany na osiedlenie;
  12. Antoni Głot jw., skazany na osiedlenie;
  13. Antoni Pisarek jw., skazany na osiedlenie;
  14. ksiądz Michał Bartosik oskarżony o przynależność do organizacji rewolucyjnej, podburzanie w kazaniach ludności do buntu, dostarczanie powstańcom zaopatrzenie, skazany na zamieszkanie na Syberii;
  15. Jakub Kot za współudział w powieszeniu Przybysławskiego i grożenie zabójstwem Krystjanowowej, żonie carskiego żołnierza, skazany na zamieszkanie na Syberii;
  16. Stanisław Derengowski[17] za współudział w zamordowaniu Przybyszewskiego skazany na zamieszkanie na Syberii[18].

Generał Bellegarde zgłosił zastrzeżenia do tego wyroku względem Derengowskiego i Ochińskiego, kwestionując wiarygodności świadka Chaskla Grynszpana. W związku z czym Audytoriat Polowy zrewidował wcześniejsze decyzje i w dniu 2/14 września 1865 r. skazał Derengowskiego i Ochińskiego na dwanaście lat ciężkich robót w kopalniach syberyjskich oraz pozbawienie wszystkich praw stanu, dodatkowo polecił skonfiskowanie majątku na rzecz pokrycia strat wyrządzonych skarbowi państwa i na zaspokojenie roszczeń Rutkowskiej, córki po Przybysławskim. Namiestnik konfirmował wyrok 6/18 września zmieniając jednakże okres kary na 8 lat[19]. Barbara po aresztowaniu męża przeniosła się razem z synami do Radomia.

Konfirmacja wyroku zesłania Piotra Derengowskiego, AGAD, ZGP, sygn. 4, s. 729
Barbara z Ostrowskich Derengowska z synami Władysławem i Marianem zapisana w księdze ludności miasta Radomia z 1865 r. w domu nr 31, APR, Akta miasta Radomia, sygn. 444, s. 206
Wroński i Kazimierz Szermentowski

Transport więźniów odprawiono 23 września 1865 r. z dworca Petersburskiego w Warszawie, znajdującego się po drugiej stronie Wisły naprzeciw Cytadeli. Z przesiadkami w Petersburgu (8 października) i Moskwie (13 października), dojechali 22 października do Niżnego Nowogrodu. Trasę do Kazania pokonali na pokładzie parowozu żeglującym po Wołdze. Zesłańcy wielokrotnie byli poddawani szczegółowej rewizji i zabierano im, oprócz zabronionych rzeczy takich jak noże, scyzoryki, widelce, tytoń, atrament, pióra i ołówki, również inne wartościowe rzeczy wzbogacające kieszenie przeszukujących. Dalsza podróż odbywała się tzw. etapami, poprzez Ochańsk dotarł do Kunguru. Tutaj spotkał zesłaną w 1864 r. Jadwigę z Wojciechowskich Prendowską[20] i jej męża Józefa[21], swojego wcześniejszego zwierzchnika we władzach cywilnych Rządu Narodowego, za poręką którego wyszedł z więzienia i spędził kilka godzin w ich towarzystwie.

Kolejne miasta na trasie przemarszu partii w jakiej znajdował się Piotr to: Jekantenyburg, Perm, Tiumień, Tobolsk, Tomsk, Krasnojarsk i docelowe miejsce zesłania jakim były okolice Irkucka. W Tiumieniu spotkał Kazimierza Szermentowskiego[22] z Bodzentyna, który również był w trakcie transportu na miejsce zesłania za udział w powstaniu.

Plan Krasnojarska z ok. 1906 r., na północny-wschód od miasta zlokalizowane koszary wojskowe, które stanowiły punkt etapowy dla transportowanych zesłańców

Był świadkiem tzw. powstania zabajkalskiego jakie wybuchło w czerwcu 1866 r. w okolicach Irkucka nad Bajkałem. Przebywało tam około tysiąca polskich skazańców rozsianych po nabrzeżnych osadach, wykorzystywanych do budowy infrastruktury i wyrębu lasu. Przywódcy zrywu: Narcyz Celiński, Gustaw Szaramowicz, Leopold Eljaszewicz, Jakub Rejner i Władysław Kotkowski, mieli nadzieję zdobyć broń na strażnikach i przedostać się do granicy z Chinami. Łudzili się także, że może do powstania przyłączą się katorżnicy z odleglejszych okolic. Sporo zamieszania w planowaną akcję wprowadził manifest cara z kwietnia 1866 r., na mocy którego wielu skazańcom skrócono katorgę o połowę. To oraz pewne niesnaski wśród szlachty na czele z baronem Antonim Rück von Pletteubergiem, spowodowały, że tylko połowa zesłańców zaangażowała się w działania, o czym pisał Derengowski:

Ogólna cyfra zgromadzonych przy Szaramowiczu wyniosła ludzi trzystu kilkudziesięciu, uzbrojonych częścią w wojskowe karabiny, częścią w broń myśliwską, rewolwery, pałasze, a przeważnie w kosy i lance; a że ogół partii, w półkolu Bajkału rozrzuconych, wynosił cyfrę 705 ludzi, połowa zatem nie przyjęła udziału w ruchach, i pozostała czy to na miejscach, czy też szukała schronienia po lasach[23].

Mapa części Jeziora Bajkał z 1899 r., zaznaczone stanice Murymska i Myszycha między którymi operował oddział polskich powstańców

Po kilkunastu dniach wojsko rosyjskie pojmało większość uczestników powstania, a zatrzymanych lokowano na parowcu pływającym jako wsparcie wojsk rosyjskich po jeziorze. W dniu 16 lipca zostali odtransportowani do więzienia w Irkucku. W ciągu kolejnych sześciu tygodni złapano wszystkich uciekinierów i odstawiono do więzienia. Zorganizowano komisję śledczą, która wydała surowe wyroki dzieląc pojmanych na kilka kategorii: pierwsza obejmowała tych, którzy imiennie skazani zostali na śmierć; druga tych wszystkich, którzy przyjęli udział w zbrojnym powstaniu, a osądzeni zostali na rozstrzelanie co dziesiąty, pozostali zaś na całe życie do ciężkich robót; trzecia tych których wyłączono z pod sądu. Ale władze zwierzchnie nie były zadowolone z takiego rozwiązania i w konfirmacji wyroków skazanych podzielono na siedem kategorii: pierwsza obejmująca skazanych na śmierć przez rozstrzelanie, to jest: Gustawa Szaramowicza, Jakuba Rajnera, Władysława Kotkowskiego i Narcyza Celińskiego; w drugiej znaleźli się ci, których osądzono na całe życie do robót; trzecia objęła tych, których skazano na roboty powyżej dziesięciu lat; do czwartej zaliczano tych, którzy mieli wyroki na dziesięć lat robót; piąta objęła tych, którzy mieli wyroki skazujące na roboty poniżej dziesięciu lat; do szóstej zaliczono tych, którzy uznani zostali za podejrzanych i skazani na rok więzienia w kajdanach, a ostatnia siódma objęła tych, którzy wyłączeni zostali z pod sądu, to jest tych, którzy w czasie powstania byli w szpitalach, lub pracowali przy kuchniach i piekarniach[24].

Piotr został zakuty w kajdany i przeniesiony do Aleksandrowska Irkuckiego a rok później pracował w Usolu[25]. W 1868 r. złagodzono wyroki z niektórych kategorii: Kategoria szósta odbyła już swoje doświadczenie w zamknięciu i kajdanach. Kategoria siódma wraz z tymi wszystkimi, którzy nie byli drugi raz pod sądem, wyszła na posilenie. Konfiskatę co do kategorii szóstej zniesiono. Wszystkich zaś tych, którzy należeli do kategorii drugiej, trzeciej, czwartej i piątej, wybierano ze wszystkich punktów i tak skoncentrowanych zesłano po nerczeńskich zawodach, czyli kopalniach. Kategorię szóstą wypuszczano na posilenie w miarę, jak każdy kończył swój połowiczny termin robót, pozostały z ukazu roku 1866, a ci wszyscy, których wysłano na Bajkał, pozostawali tam aż do roku 1873[26].

Dzięki temu Piotr został uwolniony z wyroku robót i zmieniono mu kategorię „na zamieszkanie”[27]. W 1877 r. powrócił do Warszawy. Krótko przed śmiercią rozpoczął anonimowo wydawanie w odcinkach swoich wspomnień z pobytu na zesłaniu, opisujących także powstanie zabajkalskie, na łamach poznańskiej „Warty”[28]. Zmarł 3 września 1878 r. w Warszawie[29] i został pochowany na cmentarzu na Powązkach (kwatera 20, rząd 4, miejsce 4 – obecnie nagrobek jest bardzo zniszczony, pozostały jedynie fragmenty żeliwnej płyty z widocznym imieniem Piotr).

Nekrolog P. Derengowskiego, „Kuryer Warszawski” nr 198, Warszawa 24 sierpnia/4 września 1878, s. 4
Pozostałości żeliwnego nagrobka P. Derengowskiego na powązkowskim cmentarzu, fot. R. Wierusz-Kowalski

Sześć odcinków z jego wyjątkami z dzienniczka ukazało się w lipcu i sierpniu 1878 r., kolejne trzy opublikowano w listopadzie i grudniu 1878 r. Całość wydano także w tym samym roku w Poznaniu, również anonimowo, wspólnie ze wspomnieniami Mikołaja Kulaszyńskiego pt. Polacy na Syberyi. Powstanie nad Bajkałem.

W 2007 r. wspomnienia Piotra Derengowskiego znalazły się w opracowaniu Anny Brus i Wiktorii Śliwowskiej zatytułowanym Wystąpienie polskich katorżników na trakcie okołobajkalskim : cztery relacje, Wilhelm Buszkat, Piotr Deręgowski, Adam Jastrzębski, Zygmunt Odrzywolski.


Jan Kulpiński, Adam Malicki

[1] Derengowscy vel Deręgowscy (Dorengowscy vel Doręgowscy) h. własnego, który przedstawia w czerwonym polu dwie trąbki myśliwskie czarne, w srebro oprawne, wylotami do góry, na krzyż białą przepaską związane. W szczycie hełmu takaż trąbka, z czarnym sznurem, barkiem na dół, wylotem w prawo. Ich gniazdem rodowym miały być Doręgowice na Pomorzu, używali przydomka von Gleisen. Pod koniec XVIII w. ze szlachectwa legitymował się Władysław (1782) i Wojciech (1783), zaś w XIX w. jedynie Wawrzyniec z synami Wawrzyńcem i Bolesławem. [za:] A. Boniecki, Herbarz polski, t. 4, s. 383.

[2] Używano także pisowni Krytkowska, Krotkowska.

[3] Kajetan służył jako trębacz w Pułku Ułanów Jego Królewiczowskiej Mości Księcia Orani No 1. Większość pułku stacjonowała na terenie województwa lubelskiego, a dyslokacja w 1830 r. wyglądała następująco: sztab i 1. szwadron w Lubartowie, 2. szwadron w Parczewie, 3. szwadron w Opatowie, 4. szwadron w Łęcznej.

