Pożary folwarku na iłżeckim zamku

Pożary folwarku na iłżeckim zamku

Zamek Iłża jako budowla obronna narażony był szczególnie na zniszczenia natury militarnej. Jednak w dziejach budowli to pożary były częstszą przyczyną jego destrukcji. Pierwszy z nich wyrządził szkody na przełomie XV i XVI  w., następny, o którym wiemy, wybuchł 6 maja 1588 r., kolejny w sierpniu 1656 r. Data ostatniego pożaru, który pogrążył obiekt w ruinie nie jest znana. Ogólnie możemy wskazać na przełom XVIII i XIX w. W historiografii zamku bardzo często powielany jest fałszywy przekaz, wyjaśniający przyczynę tej  pożogi. Mówi on, że po likwidacji austriackiego lazaretu w zamkowych pomieszczeniach iłżeccy mieszczanie urządzili miejsce do potańcówek. Po jednej z zabaw przypadkowo zaprószono ogień i budowla spłonęła.  Analiza inwentarza zamkowego z 1789 r. podważa to wyjaśnienie. Dokument  wskazuje, że w tym czasie zamek był już poważnie zdewastowany, pozbawiony  drzwi, okien, miał porozbijane piece, a dojście do niego prowadziło po kilku spróchniałych deskach. Trudno więc przyjąć by w takich warunkach urządzono miejsce dla

Fragment obrazu Pożar miasta K. Żwana [MNW]

publicznych potańcówek. Teorię o mimowolnym zaprószeniu ognia dodatkowo podważają  nowo poznane dokumenty z Archiwum Głównego Akt Dawnych w Warszawie. Dokument pt.  „Indagacja pogorzeli probostwa szpitalnego w Iłży jak i w zamku iłżeckim…”, opisuje  serię pożarów z których aż 5 dotknęło folwarku zamkowego, czyli zamku dolnego.  Miały one miejsce 6, 11, 15, 17 i 26 września 1790 r.  Pożary zniszczyły budynki gospodarcze: stodoły, obory, kurniki, stajnie i wozownie. Wraz z nimi spaliły się prawie wszystkie zbiory zbóż, siana i jarzyn w tym cała dziesięcina zebrana od iłżan oraz sprzęty i narzędzia gospodarcze. Pożogi były wywołane przez celowe podpalenia. Wzniecano je w częściach zewnętrznych budynków lub na poddaszach, tam gdzie niespostrzeżenie można było podłożyć ogień. Podczas jednego z pożarów odnaleziono  chusty, w które zawinięte były żarzące się węgle z wiórami, słomą i sianem. Autor indagacji administrator Dóbr Kieleckich Michał Gidlewski stwierdził, że po ostatnim pożarze z zabudowy na wzgórzu zamkowym pozostały jedynie zamek (górny), dom pisarza i stary budynek folwarku. W raporcie, który sporządził dla Komisji Rzeczypospolitej Skarbu Koronnego oprócz indagacji zamieścił jeszcze jedną informację o próbie podpaIenia zamku, Gidlewski pisał:   Po odjeździe nawet moim z Iłży do Suchedniowa, miałem doniesienie iż podłożono ogień pod dach zamkowy, który jednak bez szkody żadnej ugaszony. W dni potem kilka spalono mieszczaninowi iłżeckiemu stodołę i szopę przy niej osobno od miasta stojącą.” Wobec powyższego można być pewnym, że skuteczne podpalenie zamku górnego, które nastąpiło w niedalekiej  przyszłości  nie było dziełem przypadku, a świadomym i celowym działaniem. Zuchwałego i zawziętego podpalacza nie udało się jednak wykryć. Zastanawiające jest, że mimo tak wielu pożarów w niewielkim przedziale czasu nikt nigdy nie zauważył podejrzanej osoby, której obecność można by powiązać z podpaleniami.

Plan Iłży A. Auvray’a z 1790 r. z widoczną zabudową na wzgórzu zamkowym

Efektem podpaleń folwarku zamkowego były nie tylko straty materialne, ale także  zalecenie Komisji Rzeczypospolitej Skarbu Koronnego, które  nie było pomyślne dla zamku. Komisja zawyrokowała – „skoro zamek nie może być do niczego zdatnym to rozebrać każe i z rozebranego materiału murować potrzebne pobudynki zechce.” W 1793 r. rzeczywiście stały już nowe budynki folwarku zamkowego. Zachowane regestry wskazują jednak na użycie do ich wzniesienia całkowicie nowego budulca.