[4] APL, RGL, 3.5 Wydział Administracyjny (A I-Os) – Akta osobowe, sygn. 307 Derengowski Marian s. Piotra, farmaceuta m. Lublina.

[5] „Gazeta Rządowa” nr 31, Warszawa 29 stycznia/10 lutego 1854, s. 2.

[6] APK, zasób21/2631 Akta Notariusza Piotra Derengowskiego w Chmielniku, sygn. 1.

[7] Rocznik Urzędowy Obejmujący Spis Naczelnych Władz Cesarstwa oraz Wszystkich Władz i Urzędników Królestwa Polskiego na rok 1861, Warszawa, s. 395, 399; Rocznik Urzędowy Królestwa Polskiego na rok 1863, s. 342, 344

[8] APR, zasób 58/901 Akta notariusza solecko-szydłowieckiego Derengowskiego Piotra, sygn. 1-11.

[9] Seredzice wchodziły w skład dóbr klucza iłżeckiego, w 1848 majątek Seredzice wydzierżawił na 12 lat Józef Dobrzański, kolejnym dzierżawcą od 1860 r. był Stanisław Ośniałowski. W 1868 r. folwarki w Seredzicach, Mircu i Osinach weszły w skład majoratu Mirzec nadanemu generałowi lejtnantowi Arturowi Fiodorowiczowi Eggerowi (Артур Фёдорович Эггер, 1811-1877).

[10] W. Dąbkowski, Wybuch powstania styczniowego w województwie sandomierskim, [w:] „Rocznik Świętokrzyski” 1971, t. 2, s. 75, 80, 87, 93.

[11] A. Giller, Historja powstania narodu polskiego w 1861-1864, t. 2, Paryż 1868, s. 421-424.

[12] W. Dąbkowski, Proces szesnastu z Iłży (styczeń-wrzesień 1865 r.),[w:] „Kwartalnik Historyczny” t. 85 , z. 2, 1978, s. 276.

[13] Przybysławski Józef urodził się w Inowłodzu jako syn Jana i Agnieszki z Niewiadomskich i został ochrzczony w tamtejszym kościele parafialnym 18 września 1810 r. W 1833 r. pracował jako urzędnik korpusu leśnego i mieszkał w Brodach należących do parafii w Krynkach, ożenił się w tymże roku w Iłży z Maksymilią Szymańską i przeniósł się do tego miasta. Mieli piątkę dzieci: Florentynę (1834-?), Józefa Henryka (1835-?), Alfreda Antoniego (1838-1840), Leopolda Marcina Jana (1839-?), Maksymilię (1840-?). W 1840 r. przeprowadził się do Męciszowa a później do Miodnego i objął posadę podleśnego w Lasach Rządowych Kozienickich w sekcji straży leśnej w Suchej. Po śmierci pierwszej żony poślubił w 1844 r. w Iłży Mariannę Paulinę Brygidę Józefę Kowalską z którą miał dwójkę dzieci ochrzczonych w kościele parafialnym w Suchej: Leona Antoniego Józefa (1845-1846) i Bronisława Antoniego (1854-?). Jedynie Józef Henryk został zapisany w 1850 r. do ksiąg szlachty guberni radomskiej i legitymował się z herbu Jasieńczyk. Posądzony o donoszenie do władz carskich został powieszony przez powstańców. Szerzej W. Dąbkowski, Proces szesnastu z Iłży (styczeń-wrzesień 1865 r.),[w:] „Kwartalnik Historyczny” t. 85 , z. 2, 1978, s. 270-284.

[14] Gantner Kajetan urodził się 3 sierpnia 1819 r. w Iłży jako syn Wojciecha(?-1836) i Łucji z Kirchnerów. Miał ośmioro rodzeństwa, braci: Aleksandra (? Żonaty z Karoliną Józefą Chorosińską), Szymon (1821), Michała (1825), Wincentego (1835), siostry: Franciszkę (1823, zamężna z Walentym Borzuchowskim), Angelę (1828-1828), Marcjannę (1829, zamężna z Ignacym Kędrzyńskim), Barbarę Teklę (1832-1833) i Balbinę (1835-1835).

Ożenił się 28 stycznia 1846 r. z Małgorzatą Stefańską 1o voto Podłużną (wdową po Antonim Podłużnym zmarłym w Lublinie 23 kwietnia 1842) córkę Ignacego i Agnieszki z Hanajczyków. Urodziły im się dzieci: Marianna (1847), Karol Ignacy (1850-1929, sędzia pokoju, żonaty z Oktawią z Rutkowskich).

[15] Ignacy Myszko, ZGP, sygn. 4, k. 702.

[16] Stanisław Myszko, ZGP, sygn. 4, k. 702.

[17] Na zesłaniu Piotr spotkał się z bratankiem Władysławem, być może pomylono imiona w dokumentach carskich i zapisano go jako Stanisław.

[18] H. Cederbaum , Powstanie styczniowe: wyroki Audytoryatu Polowego z lat 1863, 1864, 1865 i 1866, Warszawa-Kraków 1917, s. 335-337.

[19] Ibidem, s. 319-320.

[20] Prendowska z Wojciechowskich Jadwiga (1832 – 1915) – kurierka oddziału Mariana Langiewicza, organizatorka Stowarzyszenia Niewiast w powiecie iłżeckim. W opracowanych wspomnieniach Jadwigi to spotkanie podano pod przypisem nr. 31: J. Prendowska, Moje wspomnienia, Kraków 1962, s. 390.

[21] Prendowski Józef, mąż Jadwigi, komisarz cywilny Rządu Narodowego woj. Sandomierskiego, dobrowolnie udał się na zesłanie z Jadwigą.

[22] Kazimierz Szermentowski (1840-?) – malarz, syn Stanisława i Heleny z Matyskiewiczów, młodszy brat Józefa, słynnego malarza.

[23] Polacy na Syberii i powstanie nad Bajkałem, Poznań 1878, s. 82-83.

[24] Polacy na Syberii i powstanie nad Bajkałem, Poznań 1878, s. 95.

[25] A. Giller, s. 180: 252. Derągowski Piotrz Kongresówki. Rejent.

[26] Polacy na Syberii i powstanie nad Bajkałem, Poznań 1878, s. 99.

[27] Wystąpienie polskich katorżników na trakcie okołobajkalskim, opr. A. Brus, W. Śliwowska, Warszawa 2007.

[28] „Warta” nr 211, Poznań 14 lipca 1878, s. 2313-2315; nr 213, Poznań 28 lipca 1878, s. 2338-2340; nr 214, Poznań 4 sierpnia 1878, s. 2349-2351, nr 215, Poznań 11 sierpnia 1878, s. 2359-2361; nr 216, Poznań 18 sierpnia 1878, s. 2368-2370; nr 217, Poznań 25 sierpnia 1878, s. 2382-2383; nr 228, Poznań 10 listopada 1878, s. 2496-2498; nr 229, Poznań 17 listopada 1878, s. 2509-2510; nr 231, Poznań 1 grudnia 1878, s. 2524-2525.

[29] APW, ASC Warszawa-Leszno NMP, akt zgonu 793/1878.

JAROSŁAW ŁADAK,                                                                                                                                                            Ksiądz Józef Dziadowicz w świetle dokumentów Służby Bezpieczeństwa

JAROSŁAW ŁADAK, Ksiądz Józef Dziadowicz w świetle dokumentów Służby Bezpieczeństwa

Józef Dziadowicz s. Romana i Franciszki z d. Górska urodził się 14 marca 1917 r. w Bogorii. Tam też uczęszczał do szkoły podstawowej. W 1928 roku wstąpił do drużyny harcerskiej ZHP. Po ukończeniu szkoły podstawowej kontynuował naukę w Liceum Ogólnokształcącym w Sandomierzu. W 1936 r. zdał maturę i wstąpił do Seminarium Duchownego w Sandomierzu. Będąc alumnem należał do drużyny harcerskiej im. ks. Skorupki. W 1939 r. ukończył kurs instruktorski i został mianowany podharcmistrzem. W pierwszych latach okupacji pracował jako sanitariusz w szpitalu w Sandomierzu. 10 maja 1941 r. otrzymał świecenia kapłańskie. Jego pierwszą placówką była parafia św. Teresy w Radomiu.  Do jego obowiązków należało także nauczanie religii w szkole podstawowej na Wośnikach. Zaangażował się również w prace Komitetu Opieki Społecznej na terenie miasta i powiatu radomskiego. Po zakończeniu wojny ks. Dziadowicz ukończył studia teologiczne na Uniwersytecie Jagiellońskim, otrzymując tytuł magistra teologii i filozofii.

Ks. J. Dziadowicz z Danusią Skibą na letniej kolonii w Zakopanem 1946 r. [źródło: Prawda i pamięć Wspomnienie, praca pod red. E. Orzechowskiej]


W 1946 r. rozpoczął pracę w parafii św. Marcina w Opatowie. Tan także uczył religii w Gimnazjum i Liceum im. Bartosza Głowackiego. Z okresu pracy w tej szkole zachował się pierwszy donos na księdza Dziadowicza z dnia 5 października 1948 r., sporządzony przez ucznia o pseudonimie „Zebra”. Do większego zainteresowania opatowskiej bezpieki postacią księdza przyczynił się kolejny donos. Jeden z mieszkańców miasta oskarżył go o posiadanie 10 poniemieckich odbiorników radiowych, które miał sprzedawać znajomym[1].  Śledztwo nie wykazało by ktokolwiek kupił od księdza taki odbiornik, natomiast ks. Dziadowicz jako pełniący funkcję komendanta ZHP w Opatowie jeden odbiornik radiowy przekazał do świetlicy harcerskiej. Ksiądz Dziadowicz pełnił również obowiązki kierownika Opieki Społecznej powiatu opatowskiego, udzielał się w pracach Zarządu dawnego „Caritasu”, Sodalicji Mariańskiej oraz w działalności kółek różańcowych[2]. W lipcu 1953 r. przeniesiony został do parafii w Białobrzegach, gdzie został proboszczem oraz dziekanem dekanatu jedlińskiego.

Znalezienie się w sferze zainteresowania UB oznaczało inwigilację całego otocznia „figuranta”.  14 września 1953 r. został aresztowany za słuchanie audycji zagranicznych ojciec księdza, Roman Dziadowicz. Funkcjonariusze tak opisali jego postawę, jest „…wrogiem obecnej rzeczywistości i spółdzielni produkcyjnej, ściśle powiązany z klerem…”.[3] 17 grudnia 1953 r. Sąd Wojewódzki w Kielcach na sesji wyjazdowej w Ostrowcu Świętokrzyskim uniewinnił Romana Dziadowicza.

We wrześniu 1962 r. ks. Józef Dziadowicz przeniesiony został do parafii w Iłży na miejsce ks. Wincentego Młodożeńca, tajnego współpracownika SB o pseudonimie  „Wąkop”. [4] Ten zaś zajął dotychczasowe miejsce ks. Dziadowicza w Białobrzegach.

W styczniu 1963 r. Wydział ds. Wyznań Wojewódzkiej Rady Narodowej (WRN) w Kiecach wysłał zawiadomienie do kurii o nielegalnych działaniach księdza Dziadowicza, który bez zezwolenia władz rozpoczął odbudowę po zniszczeniach wojennych kościółka św. Franciszka w Kotlarce[5]. W tym też roku ksiądz złożył wniosek o wydanie paszportu. Kapitan Jan Walaszczyk z Komedy Wojewódzkiej Milicji Obywatelskiej w Kielcach odmówił wydania paszportu ponieważ, jak to określił, ksiądz prowadzi wrogą działalność polegającą na unikaniu płacenia podatków, wznoszeniu budynków sakralnych bez zgody państwa, prowadzeniu nielegalnej zbiórki pieniężnej na ten cel oraz wygłaszaniu wrogich wobec państwa kazań w kościele w Iłży.[6]  Ponadto  funkcjonariusz otrzymał informację od księdza Młodożeńca, TW „Wąkop”, że ksiądz Dziadowicz zamierza wyjechać  do  Stanów Zjednoczonych po samochód.[7] 23 listopada 1963 r. Wydział Finansów Powiatowej Rady Narodowej w Starachowicach zajął za zaległości podatkowe samochód osobowy Fiat 600, który używał ks. Dziadowicz. Sprawa jednak skomplikowała się dla urzędu gdy okazało się, że jest on zarejestrowany na siostrzeńca księdza.

Listopadzie 1964 r. kpt. Walaszczyk dowiedział się od TW „Wąkop”, że podczas konferencji, ks. Dziadowicz pouczał księży w jaki sposób mogą omijać płacenie podatków [8].

W styczniu 1965 r.  księdzem Dziadowiczem zainteresowali się funkcjonariusze z WUSW w Kielcach.  Wysłali do Komedy Powiatowej Milicji Obywatelskiej w Starachowicach pismo z prośbą o przesłanie posiadanych materiałów dotyczących jego osoby[9]. Charakterystykę figuranta otrzymali już po kilku dniach. Jak się okazało był on już rozpracowywany w 1959 r.  w ramach operacyjnej obserwacji, która wykazała, że zajmuje „zdecydowanie wrogi stosunek do PRL, jest gorliwym działaczem i wykonawcą zaleceń władz kościelnych”.[10] Z kolei w kwietniu 1965 r. osobą księdza Dziadowicza zainteresowali się funkcjonariusze Wydziału I Departamentu IV MSW w Warszawie. Powodem była korespondencja jaką prowadził z Danutą Marią Sułek, siostrzenicą kardynała Wyszyńskiego, z którą miał utrzymywać bliskie kontakty.[11] 

3 maja 1965 r. funkcjonariusz Walaszczyk złożył do przełożonych wniosek o zezwolenie na zwerbowanie księdza na tajnego współpracownika (TW). 10 czerwca przeprowadził wstępną rozmowę z księdzem w celu lepszego poznania „kandydata”.[12] Podczas rozmowy ksiądz Dziadowicz był przekonany, że ma do czynienia z pracownikiem Wydziału ds. Wyznań Wojewódzkiej Rady Narodowej w Kielcach. Skarżył się na wysokie podatki jakie musi płacić z parafii oraz kary finansowe, które go dotykają (za brak prowadzenia ksiąg inwentarzowych, niezarejestrowanie wszystkich punktów katechetycznych oraz za brak pozwolenia na remont kościoła św. Franciszka w Kotlarce). Po pierwszym spotkaniu funkcjonariusz SB określił ks. Dziadowicza jako osobę spostrzegawczą, pewną siebie i posiadającą duże zaufanie u biskupa i księży w dekanacie[13].

23 wrzenia 1965 r. doszło do drugiego spotkania. Tym razem Walaszczyk wyjaśnił kim jest, jednak nie zaproponował jeszcze współpracy, jak się wyraził „by nie potraktował tej propozycji, że za obiecane ulgi w podatku chcę przekupić go i zwerbować do współpracy”[14]. Ksiądz wyraził zgodę na dalsze spotkania z funkcjonariuszem.[15]

25 listopada 1965 r. Walaszczyk złożył kolejny wniosek, o zezwolenie na pozyskanie ks. Dziadowicz na TW. W uzasadnianiu wniosku napisał, że ksiądz Dziadowicz posiada bezpośredni kontakt z biskupem Lorkiem, więc może być cennym źródłem informacji. Ponadto, jak to określił sam ksiądz, jest kapłanem „filarowym, na świeczniku” m.in.  jak już było wspomniane utrzymywał korespondencję listowną z siostrzenicą kardynała Wyszyńskiego. Podczas opracowywania kandydata na TW nie uzyskano żadnych materiałów kompromitujących ks. Dziadowicza w „sensie moralnym”, choć utrzymywał liczne kontakty z kobietami. Walaszczyk mimo braku dowodów, przekonywał zwierzchników, że ksiądz Dziadowicz prowadzi się niemoralnie i jedynie swojemu sprytowi zawdzięcza utrzymanie tego faktu w tajemnicy, we wniosku pisał: „pod względem życia erotycznego umie się dobrze konspirować, a zatem wobec wiernych i swych władz kościelnych nie budzi on zastrzeżeń ”.[16]

Tajny współpracownik „Wąkop” czyli ksiądz Wincenty Młodożeniec ocenił ks. Dziadowicz jako osobę ryzykowną „kombinatora życiowego”, umiejącą się dostosować do każdej sytuacji, okoliczności i towarzystwa. Ponadto ksiądz Dziadowicz miał mieć poważne kłopoty finansowe zarówno parafialne jak i osobiste.

Trzecie  spotkanie odbyło się jak to określił funkcjonariusz w gabinecie dziekańskim 29 listopada 1965 r. Ksiądz żalił się, że na 2 grudnia wyznaczono licytację jego mebli i innych przedmiotów na rzecz zaległego podatku. Funkcjonariusz obiecał, że jeśli będzie z nim szczerze rozmawiał to postara się rozłożyć podatek na raty oraz wstrzymać licytację.[17] Podczas rozmowy poruszono sprawę niezależnej parafii w Wierzbicy, ksiądz stwierdził, że coraz więcej rodzin odchodzi od niej.[18]

15 grudnia 1965 r. doszło do ponownego spotkania funkcjonariusza z księdzem.[19] Rozmówcy wymienili poglądy na temat orędzia polskich biskupów do biskupów niemieckich. Ksiądz Dziadowicz nie podzielał zdania biskupów, twierdził, że podobnie orędzie ocenia wielu księży. W dalszej rozmowie poruszono temat Wierzbicy, który tak interesował władze bezpieczeństwa.  Ksiądz pochwalił się, że został przez biskupa Lorka upoważniony do załatwienia budowy nowej kaplicy w Wierzbicy.[20] Tamtejszy kościół został zajęty przez grupę parafian kierowanych przez ks. Kosa.[21] Funkcjonariusz stwierdził, że nie ma nadziei na uzyskanie pozwolenia na budowę kaplicy. W dalszej rozmowie ksiądz Dziadowicz podziękował za odroczenie egzekucji i licytacji. Być może to ośmieliło  Walaszczyka aby zaproponować księdzu współpracę ze służbą bezpieczeństwa, omówił jej formę i zakres. Ksiądz miał wyrazić zgodę i powiedzieć „że wie dobrze na czym mi zależy”. Zobowiązania  jednak nie podpisał. Zakomunikował jedynie że tajemnicy o współpracy dochowa. To było rozsądne posuniecie ze strony księdza Dziadowicza. Zdawał sobie sprawę, że zobowiązanie mogłoby w przyszłości stanowić narzędzie szantażu. Walaszczyk do kontaktu podał numer skrzynki pocztowej w Kielcach. Ksiądz miał podpisywać korespondencję wybranym  przez siebie pseudonimem „Wiktor”,[22] w praktyce używał jednak swoich inicjałów J. Dz. Funkcjonariusz w uwagach we wniosku zaznaczył że w przyszłości powróci do kwestii podpisania przez księdza zobowiązania. Zalecał także by figuranta otoczyć nadzorem tajnych współpracowników, kontrolować korespondencję i zainstalować podsłuch telefoniczny by ewentualnie ustalić czy nie współpracuje dwulicowo. Za przekazywanie wartościowych informacji  miał być wynagradzany pieniężnie lub upominkami. Brano też pod uwagę możliwość zmniejszenia podatku i udzielenia zezwoleń na remonty obiektów sakralnych i innych.

Kolejne spotkania Walaszczyka z ks. Dziadowiczem  odbyły się w styczniu i lutym 1966 r.  Notatki z tych spotkań są bardzo ogólnikowe i dotyczą przygotowania do obchodów Millenium. Przez wykorzystanie  tajnych współpracowników  „Morawa”, „B-5” i „Jawor” funkcjonariusz planował zweryfikować informacje pozyskane od TW „Wiktora”.

W kwietniu 1966 r. poza ogólnymi informacjami o obchodach 1000-lecia chrztu Polski, ks. Dziadowicz opowiadał o nowej polichromii w kościele w Iłży namalowanej przez Stanisława Konarza.  Jesienią 1965 r. malarz wykonał malaturę w prezbiterium, a  w roku bieżącym (1966) miał odnowić nawę główną i dwie boczne. Artyście przy pracach malarskich pomagał pan Siedlecki pracownik zakładów ,,Zębiec”. Na czas pobytu w Iłży Konarz mieszkał u p. Władysława Pastuszki przy ulicy Bodzentyńskiej.[23]

Spotkanie w dniu 18 maja 1966 r. dotyczyło głównej diecezjalnej uroczystości millenijnej, która miała się odbyć 3 lipca w Sandomierzu. Ksiądz wchodził w skład komitetu organizacyjnego  wydarzenia. Ksiądz Dziadowicz poinformował, że także w Iłży w dniu 29 maja odbędą się obchody Millenium. Spotkania w czerwcu, lipcu i sierpniu dotyczyły także obchodów 1000-lecia chrztu Polski.

Kolejne notatki ze spotkań z ks. Dziadowiczem są ogólnikowe. W styczniu 1967 r. dotyczyły konferencji dekanalnej w Krzyżanowicach. Omówiono na niej pracę duszpasterską w okresie postu, sprawy finansowe księży kurii, KUL i WSD. W konferencji brał udział również biskup Gołębiowski[24].

W innej notatce znajduje się informacja, o wezwaniu księdza Dziadowicza do sądu w Iłży. Poinformowano go tam, że za nieterminowe płacenie podatków grozi mu dwanaście i pół dnia aresztu. Ksiądz stwierdził, że jeśli będzie taka potrzeba to zgłosi się do więzienia dobrowolnie ponieważ ma już dosyć płacenia, wszelkich kar i podatków niesłusznie mu wymierzonych.[25]

Na spotkaniu 26 kwietnia 1967 r. ksiądz Dziadowicz opowiedział o konferencji dekanatu iłżeckiego w Krzyżanowicach, na której omawiano współpracę z młodzieżą, sprawę zadłużenia księży oraz program pracy  parafii na bieżący rok. Ksiądz wyraził irytację faktem grożenia mu aresztem  za nie prowadzenie ksiąg inwentarzowych. Zarówno biskup Wójcik jak i Walaszczyk doradzali księdzu napisanie odwołania do Sądu Najwyższego.