Poniżej zamieszczono odpis dokumentu „ Indagacja pogorzeli probostwa szpitalnego w Iłży jak i w zamku iłżeckim Rezydencji Ekonomicznej, stodół, spichlerza, obór, stajen po raz kilka wszczynającego ognia in A. 1790.”

1 mo 29 Augusti  [sierpnia] między 9-tą i 10-tą godziną w nocy zgorzały na probostwie szpitalnym w mieście Iłży stodoły z krescencją i sianem, spichlerz, obory z bydłem i inne zabudowania ze sprzętami gospodarskiemi. A dniem wprzód jednym mieszczańczyk z Iłży imieniem Kajetan Antoniewski kłócąc się z księdzem proboszczem szpitalnym i ludźmi jego, przybrał sobie drugiego mieszczańczyka nazwiskiem Trześniowski i w nocy poszedł pod dom księży i kamieniami ciskając okna mu powybijali. Nazajutrz wieczór między godziną dziewiątą a dziesiątą zapalone zostały wyżej wymienione stodoły i inne budynki od pola. Z tych powodów zostało porozumienie iż ciż mieszczańczykowie przez złość księże budowle podpalili. Gdy po tym niedługim przeciągu częsta pogorzel budynków przy zamku iłżeckim okazywała się ksiądz proboszcz szpitalny mniemał przez tych mieszczańczyków swawolę[?] czynioną, wzięto ich więc z Urzędu Miejskiego do aresztu, których dwa tygodnie trzymając czynili inkwizycje o pogorzel, że zaś nic więcej nad wybijanie przez nich okien księżych nie okazało się ukarana młodzież wypuszczon.

Kilka XIX wiecznych planów Iłży na wzgórzu zamkowym oprócz zamku zaznacza (na czerwono) jeszcze dwa budynki dawnego folwarku

2do, 6 7bris [września] około 10 wieczór zgorzała ekonomia. Pokazał się ogień najprzód spod dachu chlewów w tyle stojących i przytkniętych do rezydencji. Z jakiej by zaś przyczyny wszczął się pożar powziąć wiadomości nie można.

3tio, 11 7bris [września ]około godziny ósmej wieczór zgorzały stodoły, spichlerz z krescencyją całą, dziesięcina miejską z Iłży , ozimą i nieco jarzyny, siano. Pokazał się ogień z tyłu i rogu od pol. Postrzegł naprzód ten ogień przy stodołach będący stoż [stróż] Domin ze wsi Błaziny i karbowy przy nim będący, biorący z plewni zgoniny dla konia.

4ta, 15 7bris [września] założony był ogień pod dachem nad bramą w starych ciągnących się budynkach znaleziono przed samym południem, postrzegłszy ogień na dachu. Chustę w węglem, wiórami, słomą i sianem zawiniętą i podłożoną na płatwi pod dach. Najwprzód ten ogień postrzegł stoż stojący na dziedziencu i wytykacz possesora, a pobiegłszy spieszno po drabinie pod dach gonty poodbijali i pozrucali, które po tym ludzie zbiegający się pogasili, a podłożony ogień z chustą przynieśli do widzenia.

5to, 17 7bris [września] w południe zgorzały całkiem obory i w pół godziny potem kurniki za folwarkiem w tyle  będące opodal od obór, w oborach ze środka chlewów od pola pokazał się ogień na dach, a w kurnikach ze spodu i tyłu od rowu będącego.

6to, 26 7bris [września] o godzinie ósmej wieczór zgorzały stajnie pod jednym dachem ciągnące się i wozownie z resztą siana i krescencji folwarku iłżeckiego. Pokazał się ogień z tyłu w wozowni sianem pełno założonej. Postrzegł najwprzód fornal dworski idący z pisarskiej rezydencji i stroż.

Nie pozostaje już więcej budynków oprócz zamku jak tylko rezydencja pisarska, opodal stary folwark i zdezelowany a właśnie upadły dom przy bramie, w stodołach zaś cała krescencja folwarku iłżeckiego tak ozimego jak i jarego zboża zupełnie sprzątniona do stodół zgorzała oraz ozimina z dziesięciny miejskiej iłżeckiej, po części jęczmienia, owsa, nieco grochu i prosa, a reszta tej dziesięciny z jarego zboża, częścią w kopach częścią na garściach teraz z wytyczy zwożą do drugiego folwarku w Seredzicach będącego, z której dopiero omłot okaże wiele, którego ziarna korcy będzie. Z krescencji zaś przed pogorzelą tylko korcy trzy żyta wysian, a co było omłóconego do siewu żyta i pszenicy w spiklerzu to także z pożarem ognia zginęło.

 Ta indagacja pogorzelów czyniona z niżej wyrażonych ludzi i urzędu miejskiego

1. Jan Suliński  – dyspozytor folwarczny

2. Maciej Żądczyński  – karbowy

3. Jakób Nieskorał – fornal dworski

4. Piotr Hała [Stała?]– chłopiec dworski

5. Łukasz Siwiec z Błazin stroż

6. Damian od Koszele z Błazin stroż

7. Tomasz Czupala – stroż

8. Jacenty od Gąsiora – stroż

9. Józef Świstek – stroż

10. Seweryn Bogucki – stroż

11. Antoni Kruszczyński – stroż

12. Urząd Miejski z Iłży i z innych ludzi od nikogo jednak powziąć nie można wiadomości dokładnej o tych przypadkach.

                                                                                                         M. Gidlewski

frag. Indagacji [AGAD , Archiwum Skarbu Koronnego LXVI – Lustracje, rewizje i inwentarze dóbr królewskich, sygn. 80, k. 215.]

Paweł Nowakowski

Porządki ogniowe w dawnej Iłży

Porządki ogniowe w dawnej Iłży

            Suplikacja Święty Boże wylicza cztery plagi nękające ludzką egzystencję: morowe powietrze, głód, ogień i wojnę. Z pewnością wojnę należy uznać za zjawisko najtragiczniejsze, które może pociągnąć za sobą pozostałe nieszczęścia, natomiast najpowszechniej człowiek doświadczany był i jest przez ogień. Żywioł ten z przyczyn naturalnych lub wskutek nieumiejętnego posługiwania się nim, mógł w  każdej chwili unicestwić dorobek pokoleń i być przyczyną śmierci wielu ludzi.  

Dla pomniejszenia groźby powstawania pożarów zaczęto tworzyć przepisy i zasady, których łamanie obwarowane było surowymi karami. W dawnej Polsce zarządzenia te określano terminem porządków ogniowych. Miały one szczególne znaczenie dla miast posiadających gęstą, drewnianą zabudową.  Prawo magdeburskie z którego najczęściej korzystały  miasta nie precyzowało działań przeciwpożarowych. Zalecało jedynie mieszkańcom: piece i kominy powinien każdy tak opatrywać aby iskry na sąsiada dom nie latały.[1]   

Andrzej Frycz Modrzewski [źródło: biblia.info_.plblogandrzej-frycz-modrzewski]

Jednym z pierwszych polskich twórców przepisów przeciwpożarowych był Andrzej Frycz Modrzewski. W swoim dziele O naprawie Rzeczypospolitej wyjaśnił motywy zajęcia się tym tematem: Te niechaj będą prawa o pożodze, którem ja miłosierdziem ruszon napisał, bo widzę k wierze niepodobne lenistwo i niedbalstwo nie tylko pospolitego ludu ale też i zacnych ludzi około przestrzegania i gaszenia pożogi. Modrzewski za sprawę fundamentalną dla bezpieczeństwa przeciwpożarowego uznał budulec, którym powinien być kamień bądź cegła. Oddalał  zarzut, że  koszty wznoszenia domów murowanych w stosunku do drewnianych są znacznie wyższe. Uważał, że  wydatki ponoszone na częste rekonstrukcje tych drugich, niszczonych  przez kolejne pożary w rzeczywistości przewyższały jednorazowy wydatek na dom murowany. Według Modrzewskiego rzadko można było spotkać drewniane budynki, które przetrwały dłużej niż 3o lat.