Na spotkaniu w maju ks. Dziadowicz poinformował funkcjonariusza o mianowaniu przez papieża Pawła VI na kardynała biskupa Wojtyłę oraz 4 admiratorów biskupów na ziemiach odzyskanych. Była to informacja ogólnie znana. Ze spraw lokalnych odniósł się do oceny wydarzeń w Wierzbicy. Powtórzył opinię biskupów sandomierskich, którzy uważają, że po rezygnacji ks. Kosa jego zwolennicy ponownie powrócą do kościoła katolickiego. W tej sprawie podobno była już delegacja, która prosiła o przyjęcie do kościoła i pojednanie. W tym też celu biskup Gołębiowski wydal list do ludności wierzbickiej wzywający do pojednania i przywrócenia w Wierzbicy spokoju.[26]

26 lipca 1967 r. Walaszczyk przestawił księdzu swojego zastępcę, z którym będzie się spotykał. Był nim z-ca naczelnika Wydział IV mjr Stanisław Nowak. Ksiądz wyraził zgodę na kontakty z nowym funkcjonariuszem.[27]

We wrześniu 1967 r. doszło do spotkania z Nowakiem, na którym ksiądz mówił o wizycie biskupa Gołębiowskiego w Jasieńcu oraz o planach budowy kościoła w tej miejscowości. Przekazywane informację, jak stwierdził funkcjonariusz są bardzo ogólnikowe, a ksiądz unika podawania znanych mu spraw. [28] W listopadzie 1967 r. spotkanie zostało przerwane przez nieplanowaną wizytę ks. Kurasia z Cerekwi, który znał Nowaka.[29]

24 stycznia 1968 r., jak zanotował funkcjonariusz, ksiądz miał dokładniej przestrzegać zasad konspiracji oraz chętniej informować o sytuacji jaka panowała w diecezji. Mówił o liście otrzymanym od biskupa Gołębiowskiego oraz podał listę księży, którzy  mieli wziąć udział w konferencji dekanalnej. W podsumowaniu spotkania funkcjonariusz stwierdził, że ksiądz wykazał się większą szczerością wobec niego, co nie miało miejsca podczas poprzednich kontaktów.[30]

Zadowolenie Nowaka ze współpracy z księdzem Dziadowiczem nie trwało długo. W notatce po następnym spotkaniu relacjonował, że gdy prosił księdza o informacje o przebiegu konferencji dziekanów ten oświadczył, że nie może ich udzielić ponieważ jest to sprawa wewnętrzna kościoła i że taki zakres przekazu ustalił z poprzednim funkcjonariuszem.[31] Informacje w sprawie wydarzeń marcowych też były bardzo ogólnikowe.

W notatce służbowej z 27 czerwca znajdują się informacje, które prawdopodobnie wymyślił sam Nowak. Dotyczą one uroczystości 150 rocznicy powstania kurii w Sandomierzu. Frekwencja na niej miała być niewielka przez organizację różnych innych imprez świeckich, a także przez działania takie jak wydanie dyspozycji aby autobusy PKS jadące do Sandomierza nie zatrzymywały się na trasie mimo posiadania wolnych miejsc.

5 czerwca 1968 r. odsłonięto we Wrocławiu pomnik Jana XXIII. Był to pierwszy papież, który w grudniu 1962 r. uznał zwierzchność polskich biskupów na ziemiach odzyskanych. Za tą decyzję władze komunistyczne uhonorowały papieża pomnikiem. Na jego odsłonięcie zapraszano gości z całej Polski. Z parafii iłżeckiej próbowano namówić do wzięcia udziału w tej uroczystości rezydenta ks. Wacława Nadgrodkiewicza.  Wysiłki pracownika Wydziału ds. Wyznań p. Wosia nie nakłoniły jednak księdza do wyjazdu. Nieoficjalną karą za tę decyzję było opóźnianie wypłaty emerytury, którą otrzymywał z tytuły nauczania religii w szkole.[32]

Do kolejnego spotkania ks. Dziadowicza z funkcjonariuszem doszło dopiero w kwietniu 1969 r. Tak długi okres bez kontaktu wynikał z obowiązków służbowych Nowaka (udział w szkoleniu). Tym razem ksiądz opowiedział o problemach ks. Siejki z Jasieńca, który nie mógł  dojść  do porozumienia  z parafianami co do miejsca budowy kościoła. Podsumowując spotkanie Nowak ponownie wyraził, zastrzeżenia do lojalności Ks. Dziadowicza: „o pełnej jego szczerości wobec naszego aparatu trudno mówić[33].

W maju 1969 r. ks. Dziadowiczowi został przyznany nowy „opiekun”. Został nim ppłk. Cz. Kowalczyk.

Do kolejnego spotkania doszło dopiero 23 października 1969 r. Kowalczyk najbardziej zainteresowany był sprawami kurii sandomierskiej. Ksiądz nie mógł lub raczej nie chciał zaspokoić ciekawości funkcjonariusza, tłumacząc swoją niewiedzę brakiem kontaktu z kurią i biskupem.  Poinformował także, że w parafii żadne wrogie wystąpienia przeciwko władzy się nie pojawiają. Kolejne spotkania planowane na listopad i grudzień nie odbyły się. W listopadzie Kowalczyk nie zastał księdza, a  w grudniu przed plebanią znajdowało się kilka osób, z obawy przed dekonspiracją zrezygnował z kontaktu.

Podczas spotkania w lutym 1970 r. ksiądz skarżył się Kowalczykowi,  że milicja słabo zwalcza handel nielegalnym alkoholem w mieście. Ze swojej strony próbował podczas kolędy wpływać na ludzi by zaprzestali handlu alkoholem.  Poza tym z notatki dowiadujemy się że w Iłży zostali zatrzymani jacyś podpalacze. Miało to w społeczeństwie wywołać uznanie dla działań milicji. Kowalczyk zalecił by ksiądz informował o wszystkich przestępstwach jakie są mu znane.

W marcu i kwietniu 1970 r. Kowalczyk  nie zastał księdza w parafii. 6 maja 1970 r. doszło do kolejnej wizyty podczas której funkcjonariusza widziało 3 osoby. Był to kolejny dowód, że ks. Dziadowicz nie dbał o konspirację.  Ksiądz na spotkaniu żalił się, że władze prześladują księży i religie na co funkcjonariusz stwierdził że „władze nie prześladują kleru i nie zwalczają religii a jedynie nie popierają jej”. Ponadto ksiądz miał powiedzieć, że kuria zaleca budowę i remonty kościołów bez zezwolenia władz przykładem może być Kowalków, gdzie ksiądz bez pozwolenia wyremontował kaplicę[34]. Ksiądz  wspomniał o Chodkowie, gdzie ksiądz w styczniu 1970 r. postanowił rozbudować  kościół bez odpowiednich pozwoleń. Władze państwowe wydały wówczas nakaz rozbiórki obiektu. Ludność nie zgodziła się na rozbiórkę. 3  marca 1970 r. przedstawiciele władzy asyście ZOMO i milicjantów dokonali pacyfikację kaplicy bronionej przez mieszkańców, a nowo powstająca przybudówka została rozebrana.

W czerwcu 1970 r. wizyta funkcjonariusza na plebani była bardzo krótka, ksiądz poinformował funkcjonariusza że parafię wizytował biskup Gołębiowski, który szczególnie interesował się kaplicami i innymi obiektami sakralnymi wymagającymi remontu. Wrogich wystąpień w parafii ksiądz nie zauważył.

Ks. Józef Dziadowicz podczas peregrynacji kopii obrazu Matki Boskiej Częstochowskiej w iłżeckiej parafii 2-3.12.1972 r. {fot. ze zbiorów Z. Włodarskiej]

Kolejna spotkanie we wrzeniu się nie odbyło ponieważ funkcjonariusz nie zastał księdza a jedynie robotników remontujących dzwonnice i plebanie.

W grudniu 1970 r. doszło do kolejnego spotkania, na którym ksiądz nie chciał rozmawiać. Poinformował jedynie że naprawił dach gontowy na kaplicy w Małomierzycach, gontem przeznaczonym na remont kościoła św. Ducha w Iłży. Rozmowę przerwała kobieta prosząca by ksiądz udał się do chorego.

Na kolejnym spotkaniu w lutym 1971 r. ksiądz był zadowolony z wyboru Gierka na pierwszego sekretarza Komitetu Centralnego, podobnie jak ludzie jest pozytywnie nastawiony i liczy na możliwość budowy nowych świątyń co do tej pory było utrudniane przez  poprzednie władze. Pod koniec miesiąca doszło do drugiego spotkania ksiądz opowiada, że ludność dalej popiera nowe kierownictwo partii ale już nie z takim entuzjazmem jak na początku.

Na kwietniowym spotkaniu poza rozmową o sytuacji w kraju, ksiądz żalił się na sytuację w Jasieńcu, gdzie urzędnicy nie chcą wydać pozwolenia na budowę kościoła. Na temat morderstwa Haliny Chudzikowskiej z Iłży opowiadał, że słyszał różne wypowiedzi na temat ostatnich godzin życia, że widziano ją w okolicach miejsca znalezienia zwłok, jak szła od Lubieni w stronę Zębca. Na prośbę funkcjonariusza ksiądz miał popytać ludzi i powiadomić milicjanta telefonicznie.[35]

Na kolejnym spotkaniu ksiądz poinformował funkcjonariusza, że nauczyciel z Jasieńca jadąc z żoną do krawcowej w Lubieni, widział niedaleko miejsca zbrodni Chudzikowską idącą w stronę Iłży. Wracając 15 minut później idącej Chudzikowskiej już nie było. O morderstwie rozpisywała się również prasa lokalnej m. in. Echo Dnia[36].

We wrześniu 1971 r. doszło do ponownego spotkania. Poza sprawami ogólnymi funkcjonariusz dopytywał się księdza kto zamówił mszę za poległych pod Piotrowym Polem, ksiądz nie ujawnił tych informacji, twierdząc że jest to tajemnica zawodowa.[37] Na spotkaniu tym ksiądz  poinformował funkcjonariusza, że wybiera się w październiku do Rzymu na beatyfikację ojca Kolbe.

Na wieść o wyjeździe do Rzymu Naczelnik Wydział IV KWMO w Kiecach mjr E Nowak przygotował zadania dla TW „Wiktora” do wykonania podczas uroczystości beatyfikacji ojca Maksymiliana Kolbe[38].