Wskazywał, że istotne znaczenie dla zachowania bezpieczeństwa przeciwpożarowego ma właściwy komin, który winien być wysoko nad dach wywiedziony i dobrze uszczelniony, zalecał: każdy mieszczanin niech się stara o to, aby piece, kominy, ogniska i wszystkie miejsca, do palenia ognia uczynione, były gliną i inszemi rzeczami dobrze obwarowane. Proponował by w domostwach po zachodzie słońca (od 1 maja do 1 września) nie palić ognia.  Każdy kto zauważy pożar musi ogień obwoływać – wszcząć alarm. Do gaszenia pożaru zobowiązany jest każdy mieszczanin, a każde domostwo powinno posiadać drabinę, osękę (bosak) i siekierę. Dodatkowo przy domach powinny stać fasy napełnione wodą.  Dla sprawnego przebiegu akcji gaśniczej władze miejskie powinny podzielić mieszczan na zastępy i ustanowić nad nimi starszych. Starsi natomiast mają kontrolować domostwa swoich podwładnych pod kątem wypełniania zarządzeń ogniowych.[2]

Bp Marcin Szyszkowski [źródło: galeria.plock24.pl]

Wiele z postulatów przeciwpożarowych Modrzewskiego możemy odnaleźć  w przywileju bp. Marcina Szyszkowskiego dla Iłży z 1618 r. Treść dokumentu określa szereg zagadnień dotyczących życie w siedemnastowiecznej Iłży: kompetencje sądownicze starosty i rady miejskiej, ważenie towarów, porządku w mieście, obyczajów, moralności, korzystania z lasu i zbierania chrustu, powinności młynarzy, garncarzy, browarników, smolarzy. Najwięcej jednak miejsca poświęca bezpieczeństwu przeciwpożarowemu.

Mieszczanie iłżeccy mieli obowiązek gaszenia pożarów nie tylko w mieście ale także w lasach należących do klucza iłżeckiego. Biskup uzasadniał ten przymus faktem, że iłżanie z borów czerpią materiał na budulec i opał, więc ochrona tych dóbr stanowi ich żywotny interes. Wezwanie do pożaru odbywało się za pomocą ratuszowego dzwonka. Mężczyźni zorganizowani byli w zastępach  dziesiętnych kierowanych przez dziesiętnika. Nieobecny  nieusprawiedliwiony przy gaszeniu pożaru  obciążany był karą 6 groszy.

Ważne dla bezpieczeństwa przeciwpożarowego miasta było ustanowienie przepisów dla rzemiosł, które w  produkcji używały ognia. Dokument w pierwszej kolejności wymienia garncarzy, prawdopodobnie ze względu na powszechność tej profesji w Iłży i zakazuje prowadzenia wypału w piecach garncarskich od wieczora do północy. Dopiero po 12 w nocy można było rozniecić ogień i czuwać przy wypalanych wyrobach. W przypadku wcześniejszego rozpalenia pieca garncarz podlegałby karze 3 grzywien. Ograniczenie nocnego czasu wypału dawało większą pewność, że ogień będzie właściwie dozorowany.

Zarządzenia przeciwpożarowe dotyczyły także browarów i ozdowni (suszarni słodu). Co tydzień kominy w nich miały być sprawdzane przez sługi miejskie a czyszczone przez dziesiętników. Zarówno browary,  ozdownie jak i piece garncarskie nie powinny znajdować się w pobliżu stodół.

Do powinności gospodarza posesji należało wyposażenie obejścia w  określone narzędzia ogniowe: drabinę, osękę i naczynie do noszenia wody. Brak, któregoś z tych sprzętów skutkował karą 2 grzywien. Jednak w przypadku wybuchu pożaru, w posesji nie posiadającej zaleconych narzędzi, jej właściciel ukarany byłby na gardle. Gdyby nawet winny uratował się ucieczką nie mógłby już nigdy zamieszkać w dobrach kościelnych a jego majątek zostałby skonfiskowany.  Dokument przywołuje  tutaj przykład niejakiego Duchnika z Kielc.

Obowiązkiem każdego gospodarza była także dbałość o stan komina. Jeżeli okazało się, że wymagał on remontu, należało to jak najszybciej uczynić. Opieszałość w naprawie była karana 10 grzywnami. Przy wznoszeniu nowych budynków, piece w nich należy stawiać „na stolcach czterech” wkopanych w ziemię. Stolcami były drewniane drągi tzw. brożyny, które następnie oplatano wikliną i oblepiano gliną. Zdarzało się, że do budowy kominów używano także słomy przemieszanej z gliną. Były to konstrukcje zawodne, nietrwałe, wymagające ciągłego dozoru i remontów.  