12 października tuż przed wyjazdem księdza do Rzymu pojawił się funkcjonariusz, który przekazał wytyczne na podróż. Tuż po powrocie u ks. Dziadowicza ponownie zjawił się Nowak. Chyba był zawiedziony, że ksiądz pozytywnie ocenił wyjazd do Rzymu, a faktu „dotarcia do uczestników wycieczki ze strony przedstawicieli wrogich ośrodków ani kolportażu wrogiej literatury nie stwierdził”.[39]

Na kolejnym spotkaniu, które odbyło się dopiero w październiku 1972 r. ksiądz narzekał na panującą władzę, a w szczególności na przewodniczącego Prezydium PRN, który utrudnia budowę plebani w Jasieńcu. Nie chciał też przekazać żadnych informacji o kurii i kościele.[40]

Ostatnie spotkanie, z którego zachowała się notatka służbowa[41] funkcjonariusza Kowalczyka, odbyło się  28.11.1972 r. na plebani. Było bardzo krótkie, trwało około pół godziny i nie przyniosło żadnych ciekawych informacji. Ksiądz mówił o przygotowaniach do peregrynacji oraz o władzach, które robią wszystko by mu w organizacji tego wydarzania przeszkodzić. Materiały dekoracyjne chciał pożyczyć od MRN w Iłży ale zrezygnował widząc niechęć władz do peregrynacji. Przez cały 1973 r. nie ma żadnych notatek ze spotkań z księdzem a ni żadnych informacji dlaczego do tych spotkań nie doszło.

19 sierpnia 1974 r. inspektor Służby Bezpieczeństwa w Starachowicach por. Edmund Siwiec złożył wniosek do komendanta o zakończenie współpracy z TW „Wiktor”, który wyłącznie ustnie i niezbyt chętnie przekazywał informacje o zróżnicowanej wartości dotyczące księży oraz nastrojów panujących wśród wiernych w parafii iłżeckiej. Wszystkich spotkań z księdzem odbyło się 40. Za informacje ksiądz nie przyjął żadnych pieniędzy. Prawdopodobnie wręczano mu jedynie upominki z okazji imienin.  W 1966 r. była to popielniczka zakupiona w sklepie jubilerskim za 500 zł[42], rok później teczkę skórzaną o wartości 620 zł[43], w 1968 r. syfon z nabojami i szklanki wartości 483 zł.[44]  Pokwitowań funkcjonariusz nie pobierał co może świadczyć, że ksiądz mógł nie otrzymać tych prezentów. W 1972 r. ksiądz dostał od funkcjonariusza koniak oraz cukierki i czekoladę za sumę łączną 249 zł[45]. Tak jak poprzednio pokwitowanie nie zostało pobrane. Funkcjonariusz ten sposób działania tłumaczył, że  „byłoby to dla mnie żenujące, a także niekorzystnie wpłynęło na tw, który otrzymywał prezenty od moich poprzedników bez pokwitowania”.[46] W maju 1967 r. funkcjonariusz z kasy służbowej pobrał 1000  zł  w celu częściowego pokrycia kary za nie prowadzenie przez księdza ksiąg inwentarzowych.[47] Czy rzeczywiście środki te zostały przeznaczone na ten cel nie udało się ustalić.  27 sierpnia 1974 r. środkach ewidencyjnych znalazła się informacja, że ksiądz Dziadowicz został zdjęty z ewidencji KPMO w Stachowicach z powodu niechęci do współpracy.

Ks. J. Dziadowicz podczas nawiedzenia iłżeckiej parafii przez kopię obrazu Matki Boskiej Częstochowskiej 30.10.1982 r. [fot. za zbiorów A. Ślufarskiej]

Funkcjonariusz Walaszczyk momencie pozyskania księdza Dziadowicza liczył, że współpraca z nim będzie się układać tak dobrze jak z ks. Młodożeńcem, który z własnej inicjatywy raportował czasami kilkukrotnie w miesiącu. Z księdzem Dziadowiczem było jednak od początku całkiem inaczej. Przede wszystkim nie podpisał zobowiązania, nie napisał żadnego donosu i nie pobierał wynagrodzenia. Przekazywał informacje ogólne i małowartościowe, które władze bezpieczeństwa mogły pozyskać od innych osobowych  lub ogólnodostępnych źródeł.  Informacje wrażliwe, które niewątpliwie ks. Dziadowicz posiadał, nie były przez niego ujawniane.  Poza tym listy do funkcjonariusza potwierdzające lub odwołujące  spotkania podpisywał swoimi inicjałami, co by mogło świadczyć, że nie musiał wiedzieć o nadaniu mu pseudonimu „Wiktor”.  Zastanawiająca jest również długa przerwa między ostatnim spotkaniem w listopadzie 1972 r. a zdjęciem z ewidencji, dopiero w sierpniu 1974 r. Nie ma żadnych informacji by w tym okresie próbowano podtrzymać relacje z księdzem. Być może zasadniczy wpływ na to miała decyzja księdza Dziadowicza by zakończyć kontakty, jasno wyrażona na ostatnim spotkaniu.  Znaczenie miała także ogólna analiza pozyskanych od księdza informacji, która wskazywała, że współpraca nie przyniosła wymiernych korzyści dla strony reżimowej. Zwlekano jednak z wykreśleniem go z ewidencji licząc być może na zmianę stanowiska. Z okresu 1974-1990 r. nie zachowały się żadne informacje świadczące o próbie ponownego nawiązania współpracy z księdzem Dziadowiczem.  

Bibliografia:

  1. Kowalik, Szczepan. Konflikt wyznaniowy w Wierzbicy: niezależna parafia w polityce władz PRL (1962-1977). Lublin, 2012.
  2. Marek Darmas. Proces J. Lecha, zeznania Świadków wyjaśnienia biegłych, Echo Dnia nr 217 z 1972 r., s.1-2.

Źródła archiwalne

  1. Teczka personalna tajnego współpracownika pseudonim “Wiktor” dot. Józef Dziadowicz, imię ojca: Roman, ur. 14-03-1917 r., t. 1-2.
  2. AIPN Ki 005/1844 t. 1-5 Teczka pracy tajnego współpracownika pseudonim “Wąkop” dot. Wincenty Młodożeniec, imię ojca: Łukasz, ur. 22-03-1902 r.
  3. AIPN Ra PF35/3748 Akta paszportowe o sygnaturze EARA: Dziadowicz Józef
  4. AIPN BU 003322/1 Kartoteka księży katolickich w układzie alfabetycznym prowadzona w latach 1963-1989 w Biurze „C” MSW.
  5. AIPN Ki 0031/1  Kartoteka ogólnoinformacyjna Wojewódzkiego Urzędu Spraw Wewnętrznych w Kielcach.

[1]AIPN Ki 004/1157 t.1, Informacje od informatora „Kazik”, k..23.

[2]AIPN Ki 004/1157 t.1, notatka, k.21.

[3]AIPN Ki 004/1157 t.1148, pismo do Naczelnika Wydziału I-go Dep. XI-go Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego w Warszawie z dn. 24.10.1953 r., k 27.

[4]AIPN Ki 004/1157 t.1148, Informacja dot. ks. Józefa Dziadowicza z dn. 20.04.1965 r., k. 98

[5]AIPN Ki 004/1157 t.1, Decyzja Wydziału ds. Wyzwań WRN w Kielcach z dn. 30.01.1963 r., k 67.

[6]AIPN Ki 004/1157 t.1., Postanowienie o zastrzeżeniu wyjazdu za granicę, k.70.

[7]AIPN Ki 005/1844 t.4, Doniesienie nr 13/64 z dn. 22.12.1964, s.39

[8]AIPN Ki 004/1157 t.1., Wyciąg z doniesienia TW „Wąkop” przyjętego przez kpt. Walaszczyka
w dn. 24.11.1964 r., k.79.

[9]AIPN Ki 004/1157 t.1., Pismo z dn. 14.01.1965 r., k.90.

[10] AIPN Ki 004/1157 t.1, Charakterystyka ks. Dziadowicza, k.92.

[11]AIPN Ki 004/1157 t.1 Notatka służbowa z 04.05.191965 r., k.100.

[12]AIPN Ki 004/1157 t.1Notatka służbowa z dn. 11.06.1965 r., k.28.

[13] Ibidem

[14] AIPN Ki 004/1157 t.1, Notatka służbowa kpt. Jana Walaszczyka z dn. 24.09.1966 r., k.46.

[15] AIPN Ki 004/1157 t.1, Notatka służbowa z dn. 24.09.1965 r., k.46.

[16]AIPN Ki 004/1157 t.1, Wniosek o zezwolenie na pozyskanie kandydata… z dn. 25.11. 1965 r. k. 50.

[17]AIPN Ki 004/1157 t.1 Notatka służbowa z dn. 30.11.1965 r., k.52.

[18] W 1962 r. w wierzbickiej parafii doszło do konfliktu między księdzem proboszczem a wikarym (ks. Zdzisław Kos), który z poparciem części parafian przejął kościół i założył niezależną parafię. Doszło nawet do porwania przez zwolenników ks. Kosa bp. P. Gołębiowskiego. Konfliktem zainteresowały się władze komunistyczne widząc w nim możliwość dokonania rozłamu w polskim kościele. 

[19]AIPN Ki 004/1157 t.2. Notatka służbowa z dn. 16.12.1965 r., s.7-9.

[20]AIPN Ki 004/1157 t.1, Wniosek o zatwierdzenie pozyskania do współpracy tw „Wiktor”
z dn. 16.12.1965 r., k.57.

[21] Szczepan Kowalik, Konflikt wyznaniowy w Wierzbicy. Niezależna parafia w polityce władz PRL (1962–1977), Lublin 2012

[22]AIPN Ki 004/1157 t.1, Wniosek kpt. Walaszczyka o zatwierdzenie pozyskanego do współpracy tw „Wiktor” z dn. 16.12.1965 r., k. 60.

[23] AIPN Ki 004/1157 t.2, Notatka służbowa z odbytego spotkania z tw „Wikor” dnia 16.04.1966 r, s.21-22.

[24] AIPN Ki 004/1157 t.2, Notatka służbowa ze spotkania z tw. „Wiktor” z dnia 27.01.1967 r, s.40.

[25] AIPN Ki 004/1157 t.2, Notatka służbowa ze spotkania z tw „WIktor” z dnia 02.05.1967 r., s.50.

[26] AIPN Ki 004/1157 t.2. Notatka służbowa z dn. 03.06.1967 r. s.52.

[27] AIPN Ki 004/1157 t.2, Notatka służbowa z dn. 26.07.1967, s.55.

[28] AIPN Ki 004/1157 t.2, Notatka służbowa z dn. 09.09.1967, s.56..

[29]AIPN Ki 004/1157 t.2, Notatka służbowa z dn. 09.11.1967 r.,s.59-60..

[30]AIPN Ki 004/1157 t.2, Notatka służbowa z dn. 25.01.1968 r., s.63-65.

[31]AIPN Ki 004/1157 t.2, Notatka służbowa z dn. 22.03.1968 r., s.70-72.

[32]AIPN Ki 004/1157 t.2, Notatka służbowa z dn. 27.06.1968 r.,s.75-77.

[33]AIPN Ki 004/1157 t.2, Notatka służbowa z dn. 11 kwietnia 1969 r., s. 82-83

[34]AIPN Ki 004/1157 t.2, Notatka służbowa z dn. 07.05.1970 r., s.93-94.

[35]AIPN Ki 004/1157 t.2, Notatka służbowa z dn 18.02.1971, s.98.

[36] Marek Darmas. Proces J. Lecha, zeznania Świadków wyjaśnienia biegłych, Echo Dnia nr 217 z 1972 r., s.1-2.

[37]AIPN Ki 004/1157 t.2,  Notatka służbowa z 30.09.1971r, s.102.

[38]AIPN Ki 004/1157 t.2, Pismo Zastępcy Baczenia Wydziału IV KWMO w Kielcach s.104

[39]AIPN Ki 004/1157 t.2, Notatka służbowa z d, 29.10.1971 r. s.107.

[40] Ibidem

[41]AIPN Ki 004/1157 t.2, Notatka służbowa z 28.11.1972 r., s. 117-118

[42]AIPN Ki 004/1157 t.1, Raport, z dn. 17.03.1966 r., s.136.

[43]AIPN Ki 004/1157 t.1, Raport kpt. Walczyka z dnia 17.03.1967 r., s. 132.

[44]AIPN Ki 004/1157 t.1, Notatka służbowa z 22.03.1968 r., s. 142.

[45]AIPN Ki 004/1157 t.1,  Notatka służbowa zastępcy Komendanta Miejskiego i Powiatowego MO d/s. SB w Stachowicach ppłk. Czesława Kowalczyka z dn. 19.04.1972 r. s.143.

[46] Ibidem

[47] AIPN Ki 004/1157 t.1, Raport kpt. Walaszczyka z dn. 03.05.1967 r., s.138.

Zaginiona perełka – piękny zabytek średniowiecza

Zaginiona perełka – piękny zabytek średniowiecza

W dziele ks. Jana Wiśniewskiego, Dekanat iłżecki napisanym w 1909 roku, a wydanym w 1911 roku zostało scharakteryzowanych 25 kościołów. Jest tam zarys historii i opis stanu i wyposażenie kościoła szpitalnego Św. Ducha. Sympatykom Iłży zapewne jest on znany, ale przytoczę tu jego fragment.

Ryc. 1 Iłża, kościół Św. Ducha
[źródło: J. Wiśniewski, Dekanat iłżecki, s. 64-65.]

„… W południowej ścianie znajduje się dwa okna z sześciokątnymi szybami. Pod oknami w nawie znajduje się nisza, w której stoi rzeźbiony obraz, na tle kredowem, wyzłoconem, w kwiaty. Piękny ten zabytek średniowiecza, wyobraża zesłanie Ducha Św. W pośrodku, na tle rozesłanej szaty, w kształcie tronowej kotary, siedzi najświętsza Panna ze złożonemi rękami. Po obu stronach po sześciu Apostołów, nad którymi unosi się Duch Św. U dołu posadzka w kształcie szachownicy. Obraz ten był dawniej w wielkim ołtarzu. …[1]

Trzy lat po ukazaniu się monografii wybucha wojna światowa, później nazwana Wielka Wojną. Niestety zawierucha jaka się rozpętała nie ominęła Iłży. Zniszczenia jakie spowodowała opisuje miesięcznik poświęcony sprawom religijnym, naukowym i społecznym, Kronika Dyecezyi Sandomierskiej z roku 1916. [2]

„… Iłża z okolicą, uważana była przez fachowe koła wojskowe rosyjskie za ważny punkt strategiczny: to też naokoło zrobiono kilka rzędów okopów, w następstwie bronili Rosyanie przez dłuższy czas miasta z okolicą i wskutek tego parafia bardzo dużo ucierpiała. Wojsko rosyjskie nie tylko popaliło doszczętnie całe wioski, ale jeszcze wszystkie drzewa przydrożne we wszystkich wioskach wycięło, wszystkie drzewa owocowe w ogrodach wyrąbało, nawet kominy, sterczące po spalonych domach, poobalano, bo jakoby miały przeszkadzać w strzelaniu. Ofiarą tej niszczycielskiej strategii rosyjskiej padło miasteczko Iłża, w kórem pozostał tylko mały kwadrat w środku miasta z kościołem parafialnym, plebanią i 17 domami. Kościół Św. Ducha murowany uległ zupełnemu zniszczeniu. … Nie darowały wojska rosyjskie i plonom ziemnym, stojąc przez dwa miesiące, bo od połowy maja do połowy lipca, w obrębie parafii, tak zniszczyły zboża. że ludność po ich odejściu zaledwo ¼  zasiewów zebrać mogła. Dla ratowania biednych od głodowej śmierci zorganizowany został Komitet gminny, ale ten nawet w połowie zaradzić ogólnej nędzy nie może. …”

Ryc. 2. Panorama Iłży w czasie wojny 1914-1916
[źródło: https://dbc.wroc.pl/dlibra/publication/57394/edition/83238/content?ref=struct; dostęp 10.11.2023]

Tadeusz Szydłowski w opracowaniu Ruiny Polski z maja 1919 pisze, że chciał „…przedstawić obraz szkód i strat wielorakich, jakie wywołała wojna w dziedzinie zabytków sztuki i historycznych pomników naszej przeszłości.” [3]

W swojej pracy podkreśla, że obejmuje ona ziemie „… w których życie sztuki doszło w dawnych wiekach do szczególnie bujnego i pięknego rozkwitu. Ta właśnie część Polski, bogata w cenne i ważne zabytki, uległa największemu zniszczeniu i straty, jakie tu powstały, będą zapewne najpoważniejsze i najdotkliwsze … .”[4]

Szydłowski wspomina między innymi zamek biskupa krakowskiego, Jana Grota w Iłży, który poszedł w rozsypkę i został ruiną, a wojna przyspieszyła oczywiście ten proces. Zauważa również, że „ z roku narok pogarsza się stan tych ruin, szczupleją ich resztki, rozsypują się w okruchy, a ludność miejscowa rozbiera mury, unosząc kamienie i cegłę dla swych budynków”.[5]

Stan miasteczek przed wojną był daleki od dobrobytu, a „wypadki wojenne sprowadziły pożary na szereg miasteczek …, np. na Iłżę, Sienno, Klwów, w których nie było już jednak poza kościołami cenniejszych budowli zabytkowych, ani murów i baszt, ani ratuszów lub domów więcej okazałych”.[6] Działania wojenne doprowadziły je do nędzy.

W 1918 r. w Galicji Wschodniej po wygaśnięciu działań wojennych, podjęto kroki  mające na celu zbadanie stanu zabytków w dawnych powiatach: brodzkim, tarnopolskim i trembowolskim. Prac konserwacyjnych nawet przy cennych kościołach, mimo wysiłków, nie można było zrealizować wskutek zupełnego zastoju, jaki sprowadziła wojna. W Królestwie akcja rządowej odbudowy nie miała miejsca, a troskę o zabytki pozostawiono inicjatywie prywatnej. „Większość parafii przeprowadziła przy swych kościołach przynajmniej najważniejsze roboty konserwacyjne, jedynie bardzo zniszczone zostawiono na łaskę losu. Tak np. nieochronione były w 1919 roku mury cennego kościoła średniowiecznego w Siennie, a także kościołów w Klwowie i Fałkowie. Podobnie w Iłży podlegają działaniu wilgoci mury i sklepienie prezbiterium kościółka Św. Ducha, który jako filjalny uważany jest za ciężar przez ludność miejscową.[7]

Po zniszczeniach wielkiej wojny Iłża z ogromnym trudem podnosi się z ruin. W okresie międzywojennym w mieście nie było żadnego przemysłu z wyjątkiem wapienników.[8] Iłża, w tym czasie, miała charakter rolniczo-usługowy, z wielką liczbą rzemieślników zatrudnionych w produkcji chałupniczej. Powiat iłżecki należał do najbardziej zacofanych powiatów województwa kieleckiego. Potwierdzają to wyniki spisów z 1921 r. i 1931 r.[9]

Kościół Św. Ducha odbudowany został dopiero w 1922 roku według projektu krakowskiego architekta Stefana Wąsa.[10]

Ryc. 3. Kościół po zniszczeniach dokonanych podczas I wojny
[źródło: https://muzeumilza.pl/kosciol-sw-ducha/; dostęp 16.11.2023]

Co stało się z płaskorzeźbą Zesłanie Ducha Św. na apostołów z murów gotyckiego poszpitalnego kościoła Św. Ducha? Najprawdopodobniej uległa zniszczeniu w czasie działań wojennych, tudzież poważnie uszkodzona pozostawała w niezabezpieczonym kościele i dalej niszczała, a następnie jako bez wartości usunięta podczas odbudowy kościoła w 1922 roku. Przekonał się o tym Michał Walicki, który w 1933 r. poszukiwał w Iłży płaskorzeźby przedstawiającej scenę zesłania Ducha Świętego, znajdującą się niegdyś w retabulum ołtarza głównego.[11] Zaliczył ją do rzadkich przykładów dzieł szkoły „staroniemieckiej”. Wzmiankę o niej zamieścił ks. Jan Wiśniewski w swojej monografii. Walicki zamierzał pozyskać więcej informacji o płaskorzeźbie, nie zdołał jednak przeprowadzić badań z autopsji, z powodu zaginięcia artefaktu. Wyposażenie kościoła Św. Ducha uległo zniszczeniu, a właściwie spaleniu podczas ofensywy majowej w 1915 r. Prawdopodobnie ten los spotkał i cenną płaskorzeźbę. Walicki, więc nie miał dostępu do autentycznej płaskorzeźby, ale dzięki zachowanej fotografii ze zbiorów Towarzystwa Opieki nad Zabytkami Przeszłości mógł przeprowadzić jej analizę i porównać z innymi dziełami.[12] Wyniki swoich obserwacji i przemyśleń zawarł w opracowaniu Zaginione dokumenty włoskich wpływów na polską rzeźbę drewnianą XVI wieku. Ponieważ jeszcze w 1965 rok nie znane są żadne świadectwa zniszczenia płaskorzeźby Zesłanie Ducha Św. na apostołów, przyjmuje się, że jest zaginiona.[13]

Do iłżeckiego zesłania nawiązał wybitny historyk sztuki Stanisław Szymański opisujący okres gotyku w swoich pracach. [14] W 1950 roku w dzwonnicy przy kościele parafialnym pw. Św. Barbary w Radziłowie odkryto kilka rzeźb, które przez długie lata pozostawały w zapomnieniu.

Ryc. 4. Radziłów — “Zaśnięcie N. P. Marii fot. Paszkowski
[źródło: S. Szymański, Rzeźby mazowieckie .., s. 61.]

Wśród nich znajdowała się rzeźba przedstawiająca scenę zaśnięcia NP Marii (ryc.4.) Według Szymańskiego jest to fragment szafy ołtarzowej. Ikonograficznie scena przedstawia dość często powtarzany w malarstwie i rzeźbie średniowiecznej temat zaśnięcia NP Marii w kompozycyjnym ujęciu przypominającym liczne zesłania Ducha Św., wniebowzięcia lub koronacje.