Iłża w swojej historii była wielokrotnie  niszczona przez pożary. Pierwszy  łączy się z napadem tatarskim w 1241 r.[3]   Drugi pożar w 1412 r. wspomniany został w przywileju Władysława Jagiełły: (…), że one wyżej przytoczone miasto Iłża wskutek nieszczęśliwego wypadku, przez zachłanność ognia zupełnie się spaliło i obróciło w perzynę.[4] Trzeci wielki  pożar zniszczył miasto w 1498 r.[5] Straty musiały być znaczne skoro osada została zwolniona z wszelkich podatków na okres 10 lat. Czwarty pożar z 1544 r. musiał przynieść miastu stosunkowo małe zniszczenia gdyż mieszkańcy uzyskali zwolnienie jedynie z podatku czopowego i tylko na okres sześciu miesięcy.[6] Szósta pożoga, która wybuchła 20 czerwca 1621 r. znowu całkowicie spaliła Iłżę.[7] Kolejne dwa pożary miały miejsce w tym samym 1656 roku, pierwszy z nich wywołany przez wojska szwedzkie, drugi   przez wojska polskie dowodzone przez Krzysztofa Wąsowicza.[8] Dziewiąty wielki pożar wybuchł 25 kwietnia 1744 r. Jego skutki upamiętnione zostały na kamiennej tablicy wmurowanej w szkarpę kościoła parafialnego: (…)  Iłża doszczętnie została spalona, kiedy palono gorzałkę na ogniu domowym, roku pańskiego 1744, w narodzenie Marka Ewangelisty. Ogniem rozgorzała południową porą, który miasto z ratuszem i świątynię Pańską zniszczył, dzwonnicę aż do dna wypalił, dzwony stamtąd donośne w popiół obrócił, w ciągu trzech godzin dzieła wieków zniszczył.(…)[9]. Ostatnim pożarem (dziesiątym), o którym wspomnę była pożoga wywołana ostrzałem rosyjskich armat 9 sierpnia 1831 r. Z zabudowy miejskiej  ocalało wtedy 9 budowli z 312.[10] Henryk Bogdański żołnierz Legii Litewsko-Ruskiej, uczestnik bitwy wspominał … płomień szybko ogarnął i zniszczył kościół i prawie całe miasto. Ocalała tylko plebania, browar i niektóre domy. To nie tylko wstrzymało nasz pochód, ale utrudniło także połączenie się z naszymi za miastem; ulica którąśmy weszli była już całą w ogniu. Zwróciliśmy więc w bok, lecz niektórzy dla skrócenia drogi, puścili się płonąca ulicą i doszli wprawdzie do swoich, kilku jednak zniszczyło swoje mundury, a nawet poniosło rany od palących się i spadających gontów. W księgach parafialnych zachowało się 11 aktów zgonu  mieszkańców Iłży, którzy ponieśli śmierć w tym pożarze.

Dlaczego wybuchało tak wiele pożarów, które obejmowały całe miasto lub znaczną jego część? Oczywiście główną przyczyną była drewniana zabudowa i jej gęstość. Duże znaczenie podczas walki z pożarem miały warunki pogodowe, a w szczególności wiatr. To właśnie za przyczyną silnego wiatru pożar w sierpniu 1831 r. rozprzestrzenił się na całe miasto. Akcje pożarnicze utrudniały także niewielka ilość studni i ograniczony dostęp do rzeki. Należy w tym miejscu powiedzieć o ówczesnej metodzie walki z żywiołem. Polegała ona przede wszystkim na usunięciu z jego drogi dachów a nawet domów, po których mógłby rozszerzać się i przenosić. Stąd w  tłumieniu pożogi podstawowe znaczenie miały takie narzędzi jak siekiery czy osęki, służące do rozbierania drewnianych konstrukcji. Gaszenie przez zalewanie wodą, czy zasypywanie piaskiem skuteczne było jedynie w początkowej fazie pożaru. Polewano także profilaktycznie dachy budynków, na które mógł przerzucić się ogień.

Fragment obrazu Pożar miasta Lublina z kościoła oo. dominikanów w Lublinie [źródło: http://teatrnn.pl/pozar-lublina/]

Postulat Frycza Modrzewskiego o potrzebie wznoszenia domów murowanych, był stopniowo realizowany w Iłży dopiero od połowy XIX w.  W dobie przynależności osady do dóbr duchownych miała ona zdecydowanie charakter drewniany, choć Andreas Cellarius już w pierwszej połowie XVII w. zwrócił uwagę, że miasto posiada domibus latericiis elegans – eleganckie murowane domy.[11] Do murowanych budowli w mieście należał m.in. kościół p.w. Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny. Dzięki temu przetrwał kilka pożarów, prawdopodobnie podczas potopu szwedzkiego a potem dwukrotnie miał spalony dach w 1744 r. i 1831 r. lecz ogień nie wtargnął do wnętrza.