Widzi on, że kluczem do właściwego odczytania i należytej interpretacji rzeźb radziłowskich może być jedynie artystyczna twórczość mazowiecka, przy czym wskazuje tu między innymi najbardziej na północ wysunięty ośrodek gospodarczy diecezji krakowskiej (Iłżę), a szczególnie na zaginione dziś Zesłanie Ducha Św. (ryc. 5.). Zauważa również, że Zesłanie Ducha Św. z Iłży — zasługuje na podkreślenie, zwłaszcza, że bliskim mu odpowiednikiem prócz drzeworytu F. Vavassore (ryc. 6.) wydaje się być i ołtarz główny katedry w Rewlu [od 1219 do 1918, a obecnie Tallin] (ryc. 7.), dzieło Bernta Notke z roku 1483.[15]

Ryc. 5. Iłża — “Zesłanie Ducha Św. fot. B. I. Z.
[źródło: S. Szymański, Rzeźby mazowieckie .., s. 63.]
Ryc. 6. F. Vavassore, Zesłanie Ducha Św., drzeworyt z 1507 r.
[źródło: M. Walicki, Zaginione dokumenty .., s. 134-135.]
Ryc. 7. Fragment ołtarza głównego w kościele Ducha Świętego w Tallinie
[źródło: https://en.wikipedia.org/wiki/Bernt_Notke: dostęp 12.11.2023]

Wróćmy do fotografii iłżeckiej płaskorzeźby (ryc. 5.), którą Walicki i Szymański zamieścili w swoich opracowaniach. Zdjęcie nie posiada datacji i dlatego jego powstanie możemy określić tylko w przybliżeniu. Jak już wspomnieliśmy pochodzi ono z zasobu Towarzystwa Opieki nad Zabytkami Przeszłości[16], którego działaczem był między innymi wybitny iłżanin, sędzia pokoju Karol Gantner. Fotografie Iłży znajdujące się w tym zbiorze i posiadające datację (przeważnie przybliżoną), wykonane zostały w lat 1902 – 1918. Na pewno możemy określić terminus ante quem [zakończony przed czasem] wykonania fotografii płaskorzeźby, którym jest moment spalenia kościoła Św. Ducha, maj-lipiec 1915 r. Tak więc okres, w którym zdjęcia mogło zostać wykonane, rozciąga się od 1902 r. do 1915 r. Najprawdopodobniej zostało wykonane około 1911 roku.[17]

Przed wybuchem II wojny światowej (1939) bibliotekę TOnZP zdeponowano w Muzeum Wojska Polskiego w Warszawie.[18]

Aktualny zbiór negatywów TOnZP zrekonstruowano na podstawie znajdującego się w zbiorach Instytutu Sztuki PAN trzytomowego niemieckojęzycznego inwentarza. Zbiór rycin (kolekcja grafik, odbitki fotograficzne, wycinki prasowe, rysunki architektoniczne, szkice i albumy ilustrowane) odtworzony został na podstawie pierwszego (i zapewne jedynego) inwentarza tej kolekcji. Obecnie w zbiorach Instytutu Sztuki PAN znajdują się wizerunki wszystkich zachowanych obiektów zbioru negatywów, czyli 10270 wizerunków, co stanowi niemal 95% pierwotnego zasobu. Natomiast zbiór rycin zawiera około 3500 wizerunkami obiektów, co stanowi około 25% pierwotnego zasobu kolekcji, która liczyła przynajmniej 13372 numery inwentarzowe.[19]

Szczęśliwym trafem negatyw zdjęcia płaskorzeźby Zesłanie Ducha Św. nie uległ zniszczeniu. Przechowywany jest pod numerem inwentarzowym IS_PAN_B0000001860 (ryc. 8.). Jest to niewielka płytka żelatynowo-srebrowa na podłożu szklanym o wymiarach 17,8 cm x 12,9 cm.

Ryc. 8. Płaskorzeźba zesłanie Ducha Św.
Skan udostępniony przez Zbiory Fotografii i Rysunków Pomiarowych Instytutu Sztuki PAN[20]

Opis tej płaskorzeźby zamieszczony przez ks. Jana Wiśniewskiego i powtarzany w wielu opracowaniach, miedzy innymi przez wybitnego regionalistę Adama Bednarczyka, wydaje się niezmiernie ubogi w stosunku do szczegółowego i wspaniałego opisu jaki zamieścił w 1933 roku prof. Michał Walicki. Pozwolę przytoczyć sobie tu prawie kompletne opracowanie profesora.

Ryc. 9. Fragment – postać Matki Bożej

„… Rzeźbiony obraz, o którym wspomina ks. Wiśniewski, ukazuje się w świetle tej fotografji (ryc. 8.) jako płaskorzeźba z XVI wieku wykonana w drzewie i przeznaczona do umieszczenia w wielkim ołtarzu. Dosyć szeroka tablica, spojona z trzech desek, zamknięta jest półkuliście u góry, ukazując kształt właściwy dla przedstawień ołtarzowych. Centralno-symetryczna kompozycja przedstawia Madonnę, siedzącą na rodzaju tronu (sedile), ustawionego przed sfałdowaną dośrodkowo kotarą (ryc. 9.), nad którą z kolei, zorientowana osiowo do postaci Matki Bożej, widnieje u góry Gołębica Ducha Św. w otoku z chmur i płomienistych języków. (ryc. 10.)

Ryc. 10. Fragment – Ducha Św. pod postacią gołębicy

Madonna przedstawiona jest w postaci siedzącej, z rękoma złożonemi do modlitwy na wysokości piersi, — lekko rozchylone w kolanach nogi zdają się stykać stopami na podnóżku tronu; wzrok Madonny utkwiony w górę sugeruje wrażenie swoistego skupienia i oczekiwania. Po bokach centralnej postaci Marji ugrupowani są apostołowie w liczbie 12, po 6 z każdej strony (ryc. 11. i 12.). Dwaj pierwszoplanowi, ustawieni niemal w pełnym profilu, flankują niejako całość tej grupowej kompozycji, przyczem ta ich rola sui generis [jedyna w swoim rodzaju, szczególna] reżyserów ruchowej koncepcji, podkreślona została planowo przez gestykulację wysuniętych symetrycznie rąk. Pozostali apostołowie uszeregowani zostali w ten sposób, że linja ruchu ich ciał oraz ogólny volumen masy ulega pewnemu nasileniu w kierunku dalszego planu, dając w konsekwencji 2 grupy o kształcie trójkątów, zwróconych szczytami ku przodowi kompozycji. Swoistemi odpowiednikami dwóch pierwszoplanowych apostołów są postaci tylnego planu, odsunięte dość daleko od centrum i wytyczające jeden ze szczytów trójkąta.

Ryc. 11. Fragment – apostołowie,
lewa stron
Ryc. 12. Fragment – apostołowie, prawa strona

Zachowana zasada perspektywiczna osceluje w sposób nie pozbawiony charakterystyczności, między formą perspektywy odwróconej i matematycznej, podwajając akcenty walki elementów gotyku i renesansu, tkwiących w całokształcie koncepcji. Jako tło płaskorzeźby służy ornament roślinny, ryty w gipsowym, złoconym gruncie (ryc. 13. i 14.). Akcent zasadniczy w całości tego przedstawienia tworzy poprawnie oddana perspektywa posadzki, na której flizach klęczą i stoją apostołowie. Perspektywiczne zamknięcie zbiegu jej linij stanowi sedile Marji. (ryc. 15.) Naogół płaskorzeźbę cechuje niski poziom formalny, ujawniający się m.i. w sumarycznem traktowaniu modelunku (zwłaszcza twarzy), porozbijanego prymitywnie na zwyczajowe komponenty plastyczne, oraz w surowo wyczutych zespołach brył i płaszczyzn.Zaciekawia swoista interpretacja oczu, wykazująca nieco naiwną tendencję do wyolbrzymiania orbity, — oraz traktowanie zarostu, mówiące o powstaniu rzeźby prawdopodobnie już na początku drugiej połowy XVI stulecia.

Ryc. 13. Fragment – ornament roślinny, lewa strona
Ryc. 13. Fragment – ornament roślinny, prawa strona

Nie zastanawialibyśmy się dłużej nad tym małowartościowym formalnie zabytkiem polskiej niewątpliwie plastyki z doby renesansu, gdyby nie specyficzna struktura perspektywiczna jego układu, koordynująca dość szczęśliwie wewnętrzną arytmję poszczególnych grup, — nie napotykana zaś, o ile mi wiadomo, przynajmniej w tak drastycznej formie, w żadnym z innych zabytków rzeźby polskiej tego okresu, a może nawet i w prowincjonalnej rzeźbie środkowoeuropejskiego obszaru. Organizacja całej tej bryły rzeźbiarskiej zdaje się stwierdzać sympliczne [prostackie, pojedyncze] przejmowanie — à la lettre [ściśle, w dosłownym znaczeniu] — włoskich prądów renesansowych, zmodyfikowanych zresztą w duchu północnej plastyki, co przy ogólnym niskim artystycznym poziomie wykonawcy wylało się w dzieło o pogrubionym i nie pozbawionym naiwności charakterystyki plastycznym wyrazie. Poziom ten, narówni z wprowadzeniem złotego, wyciskanego tła, zarzuconego już oddawna w sztuce zachodnio-europejskiej, świadczy dobitnie o lokalnej genezie utworu. Czemu jednak może zawdzięczać on owe reminiscencje italskie, tak natrętnie przychodzące na myśl, pomimo całego zbarbaryzowania formy, w jakie zamknęła je nieco prymitywna jeszcze psychika twórcy?

Ryc. 15. Fragment – posadzka

Jak wiadomo, kwestja oddziaływania sztuki włoskiej w XV i XVI wieku w Polsce pozostaje dotąd otwartą. Sporadycznie dotknął tego zagadnienia prof. ks. Szczęsny Dettloff, omawiając gotyckie mauzoleum Św. Wojciecha w Gnieźnie, dzieło Hansa Brandta z lat 1476-1480, i ustalając fascynujący związek kompozycyjny sceny „Chrztu Św. Stefana” z koncepcją Brunelleschiego, a mianowicie z grupą Ofiary Abrahama z florenckiego baptysterium. Z pośród szczupłej ilości opublikowanych dotąd polskich drewnianych rzeźb renesansowych figuralnych nie przypominam natomiast żadnej, któraby mogła służyć z kolei za ilustrację podobnego wpływu — w dobie bądź co bądź supremacji wpływów włoskich na plastykę kamienną. W poszukiwaniu dróg tej stylistycznej infiltracji przychodzi na myśl grafika książkowa, której oddziaływanie na rzeźbę i malarstwo niejednokrotnie zostało już stwierdzonej Jednym z hipotetycznych wprawdzie na to dowodów, może posłużyć rycina „Zesłania Ducha Św.”, wykonana przez Floria Vavassore, członka znanej rodziny artystów weneckich, do dzieła „Decachordon Mardi Vigerii”, wydanego w oficynie Hieronima Soncinusa w Fano w r. 1507 (ryc. 6.). O ile przypuszczenie nasze, składające na karb zapożyczeń z grafiki obecność włoskich reminiscencyj w omówionym zabytku jest słuszne — tłumaczyłaby się tem samem w znacznym stopniu surowa i globalna forma plastyczna rzeźby iłżeckiej, uwarunkowana techniką transpozycji odmiennych środków ekspresji. Oczywiste dla każdego różnice tych dzieł — pomijam tu niemniej widoczne zbieżności — uzależnione są od konsekwentnej mimo wszystko perspektywicznej konstrukcji włoskiego drzeworytu i walczącej z połowicznym konserwatyzmem redakcji naszej rzeźby.

Zachodzi jednak pytanie, jakiemi drogami mogła się dokonywać w środowisku polskiem XVI w. penetracja tego rodzaju procesów reprodukcji artystycznej? Otrzymujemy na to pytanie dwie odpowiedzi, nie bezpośrednie jednak. Wiadomym jest dzięki pracy Dr. B. Betterówny fakt kopjowania drzeworytów weneckich Piotra Liechtensteina przez drukarnię krakowską Hallera — poucza o tem zestawienie ryciny „Ukrzyżowania” z druku Hallerowskiego z 1515 — 1516 roku, z analogicznym drzeworytem Mszału Salcburskiego, wyszłym z oficyny weneckiej Liechtensteina w r. 1515. Popularność weneckiej grafiki książkowej oraz jej rozwinięty eksport utorowały drogi tej stylistycznej osmozie w wysokim stopniu. Sam fakt natomiast stosowania zapożyczeń z grafiki książkowej i ulotnej — w pierwszym rzędzie niemieckiej, przez polskie malarstwo cechowe końca średniowiecza nie wymaga obszerniejszego motywowania, zwłaszcza że miałem to już sposobność zaznaczyć na innem miejscu. Z zakresu węższej stosunkowo dziedziny samej rzeźby również dadzą się odnaleźć analogje, jak np. niepodniesiony dotąd fakt naśladownictwa ryciny Schongauera w gotyckim reljefie ołtarzowym „Hołdu trzech króli” z Brześcia Kujawskiego lub zaobserwowany przez dr. H. Brosiga częściowy wpływ grafiki H. Dürera w reljefie gołuchowskim. Co ważniejsza wszakże, posiadamy źródłową wiadomość o sprawie, jaką miał w r. 1544 przed sądem biskupim w Krakowie Jan snycerz, inkwizowany z powodu przechowywania u siebie egzemplarza biblji luterskiej z rycinami Dürera, które służyły mu za wzór do prac rzeźbiarskich.

Stwierdziliśmy fakt zapożyczeń z grafiki wogóle, a niemieckiej w szczególności przez malarzy i rzeźbiarzy polskich XV i XVI w. oraz fakt kopjowania drzeworytów weneckich w oficynach krakowskich na pocz. XVI stulecia. W tych warunkach przypuszczenie o zależności płaskorzeźby iłżeckiej od nieznanego nam bliżej włoskiego graficznego pierwowzoru (przykładowo wymieniona rycina F. Vavassore) nabiera cech prawdopodobieństwa, zwłaszcza w oparciu o analizę stylistyczną i fakturalną rzeźby. W konsekwencji zyskujemy interesujące świadectwo nowych dróg artystycznej włoskiej ekspansji, tym razem w dziedzinie drewnianej rzeźby prowincjonalnej, co ze względu na źródła inspiracji tych wpływów i domenę samej ekspansji zdaje się być wartościowym przyczynkiem o szerszem kulturalnem znaczeniu.” [21]

Czyż nie wspaniałą rzeczą byłoby aby replika płaskorzeźby Zesłanie Ducha Św. zaistniała w murach kościółka Św. Ducha?

Autor: Grzegorz Tyrała KIWI


[i] Walicki Michał, Zaginione dokumenty …, s. 133-137.

[1] Ks. Jan Wiśniewski, Dekanat iłżecki, J.K. Trzebiński, Radom 1911, s. 87.

[2] Kronika Dyecezyi Sandomierskiej, miesięcznik poświęcony sprawom religijnym, naukowym i społecznym, Rok IX (1916) nr 1 styczeń, s. 10.

[3] Tadeusz Szydłowski (ur. 9 czerwca 1883, Jarosław, zm. 25 październik 1942, Kraków)  – historyk sztuki, konserwator; 1909–14 pracował w Muzeum Narodowym w Krakowie; 1914–28 konserwator zabytków w Galicji Zachodniej; od 1928 profesor uniwersytetu w Wilnie, od 1929 — Uniwersytetu Jagiellońskiego; był jednym z pierwszych inwentaryzatorów zabytków sztuki pol. (na terenie Małopolski); autor licznych opracowań, głównie dotyczących sztuki średniowiecznej: Wit Stwosz w świetle naukowych i pseudonaukowych badań (1913), Ruiny Polski (1919), Pomniki architektury epoki piast. w województwach krakowskim i kieleckim (1928), Spór o Giotta, problem autorstwa fresków w Asyżu… (1929); Stanisław Wyspiański (1930). [https://encyklopedia.pwn.pl/haslo/Szydlowski-Tadeusz;3983741.html; ; dostęp 07.12.2023]

[4] Szydłowski Tadeusz, Ruiny Polski, opis szkód wyrządzonych przez wojnę w dziedzinie zabytków sztuki na ziemiach Małopolski i Rusi Czerwonej, Drukarnia Narodowa, Kraków 1919, s. VII.

[5] op. cit., s. 70.

[6] op. cit., s. 107.

[7] op. cit., s. 198.

[8] Jerzy Tylko, Iłża, w: Studia geograficzne nad aktywizacją małych miast, PWN, Warszawa 1957, s. 73.

[9] op. cit., s. 73.

[10] https://www.radom24.pl/wiadomosci-region/wakacyjne-wedrowki-za-miasto-kosciol-sw-ducha-w-ilzy-7274; oraz https://chwalilza.home.blog/2016/02/01/stefan-was-i-tadeusz-telatycki-projektanci-budynkow-szkoly-rolniczej-w-chwalowicach/; dostęp 10.11.2023

[11] Michał Marian Walicki (ur. 8 sierpnia 1904 w Petersburgu, zm. 22 sierpnia 1966 w Warszawie) – polski historyk sztuki, profesor na Politechnice Warszawskiej i w Szkole Sztuk Pięknych. W 1929 ukończył studia na Wydziale Historii Uniwersytetu Warszawskiego, a następnie rozpoczął pracę na Politechnice Warszawskiej (1929–1936) i w Szkole Sztuk Pięknych (1932–1939, 1945–1949). W 1934 został docentem, adiunktem, a w 1937 uzyskał tytuł profesora. Należał do grona pracowników Muzeum Narodowego, gdzie był kuratorem Galerii Malarstwa Obcego. Poza pracą wykładowcy kierował Instytutem Historii Sztuki Uniwersytetu Warszawskiego. Michał Walicki był wytrawnym znawcą malarstwa holenderskiego XVII i polskiego malarstwa gotyckiego, był autorem, współautorem i inicjatorem wielu wydawnictw poświęconych malarstwu polskiemu i obcemu. W czasie okupacji niemieckiej uczestniczył w ruchu oporu. W 1949 został aresztowany na podstawie fałszywych oskarżeń i po sfingowanym procesie więziony przez cztery lata. Od 1953 był związany z Instytutem Sztuki Polskiej Akademii Nauk. [https://pl.wikipedia.org/wiki/Micha%C5%82_Walicki; dostęp 12.11.2023]

[12] Walicki Michał, Zaginione dokumenty włoskich wpływów na polską rzeźbę drewnianą XVI wieku, w: Biuletyn Historii Sztuki I Kultury, kwartalnik wydawany przez Zakład Architektury Polskiej i Historii Sztuki Politechniki Warszawskiej, R II, nr 2, grudzień 1933, Zakłady Drukarskie S. Jabłoński, Warszawa 1933, s. 133.

[13] Walicki Michał, Inspiracje graficzne polskiego malarstwa na przełomie XV i XVI wieku, w: Złoty widnokrąg, Wydawnictwa Artystyczne i Filmowe, Warszawa 1965, s. 97.

[14] Stanisław Szymański (1911–2000) – historyk sztuki, muzeolog, pionier społecznej opieki nad zabytkami, działacz PTTK. W 1933 roku rozpoczął pracę zawodową jako nauczyciel w Częstochowie. Po złożeniu egzaminu nauczycielskiego zaczął studia zaoczne w Wolnej Wszechnicy Polskiej w Warszawie. W 1939 roku jako oficer wziął udział w wojnie obronnej. Od 10 kwietnia 1940 r. do 5 maja 1945 r.  więzień obozu koncentracyjnego w Dachau i Mauthausen-Gusen (Austria).  Ukończył studia na Uniwersytecie w Innsbrucku. W 1947 roku uzyskał dyplom doktora filozofii w dziedzinie sztuka. Do kraju wrócił w 1948 roku i podjął pracę w Naczelnej Dyrekcji Muzeów i Ochrony Zabytków. Pracował również jako wykładowca w Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie. Jako pracownik Ministerstwa Kultury i Sztuki zajmował się problematyką muzeów, zabytków ruchomych, współpracował ze społecznym ruchem ochrony zabytków.  Jeszcze w latach trzydziestych aktywnie działał w Towarzystwie Opieki nad Zabytkami Przeszłości, a następnie w Polskim Towarzystwie Krajoznawczym (PTK). Od 1950 roku w Polskim Towarzystwie Turystyczno-Krajoznawcze (PTTK), był najpierw sekretarzem, a później przewodniczącym Komisji Opieki nad Zabytkami. 1 stycznia 1963 roku rozpoczął pracę jako kustosz w Państwowym Muzeum Etnograficznym. W dniu 1 sierpnia 1976 roku zakończył pracę zawodową jako jeden z wybitnych znawców malarstwa i sztuki ludowej w Polsce. [https://pttk.pl/opieka-nad-zabytkami/opieka-nad-zabytkami-publikacje/331-stanislaw-szymanski-1911-2000-historyk-sztuki-muzeolog-organizator-spolecznej-opieki-nad-zabytkami-w-polsce.html; dostęp 12.11.2023]

[15] Szymański Stanisław, Rzeźby mazowieckie w Radziłowie; w: Ochrona Zabytków 1951, t. 4, nr 1-2 (12-13), Narodowy Instytut Dziedzictwa 1951, s. 59-64.

[16] Towarzystwo Opieki nad Zabytkami Przeszłości (TOnZP) działało w latach 1906–1944. Zostało założone 26 czerwca 1906 w Warszawie. Stowarzyszenie stawiało sobie za cel ochronę zabytków i polskiego dziedzictwa kultury. Towarzystwo prowadziło szeroką działalność popularyzatorską oraz podejmowało liczne inicjatywy ochrony zabytków kultury narodowej. Między innymi katalogowało i dokumentowało obiekty zabytkowe.

[17] Informacja o zdjęciu ze zgodą IS PAN z dnia 14.11.2023: IŁŻA, kościół par., wnętrze, fragment ołtarza: retabulum – płaskorzeźba, fot. N.n., ok. 1911, neg. IS PAN nr 1860 B. (skan IS_PAN_B0000001860)

[18] https://pl.wikipedia.org/wiki/Towarzystwo_Opieki_nad_Zabytkami_Przesz%C5%82o%C5%9Bci: dostęp 12.11.2023

[19] http://tonzp.dziedzictwowizualne.pl/wprowadzenie: dostęp 12.11.2023

[20] Zgoda IS PAN z dnia 14.11.2023 na jednorazowe nieodpłatne wykorzystanie skanu IS_PAN_B0000001860 na stronie https://www.ilzahistoria.pl

[21] Walicki Michał, Zaginione dokumenty …, s. 133-137.