Łatwą dostępność drewna dla mieszkańców Iłży zapewniał przywilej biskupi. Pozwalał mieszczanom bezpłatnie pozyskiwać budulec z okolicznych lasów na potrzeby własne.  Paulo Mucante przybywając do Iłży w 1596 r. napisał: Miasteczko drewniane, tuż rzeczka żywej wody”.[12]  W 1789 r. gdy właścicielem miasta stał się skarb państwa, posiadało ono zaledwie 18,7 % budynków murowanych.  W 1820 r. było ich 21 %. Odwiedzający Iłżę w tym samym czasie Julian Ursyn Niemcewicz zanotował ciekawy szczegół:  Cała postać dawnego grodu zachowała się w tem mieście: domy o  niższem i  wyższem piętrze z przodu przynajmniej murowane (…) Z powyższego wynika, że klasyfikacja  obiektu ze względu na budulec nie było jednoznaczna.

Powróćmy jeszcze do roku 1789 r., który był przełomowym w dziejach miasta. Nowy właściciel (skarb państwa) wysłał  swoich przedstawicieli dla zdiagnozowania stanu posiadłości. Ogólnie rzecz ujmując, każda dziedzina życia w Iłży wymagała reform. Członkowie Komisji Rzeczypospolitej Skarbu Koronnego sprecyzowali działania naprawcze w 14 punktach. Aż cztery z nich dotyczyły bezpieczeństwa przeciwpożarowego. Pierwszy punkt mówił o konieczności posiadania przez nowe budynki kominów nad dach wyprowadzonych, które będą miały murowane fundamenty. W puncie drugim Komisja zaleciła mieszkańcom usunięcie ze swoich  domów kominów „lepionych” wychodzących bezpośrednio na ulicę. Zamiast nich mają zostać wzniesione kominy murowane i do domostw mają być dostawione sienie. Termin zakończenia tych modernizacji mijał w dniu św. Michała (29 września) 1790 r. Kto by nie dopełnił tego zarządzenia ukarany zostanie kwotą 18 zł.  Jeżeli właściciel domu  nie dostosuje się do przepisów w ciągu następnych 6 miesięcy, zostanie obciążony kwotą 36 zł a w przypadku dalszej obstrukcji jego dom zostanie wystawiony na licytację. Trzeci punkt  nakazuje aby każdy gospodarz posiadał drabinę przystawioną do dachu. Miasto ze swojej strony ufundować ma cztery kadzie przytwierdzone do  sań. Mają one być zawsze wypełnione wodą i stać przed ratuszem. Oprócz tego magistrat   zakupi 8  bosaków z długimi drzewcami, umieści je w ratuszu i  zabezpieczy przed kradzieżą.  

Punkt czwarty mówił o zachowaniu mężczyzn w przypadku pożaru. Na dźwięk grzechotki[13] sługi miejskiego do pożaru muszą przybyć jak najszybciej wszyscy mężczyźni zamieszkali w mieście w wieku od 18 do 60 lat, powinni mieć ze sobą siekiery i konewki. Nieobecność usprawiedliwiała tylko choroba.  Nieusprawiedliwiony podlegał karze 6 zł. Połowa z tej kwoty miała być przeznaczona na nagrodę dla tego, który do pożaru przybył pierwszy. 

Grzechotki używane m.in. przez stróżów miejskich [źródło: Z. Gloger, Budownictwo drewniane i wyroby z drzewa]

            Novum w powyższych przepisach był obowiązek zakupienia narzędzi pożarowych przez władze miejskie. Do tej pory posiadanie narzędzi ogniowych spoczywało tylko na poszczególnych gospodarzach.  Z biegiem czasu miasta i gminy będą stopniowo przejmować co raz więcej obowiązków ochrony przeciwpożarowej.

            W 1819 r. rozporządzenie namiestnika Królestwa Polskiego nakazało zakupienie przez miasta i gminy narzędzi ogniowych. Ich rodzaj i ilość  uzależnione były od liczby domostw. W owym czasie w Iłży znajdowało się 206 domów, dla których przypisano: sikawek zaprzęgowych 2, sikawek ręcznych 88, węborków (wiader) drewnianych 20, węborków skórzanych 206, osęków 40, stągwi 8, fasek 20, drabin przy dachach 206, drabin do wożenia 20. Z wykazu wynika, że z dawniejszych przepisów utrzymano posiadanie przez każde gospodarstwo drabiny i naczynia na wodę. Z roku 1826 pochodzi informacja, że władze miejskie zakupiły 4 stągwie drewniane i sanie. Zostały one okute i pomalowane w barwy narodowe.

Cały wiek XIX jest okresem krystalizowania się instytucji, którą dzisiaj nazywamy strażą pożarną. Pierwsza zawodowa straż ogniowa rozpoczęła służbę w Warszawie w 1836 r. W drugiej połowie  XIX w. nastąpił rozwój straży ochotniczych, w Radomiu działała już od 1877 r. Początek ochotniczej straży ogniowej w Iłży sięga 1903 r.

Walery Kiniorski [fot. ze zbiorów T. Pietrzykowskiego]

             W Iłży, d. 29-go z. m. [29 listopada] zorganizowano straż ogniową ochotniczą, do której zapisało się 83 członków rzeczywistych. Na założenie straży p. Walery Kiniorski ze Starosiedlic ofiarował rb. 1000. Członkowie rzeczywiści płacić mają rb. 2 lub rb. 25 jednorazowo, ofiarodawcy rb. 5 rocznie lub rb. 50 jednorazowo, honorowi rb. 100 jednorazowo. Pierwszy zarząd nowej w kraju straży tworzą pp.: prezes zarządu – Walery Kiniorski, członkowie zarządu: Alfons Ochyński, Rajmund Witkowski, Antoni Pietrzykowski; zastępcy członków zarządu: Stanisław Wojciechowski, dr Felis Zbrożek i Julian Rauszer; naczelnik straży ogniowej – Józef Pogorzelski, pomocnik naczelnika – Michał Bocheński; zarządzający taborem Karol Gantner; członkowie komisji rewizyjnej: Ksawery Smoleński, Józef Dobiecki i Władysław Grabiński; zastępcy członków komisji rewizyjnej: ks. prałat Józef Bagiński, Stanisław Herniczuk i Stanisław Mausz. P. Kiniorskiego wybrano członkiem honorowym Towarzystwa jednomyślnie. Stałym członkiem zarządu jest wójt gminy Iłża p. Michał Trześniewski.[14]

Pod koniec 1903 r. wraz z powstaniem w Iłży straży ogniowej  zakończył się okres dawnych porządków ogniowych.


Paweł Nowakowski


[1] Fr. Giedroyć, Porządek ogniowy w Warszawie, s. 16.

[2] A. Frycz Modrzewski, O poprawie Rzeczypospolitej, Księgi wtóre XIII. O uwarowaniu pożogi i gaszenia.

[3] J. Długosz, Roczniki czyli Kroniki Sławnego Królestwa Polskiego, Księga VII, s. 13.

[4] P. Nowakowski, Iłża miasto kościelne, s. 146.

[5] j.w., s. 151.

[6] Historia Ubezpieczeń ogniowych, s. 45.

[7] Słownik Geograficzny Królestwa Polskiego i Innych Krajów Słowiańskich, T. III, s. 272.

Jerzy Stępkowski w artykule pt. Ludność Iłży w XVII i XVIII w.  wspomina o wcześniejszym pożarze w 1610 r.

[8] P. Nowakowski, Iłża miasto …., s. 97.

[9] j.w., s. 138.

[10] J. Gacki, Wiadomości historyczne o biskupich niegdyś dobrach zamku i mieście Iłży, „Pamiętnik Religijno-Moralny”, R. XIII, nr 7, 1854, s. 395.

[11]A. Cellarii., Regni Poloniae Magnique Ducatus Lituaniae, Amsterdam 1659, s. 190.

[12]Zbiór pamiętników historycznych o dawnej Polszcze z rękopisów, T. 2, W-wa 1882,  s. 148.

[13] Grzechotki (klekotki, trajkotki, „chrząszcze”), do XIX w. używana często przez stróżów nocnych,  narzędzie to spore drewniane, w którym cienka deszczułka obracając się na walcu drewnianym pokarbowanym donośne czyni terkotanie, tym głośniejsze im tężej jest deszczułka  przymocowana (Z. Gloger)

[14] Kurier Warszawski z 4.12.1903 r.